Odra Opole. Sam dał sobie ultimatum?!

Piotr Plewnia dał do zrozumienia, że jeśli w piątek nie będzie wyjazdowego zwycięstwa z GKS-em Tychy, zrezygnuje z roli trenera drużyny z Oleskiej 51!


To jest moje ultimatum. To nie jest ultimatum klubu – powiedział Piotr Plewnia, trener Odry Opole, deklarując na gorąco po poniedziałkowej porażce z GKS-em Katowice (0:1), że jeśli w piątek jego drużyna nie pokona na wyjeździe innego GKS-u – tego z Tychów – to odejdzie z klubu.

Część jego winy

Takie wieści podało „Radio Opole”.

– Nie będę tłumaczył, dlaczego tak robię, ale mam nadzieję, że część ludzi się domyśli. Czasami trzeba coś trochę zmienić. Sport jest brutalny. Czasem wychodzi, czasem mnie… Mnóstwo czynników o tym decyduje, a jednym z nich jest trener. Jeżeli ja, jako osoba pełniąca obowiązki pierwszego szkoleniowca, nie umiem doprowadzić do tego, że drużyna od pierwszej minuty potrafi grać, zabijać się na boisku o swoje, to jest w tym część mojej winy. To naturalne – stwierdził Plewnia na antenie lokalnej rozgłośni.

Na konferencji prasowej po przegranej z GieKSą trener Odry sprawiał wrażenie przybitego, wręcz pogodzonego z losem.

– Gratuluję GKS-owi zdobycia 3 punktów. Na tym skończyłbym konferencję – mówił, a dopytywany o mecz dodawał:

– Nie wiem, czy GKS nas zaskoczył. Niczym prócz tego, że strzelił jednego gola więcej niż my. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy stworzyć sytuacji, w drugiej połowie zaczęliśmy to robić. Sport ma wiele czynników zależnych od siebie, które determinują wynik.

Bez złotego środka

Odra po 9 kolejkach zajmuje w tabeli 15. miejsce, tuż nad strefą spadkową. W poniedziałek poniosła trzecią z rzędu porażkę: wcześniej została rozbita w Łęcznej przez Górnika (1:4) i odpadła z Pucharu Polski – co prawda po dogrywce – kosztem ekstraklasowej Jagiellonii Białystok (0:1). W tym sezonie opolanom zdarzyła się już nawet gorsza seria, bo zaczęli go czterema przegranymi – z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, Podbeskidziem Bielsko-Biała, Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków. Potem przyszło jednak 7 punktów zdobytych w 3 spotkaniach (4:2 z Sandecją Nowy Sącz, 1:1 z Resovią i 2:1 z Arką Gdynia). Zwłaszcza po ostatnim z nich, zakończonym z tarczą w Gdyni, wydawało się, że drużyna gorszy czas może mieć już za sobą. Ale dzieje się inaczej. W poniedziałek – podobnie jak 9 dni wcześniej w Łęcznej – fatalnie weszła w mecz, zaliczyła bardzo kiepską pierwszą połowę.

– Czy znamy złoty środek na to, by w życiu było dobrze? Nie znamy! Tym bardziej w sporcie, w którym jest jeszcze rywal… Gdybym znał przyczynę, to proszę mi wierzyć, że wszedłbym do szatni i zrobił to, co spowodowałoby, żebyśmy nie grali tak nierówno. To są trudne kwestie. Pewnie wszyscy oczekują, że jako trener powiem dzisiaj: „Musimy zmienić to i tamto, trzeba zrobić to i tamto”. Cały wic polega na tym, że trzeba coś zrobić, by zmienić sytuację. My zmieniamy, trenujemy, robimy wiele różnych rzeczy, ale jaki jest efekt, wszyscy widzimy – smucił się Piotr Plewnia.

Splątane nogi

O ile w poprzedniej kolejce w Łęcznej po pierwszych 45 minutach jego zespół miał już „pozamiatane”, przegrywając 0:3 i mogąc jedynie ratować honor, o tyle w poniedziałek mógł jeszcze w drugiej połowie pokusić się o remis, lecz nie wykorzystał żadnej z wypracowanych okazji (fakt faktem, że klarownych „setek” raczej brakowało).

– Szukamy rozwiązań. Wszelkie dośrodkowania, strzały, decydują o liczbie sytuacji. Ćwiczymy tego dużo, ale potem przychodzi niestety zapętlenie nóg. W pierwszej połowie zawodnik, który może zdobyć z piłką 30, 40 metrów, nie robi tego. Gra piłki w tył, do Dominika Kalinowskiego. O ile się dobrze orientuję, nie jest naszym rozgrywającym, tylko bramkarzem, dlatego nie on powinien rozgrywać najwięcej piłek, ale gramy do niego. Nie wiem, z czego taka bojaźń wynika. Być może to umiejętności, być może strach przed zrobieniem czegoś złego, skoro mamy wynik 0:0. Ale 0:0 z GKS-em kompletnie nas nie interesowało. Chcieliśmy wygrać. Straciliśmy bramkę – nieważne, w jaki sposób (po dośrodkowaniu z rzutu rożnego – dop. red.) – i przegrywaliśmy 0:1.

W drugiej połowie nagle coś puściło. Ośmiu z dziesięciu zawodników z pola – bo w przerwie dokonaliśmy tylko dwóch zmian – nagle zaczyna biegać i robić to, co do nich należy. Zasłonięcie się, przyjęcie, zagranie szybko do boku, dośrodkowanie… Jakość tych dośrodkowań oczywiście pozostawiała do życzenia, ale w pierwszej połowie takich sytuacji były jedna czy dwie, a w drugiej nagle zawodnicy mający w nogach 120 minut z pucharowego meczu z Jagiellonią potrafili to robić. Tworzymy zespół, gramy w grę zespołową, ale to poszczególni zawodnicy tworzą na boisku jakość. Jeśli nie potrafią – to wyglądamy tak, jak w pierwszej połowie. W drugiej połowie coś puszcza, może gdy nie mamy już nic do stracenia i wtedy gramy z trochę większym polotem. Niestety, antidotum na to jeszcze nie poznałem – analizował szkoleniowiec Odry.

Baraże są wspomnieniem

Opolanie znajdują się po 9 kolejkach blisko strefy spadkowej, choć już 6 spotkań grali u siebie. Stało się tak za zgodą PZPN, by nie musieli podejmować rywali w chłodniejsze miesiące, nie mając podgrzewanej murawy, a zasłaniając się – i słusznie – trwającą już budową nowego stadionu. Przy Oleskiej ponieśli już 4 porażki, a wliczając pucharowe spotkanie z ekstraklasowiczem z Białegostoku – nawet 5. To dokładnie tyle, co przez cały poprzedni sezon! Wtedy też zanotowali 9 meczów bez straty gola. W tej rundzie jeszcze im się to nie zdarzyło, łącznie rywale wbijali piłkę do ich siatki 18-krotnie i jest to najgorszy wynik w całej lidze. Trener Plewnia szuka rozwiązań, dwukrotnie zmieniał już ustawienie (z trójki na czwórkę obrońców i z powrotem), nie pomogła mu też kontuzja Konrada Kostrzyckiego.

Co warte uwagi – w żadnym (!) z 9 meczów Odra nie wypracowała dotąd współczynnika xG (tzw. goli oczekiwanych) wyższego niż przeciwnik (dane za portalem FootyStats), nawet pokonując Sandecję 4:2 xG wynosiło 1,28 do 1,70. Jej dyspozycja może dziwić tym bardziej, że przecież wiosną już w przedostatniej kolejce zapewniła sobie udział w barażach o ekstraklasę, z których odpadła co prawda po półfinałowej porażce 0:3 w Kielcach, ale i tak 5. miejsce należało uznać za duży sukces opolskiego klubu. Latem w drużynie nie było rewolucji. Owszem, w szatni doszło do transfuzji krwi, ale nie licząc sprzedanego do Korony pomocnika Miłosza Trojaka, odejścia nie dotyczyły zawodników kluczowych czy nawet podstawowych. Dość powiedzieć, że tylko jeden z nich znalazł pracodawcę w pierwszej lidze (bramkarz Mateusz Kuchta). W zamian zakontraktowano graczy mających wnieść świeżość. W meczu z GKS-em w wyjściowym składzie grało czterech nowych” Maciej Makuszewski, Maciej Urbańczyk, Mikołaj Łabojko i Bartosz Guzdek.

Pojutrze w Tychach

Argument o tym, że drużyna potrzebuje czasu, z pewnością nie może widnieć na szczycie listy tych najbardziej adekwatnych i nie stanowi dziś tarczy dla Piotra Plewni, który Odrę – z powodzeniem – prowadzi od niemal półtora roku. Samodzielnie przejął ją w marcu 2021 po rozstaniu z Dietmarem Brehmerem, które było jednak podyktowane względami innymi niż sportowe. Plewnia w pierwszym sezonie spokojnie utrzymał zespół, długo mając nawet szansę na baraże, do których dostał się w minionych rozgrywkach. W międzyczasie – w pełni zasłużenie – został przyjęty do Szkoły Trenerów PZPN na kurs UEFA Pro. W przeszłości obejmował już drużynę w trudnej sytuacji (a nawet dużo trudniejszej) po zwolnieniu Mariusza Rumaka, teraz pierwszy raz sam do niej doprowadził. Jak specyficzną operacją byłaby ewentualna zmiana trenera, niech świadczy fakt, że Plewnia w sztabie Odry pracuje niemal dekadę, tworzą go „sami swoi”, zresztą nawet Brehmer na przełomie 2019 i 2020 roku przychodził tu bez asystenta. Do meczu w Tychach nie należy spodziewać się żadnych decyzji, a ten już w piątek, dlatego mikrocykl opolanie mają wyjątkowo krótki. Ale już wyjazd do Tychów od kolejnego spotkania – ze Skrą Częstochowa – dzielić będzie aż 9 dni. Pewnie się przydadzą, ale komu? I czy będzie to Piotr Plewnia?


  • 18 GOLI straciła Odra w 9 kolejkach, to najgorszy wynik w I lidze
  • 0 RYWALI wypracowało w meczach z Odrą niższy współczynnik goli oczekiwanych xG
  • 4 PORAŻKI poniosła Odra w tym ligowym sezonie na Oleskiej. W całym poprzednim było ich tylko 5
  • 60 MECZÓW w roli trenera Odry ma za sobą Piotr Plewnia (21 zwycięstw, 15 remisów, 24 porażki)


Na zdjęciu: Jaka przyszłość czeka Piotra Plewnię w roli trenera Odry? Przy Oleskiej pachnie zmianą szkoleniowca najmocniej od dawien dawna…
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus