Na własne życzenie

Niewykorzystane sytuacje zemściły się i Górnik przegrał w Białymstoku.


Trener Marcin Brosz zdecydował się na spore zmiany przed starciem w Białymstoku. Do obrony wrócił Michał Koj. Z kolei w środku pola znalazło się miejsce dla Daniela Ściślaka, kosztem Alasana Manneha, a z przodu ponownie od pierwszej minuty grał Alex Sobczyk.

Nawałnica Górnika

Od pierwszej minut mecz toczony był w szybkim tempie. W 10 minucie pokazał się [Bartosz Nowak]. Przymierzył celnie zza pola karnego, ale dobrą interwencją popisał się rozgrywający swój pierwszy mecz w tym sezonie w lidze Xavier Dziekoński. „Górnicy” w swoim stylu zaczęli wysokim pressingiem i ofensywnie. Kilka minut później kontrowersja. Do siatki trafił Sobczyk, ale sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej i trafienie napastnika gości nie zostało uznane. Zaraz potem kolejna dobra akcja Górnika i świetna interwencja nastoletniego Dziekońskiego. Z pola karnego huknął Nowaka, ale bramkarz „Jagi” świetnie interweniował i skończyło się tylko na rożnym dla zabrzan, którego gra w ofensywie mogła się podobać. – Starałem się uderzyć po krótkim słupku i tak zrobiłem. I ja zrobiłem dobrą robotę i bramkarz rywala – mówił pomocnik zabrzan.

Potem nie popisał się Sobczyk. Otrzymał dobrą piłkę od Erika Janży, ale zwlekał z oddaniem strzału i został zablokowany. Z kolei w chwilę później Nowak z kilkunastu metrów spudłował. Zabrzanie czuli się bardzo pewnie i dominowali na boisku. Nie miało to jednak przełożenia na bramki. W 22 minucie znakomitą okazję miał Jesus Jimenez. Znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy, ale też przestrzelił, posyłając piłkę obok siatki. Miejscowi mogli się cieszyć, że po dwudziestu kilku minutach nie przegrywali co najmniej dwoma bramkami… W I połowie „górnicy” strzelali na bramkę rywala aż 12 razy, ale tylko dwa razy celnie. Gospodarze byli w cieniu.

Zwycięski gol Imaza

14 sekund po wznowieniu kolejna znakomita okazja przyjezdnych. W pole karne odważnie wbiegł Sobczyk, strzelił płasko i celnie, ale jeszcze lepiej nogą interweniował Dziekoński, po raz kolejny ratując skórę kolegom. Te niewykorzystane sytuacje zemściły się kilka minut później. Jesus Imaz wykorzystał błąd ustawienia defensywy Górnika i spóźnione wyjście z bramki Martina Chudego, posyłając piłkę do pustej bramki. Dla Hiszpana to ósme trafienie w rozgrywkach.

Po niewiele ponad godzinie trener Brosz zdecydował się na trzy zmiany, żeby ożywić już nie tak dynamiczną grę swojego zespołu. W 68 minucie kolejna nieuznana bramka dla „górników”. Nowak świetnie prostopadle zagrał do rezerwowego Piotra Krawczyka, ten posłał piłkę do siatki, ale… był na kilku centymetrowym spalonym. Z drugiej strony celnie strzelali Fedor Czernych, dwa razy, oraz Jakov Puljić. Tym razem Chudy był jednak na miejscu, podobnie jak w 82 minucie po uderzeniu z ostrego kąta w wykonaniu Pawła Olszewskiego. W samej końcówce sytuację sam na sam zmarnował jeszcze Bartosz Bida.

W końcówce, choć drużyna z Zabrza się starała, to nie miała już takich sytuacji, co w pierwszych 50 minutach. W tej sytuacji skończyło się na drugiej ligowej porażce z rzędu. Górnik przezimuje „tylko” na piątym miejscu, mając już tylko trzy punkty przewagi nad siódmą w tabeli „Jagą”.


Jagiellonia Białystok – Górnik Zabrze 1:0 (0:0)

1:0 – Imaz, 52 min (asysta Czernych)

JAGIELLONIA: Dziekoński 8 – Olszewski 7, Tiru 7, Runje 7, Wdowik 6 – Makuszewski 5 (80. Bida niesklas.), Romanczuk 7, Pospiszil 6, Imaz 7, Czernych 6 (80. Borysiuk niesklas.) – Puljić 5 (90. Twardek niesklas). Trener Bogdan ZAJĄC.

GÓRNIK: Chudy 5 – Koj 5, Wiśniewski 5, Gryszkiewicz 6 – Masouras 5 (72. Kubica niesklas.), Prochazka 5 (62. Manneh 4), Ściślak 5 (62. Wojtuszek 4), Nowak 6, Janża 6 (84. Rostkowski niesklas.) – Sobczyk 5 (62. Krawczyk 4), Jimenez 5. Trener Marcin BROSZ.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Mecz bez udziału publiczności. Czas gry: 95 min (46+49). Żółte kartki: Czernych (12. faul), Romanczuk (18. faul), Bida (90+3. faul) – Jimenez (90+3. niesportowe zachowanie).

Piłkarz meczu – Xavier DZIEKOŃSKI


Na zdjęciu: Jesusa Imaz (z lewej) raz, ale dobrze oszukał obrońców Górnika. Obok Adrian Gryszkiewicz.

Fot. Artur Reszko/PAP