MKS Będzin. Chce wrócić silniejszy

To był odruch, sekunda i kolano uciekło do środka. Po chwili wskoczyło na swoje miejsce, ale pojawił się ból – wraca do pechowej akcji Mateusz Kowalski, 21-letni środkowy będzińskiej ekipy, o którym się mówi, że jest cichą nadzieją polskiej siatkówki. W 9 spotkaniach tego sezonu zdobył 49 punktów (32 atakiem i 17 blokiem). – Mateusz w wyniku złego ustawienia stawu kolanowego doznał urazu podwichnięcia stawu rzepkowo-udowego oraz częściowego uszkodzenia więzadła pobocznego piszczelowego z zachowaniem ciągłości. Początkowa diagnoza wskazywała na dwumiesięczną przerwę w grze i regenerację więzadeł – przyznaje Grzegorz Rzetecki, fizjoterapeuta MKS-u.

Pod nóż

Dość szybko okazało się jednak, że przerwa będzie znacznie dłuższa. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego lekarze podjęli decyzję o operacji. – Zaplanowano ją na 15 stycznia, a przewidziany czas powrotu Mateusza do pełnej sprawności to jakieś 6 miesięcy – dodaje Rzetecki.

W bieżących rozgrywkach będzinianie wygrali tylko jedno spotkanie, stając się czerwoną latarnią PlusLigi. Krytyka jaka na nich spadła nie dotyczyła jednak Kowalskiego, który z każdym meczem robił postępy, zyskując szacunek kibiców. To mógł być jego sezon, ale dopadł go pech… – Rzeczywiście to mógł być mój sezon, ale każdy z nas jest narażony na kontuzje. Nie ma się co załamywać. Trzeba wrócić do gry silniejszym. Teraz w zespole zostało praktycznie dwóch środkowych. Artur Ratajczak będzie musiał zasuwać za dwóch, gdyż Bartek Grzechnik miał wcześniej kontuzję. „Arczi” nie będzie miał lekko – zauważa Kowalski.

Powtórka z historii

Pech jednego jest szczęściem innego. W poprzednim sezonie to właśnie Kowalski skorzystał na absencji Ratajczaka, który leczył poważny uraz. Kapitan zespołu w trakcie gry treningowej został trafiony piłką w palec ręki, który został złamany. Po kontuzji „Arcziego” w drużynie zostało tylko dwóch wartościowych środkowych, czyli właśnie Kowalski i wspomniany Grzechnik. Teraz sytuacja się powtórzyła. Na ściągnięcie nowego zawodnika na tę pozycję nie ma raczej szans. Nie pozwala na to budżet. Gido Vermeulen, trener MKS-u, dołączył więc do zespołu dwóch zawodników z drugiej drużyny, Wojciecha Biadacza i Grzegorza Łatę. Ten drugi już w zeszłym sezonie, gdy brakowało graczy na środku siatki, został dołączony do pierwszego zespołu. Musiał wówczas zwalniać się z pracy, by jeździć na mecze wyjazdowe. – Jestem przekonany, że drużyna sobie poradzi beze mnie – dodaje na koniec Kowalski.