Norweg powinien się obawiać?

Erling Haaland pewnie nie zagrałby w meczu Pucharu Ligi Angielskiej z Liverpoolem. Dziś na Etihad Stadium raczej jednak wystąpi, bo Julian Alvarez… odpoczywa po wygranym mundialu.


W finale mistrzostw świata, w barwach reprezentacji Argentyny, zagrał w niedzielę Julian Alvarez. Zawodnik ten, który na turnieju strzelił cztery gole i został bohaterem półfinałowego starcia z Chorwacją, kiedy to dwa razy trafił do siatki, jest – od tego sezonu – zawodnikiem Manchesteru City. Wprawdzie przez angielski klub kupiony z River Plate został zimą zeszłego roku, ale tuż po transakcji został do ekipy z Buenos Aires wypożyczony.

Do „Obywateli” dołączył latem i wówczas zastanawiano się, czy nie popełnił błędu. Otóż niemal z miejsca stało się jasne, że będzie miał niezwykle trudno o miejsce w składzie, bo „Obywatele” pozyskali jednocześnie – z Borussii Dortmund – Erlinga Haalanda. Norweg, co było do przewidzenia, zaanektował dla siebie miejsce na szpicy ataku mistrza Anglii, ale prędko okazało się, że Pep Guardiola doskonale wiedział, co robi.

Alvarez swoje szanse w bieżącym sezonie rozgrywek w Anglii otrzymał. Strzelił 3 gole w Premier League, trafił 2 razy w Lidze Mistrzów, a także zanotował bramkę w meczu Pucharu Ligi Angielskiej. W poprzedniej rundzie rywalizacji w EFL Cup zagrał od pierwszej minuty przeciwko Chelsea i w II połowie spotkania ustalił jego wynik na 2:0. W dzisiejszym meczu 22-latek, a rywalem jego ekipy będzie nie byle jaki zespół, bo Liverpool, jednak nie zagra.

We wtorek wrócił ze swoją reprezentacją do ojczyzny, a zatem trudno jest się spodziewać, by niemal natychmiast pojawił się w na Etihad Stadium i wziął udział w meczu o ćwierćfinał Carabao Cup. Haaland będzie miał zatem pole do popisu. Warto zaznaczyć, że Norwega na mistrzostwach świata w Katarze nie było, a swój ostatni mecz rozegrał 12 listopada. Był to zaledwie jeden z trzech meczów Haalanda w angielskiej ekstraklasie w tym sezonie, w którym nie strzelił gola. A Manchester City doznał zupełnie niespodziewanej porażki w domowym starciu z Brentfordem.

Starcie 1/8 finału Pucharu Ligi Angielskiej pomiędzy Manchesterem City, a Liverpoolem, reklamuje się w kategoriach rewanżu za pojedynek o Tarczę Wspólnoty. W lipcu tego roku „The Reds” pokonali na King Power Stadium w Leicesterze, Manchester City 3:1. Haaland zagrał w tym meczu, ale na listę strzelców się nie wpisał. Bo do siatki „Czerwonych” trafił… Julian Alvarez. Argentyńczyk kosztował Manchester City trzykrotnie mniej niż Norweg. Który został wykupiony przez „Obywateli” z niemieckiego klubu zgodnie z klauzulą odstępnego, za 60 mln euro. Gdyby takiego zapisu w kontrakcie nie było, to pewnie Anglicy, a konkretnie arabscy właściciele „Obywateli”, musieliby zapłacić znacznie więcej.

Dziś Haaland wyceniany jest przez portal transfermarkt.de na 170 mln europejskiej waluty. Znacznie, po mundialu, wzrosła wartość Alvareza, który wg tego samego źródła, może kosztować w niedalekiej przyszłości 32 mln. Po zdobyciu tytułu mistrza świata Manchester City, z całą pewnością, nie puści go jednak tak tanio. Co ciekawe zainteresowanie, choć na razie raczej nieśmiałe, Alvarezem, wykazał… Liverpool. Ponad 100 mln euro, to jednak kwota, z jakiej wydatkiem władze „The Reds” muszą się liczyć.





Na zdjęciu: Erling Haaland, najskuteczniejszy piłkarz Premier League, wraca do gry. Na mundialu w Katarze go zabrakło. Zastąpił go jednak godnie klubowy kolega z Manchesteru City.

Fot. PressFocus