Obrona piętą achillesową

Rozmowa z Piotrem Rzepką, byłym reprezentantem Polski (7 meczów, 1 gol).


Polska zasłużyła na miejsce w pierwszym koszyku?

Piotr RZEPKA: – Na pewno nie, mówię to z całą odpowiedzialnością, kierując się realiami i zdrowym rozsądkiem. Nie zamierzam udawać niepoprawnego patrioty, bo nie jestem oderwany od rzeczywistości.

Zdecydowana większość polskich kibiców uważa, że na przykład Francja i Anglia są zdecydowanie lepszymi zespołami od biało-czerwonych.

Piotr RZEPKA: – Też uważam, że te dwie drużyny są dużo lepsze od nas. Zresztą wystarczyć spojrzeć na bazę, jaką dysponują, jakie wyniki osiągają ich drużyny młodzieżowe, które potem „dostarczają” piłkarzy do pierwszego zespołu. Na dziesięć meczów, jakie rozegralibyśmy z Anglią, czy Francją, wygralibyśmy jeden, w porywach dwa. To byłoby wszystko.

Na jaką drużynę z drugiego koszyka nie chciałby pan trafić i dlaczego?

Piotr RZEPKA: – Na pewno nie na Anglię i Francję, to się rozumie samo przez się. Z pozostałymi ekipami mamy szansę skutecznie powalczyć, to będzie zależało nie tylko od dyspozycji dnia. Po prostu przystępując do rywalizacji z nimi nie będziemy startowali z pozycji konkurenta.

To inaczej – który z tych rywali nam leży? Przypomnę, że w drugim koszyku – oprócz Anglików i Francuzów – są jeszcze Bośnia i Hercegowina, Izrael, Walia, Austria, Czechy, Serbia, Szkocja i Finlandia.

Piotr RZEPKA: – Z reguły dobrze nam się grało z innymi Wyspiarzami, czyli Walią i Szkocją. Nie możemy wiecznie żyć legendą Wembley z 1973 roku, czy zwycięstwem z Anglią na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Musimy twardo stąpać po ziemi i właściwie oszacować możliwości biało-czerwonych jako zespołu.

Fot. Jakub Kaczmarczyl/PressFocus

Z wymienionego wyżej grona życzyłby pan sobie…

Piotr RZEPKA: – Nie pogniewałbym się, gdybyśmy trafili na Finlandię, Szkocję lub Izrael, bo to są drużyny w naszym zasięgu. Ale kłopoty mogą nam sprawić również zespoły, które trafiły do koszyków numer trzy i cztery. Mam na myśli chociażby Norwegię, Szwecję, Ukrainę, czy startującą z czwartego koszyka Turcję.

Jaka – pańskim zdaniem – jest pięta achillesowa w grze polskiej drużyny narodowej?

Piotr RZEPKA: – Oj, tych mankamentów jest dużo i nie wiem, od czego zacząć. Najbardziej martwi mnie gra defensywna obrońców oraz defensywnych pomocników. Ich gra jest niezrównoważona, czy jak mawiają inni trenerzy, nie ma między tymi formacjami należytego balansu. Nie widzę w ich poczynaniach DNA destruktora, najpierw trzeba zacząć od odbioru piłki, a potem ją dopiero rozprowadzać. Przede wszystkim widzę złe reakcje, gdy znajdujemy się w tarapatach, po stracie piłki. Przeraża mnie fatalna szybkość reakcji w takich momentach, brakuje mi Grzegorza Krychowiaka z drugiej połowy meczu barażowego ze Szwedami. Nie zbieramy drugich piłek, dostrzegam brak wiary w naszych poczynaniach i liczenie na to, że „Lewy” załatwi korzystny wynik. Taki Piotrek Zieliński gra genialnie w Napoli, natomiast w reprezentacji nie jest sobą.

Przekonuje pana gra trójką środkowych obrońców?

Piotr RZEPKA: – Ja na pewno bym nie grał w ten sposób, ale absolutnie nie zamierzam podważać kompetencji selekcjonera, który odpowiada głową za wynik. W tym systemie stoperzy muszą być szybcy i bardzo dynamiczni oraz imponować przeglądem sytuacji, czyli czytaniem gry. Z całym szacunkiem, ale Jan Bednarek, czy Kamil Glik nie są szybcy. Glik nadrabia braki doświadczeniem i ustawianiem się, ale to nie wystarczy, co pokazał mecz z Holandią. Bednarek bardzo rzadko gra w klubie, więc nie ma o czym rozmawiać. Jakub Kiwior jest utalentowany, ale brakuje mu jeszcze doświadczenia, więc siłą rzeczy będzie popełniał błędy. Gra czwórką w obronie z pewnością byłaby łatwiejsza, a przede wszystkim bardziej korzystna dla naszej reprezentacji.

Kto powinien być partnerem Roberta Lewandowskiego w ataku? Karol Świderski, czy Arkadiusz Milik, który wyraźnie odżył po przeprowadzce do Juventusu Turyn?

Piotr RZEPKA: – Nie odważę się zasugerować jakiejkolwiek kandydatury. Trzeba poczekać na zgrupowanie, bo pewne rzeczy, niuanse można zauważyć na treningach. Milik ma chyba problem mentalny, nie wiem, czy ciąży mu orzeł na koszulce, ale w drużynie narodowej nie gra tak swobodnie, na luzie, jak w zespole klubowym.


Na zdjęciu: Kamil Glik i Jan Bednarek (obaj z lewej) często są bezradni wobec poczynań ofensywnych przeciwnika.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus