Rząd zabrał im stadion?!

Gorąco było na ostatniej sesji chorzowskiej rady miasta, podczas której znów przewinął się temat nowego obiektu dla „Niebieskich”, ale z pewnością nie w takim kontekście, na jaki liczyliby kibice.


Może zabraliście ten stadion! – zwracał się radny Jan Skórka z Koalicji Obywatelskiej do radnych Prawa i Sprawiedliwości na ostatniej sesji chorzowskiej rady miasta, podczas której temat nowego obiektu dla Ruchu znów wypłynął na powierzchnię dyskusji o pieniądzach, których w budżecie samorządu brakuje.

Nadzieja na ekstraklasę

Skarbnik miasta, Małgorzata Kern, wyliczyła, ile stracił Chorzów między 2019 a 2023 rokiem. – Mamy ubytek od 2019 roku, dlatego że wtedy zmieniły się przepisy związane z obniżeniem stawek podatkowych, które w żaden sposób nie zostały zrekompensowane przez budżet państwa w budżetach jednostek samorządu terytorialnego. W 2019 roku była to kwota około 5 mln zł, w 2020 – 16 mln, w 2021 – 20 mln, w 2022 – 51 mln, a w 2023 wyniesie ponad 78 mln zł. Łącznie daje to 170 mln zł, czyli więcej, niż PiT, które miasto otrzymało w najlepszym dla siebie roku. Co prawda z tytułu rekompensat uzyskamy około 46 mln zł, ale to nadal ponad 124-milionowy ubytek w dochodach z PiT. Dochody rosły nam do 2021 roku. Od 2022 i wprowadzenia „Polskiego Ładu” mamy drastyczny spadek dochodów – wyliczała skarbnik miasta.

Potem nawiązał do tego Andrzej Kotala, „pozdrawiany” przez kibiców praktycznie na każdym meczu, bo nie zapominają mu złamania obietnicy wyborczej, z którą szedł po prezydenturę już w 2010 roku. – Wiem, że niektórzy chcieliby nowego stadionu; szczególnie kibice wierni klubowi – mówił prezydent Kotala. – Ruch dzisiaj jest już liderem w pierwszej lidze, mamy nadzieję, że wejdzie do ekstraklasy, ale sami państwo widzicie na podstawie tych wyliczeń, że decyzja z 2019 roku o wstrzymaniu budowy była słuszna. 170 milionów złotych pokryłoby kwotę, którą musielibyśmy przeznaczyć w tamtym czasie na budowę stadionu.

Gdybyśmy zaczęli budowę w 2019, to pewnie dziś stadion byłby skończony, byłoby go z czego budować, a nawet po zaciągnięciu kredytu byłoby z czego go spłacać. Ale kwoty 170 mln zł autentycznie nam brakuje. Radny Matyjaszczyk zapytał w interpelacji, dlaczego nie został wybudowany stadion. Odpowiadam: bo państwo, opcja rządząca, w związku z prowadzoną polityką podatkową zabrało nam wliczając w to 2023 roku już 170 mln zł.

Projekt do kosza?

We wspominanym przez prezydenta Chorzowa 2019 roku wszystko było już gotowe do ogłoszenia przetargu na budowę stadionu. Ukończono wreszcie wtedy projekt 16-tysięcznika, mówiło się, że ma kosztować około 160 mln zł. Przetargu jednak nie doczekano. Niemal dokładnie 3 lata temu, w październiku 2019, Andrzej Kotala zwołał konferencję prasową i oznajmił, że z powodu zmian podatkowych wprowadzonych przez rząd (m.in. obniżenia podatku PIT z 18 na 17 procent i zwolnienia z niego osób do 26. roku życia) w kasie miasta braknie pieniędzy i projekt stadionu musi zostać na jakiś czas odłożony na półkę.

Dziś można chyba zaryzykować stwierdzenie, że nigdy nie doczeka się realizacji. Już w chwili powstania stadion byłby mało nowoczesny, przede wszystkim – o ograniczonym potencjale biznesowym, no i na pewno przepłacony. W sąsiednich Katowicach, gdzie budowa postępuje, koszty wzrosły o wiele procent. W Chorzowie cena też poszłaby w górę, dlatego jeśli kiedyś zaistnieją tu okoliczności do budowy – to i tak nieuniknione wydaje się wypracowanie nowego projektu, by wydać środki na coś perspektywicznego.

Ani publiczny, ani prywatny

Ale to fikcja; dziś jest bolesna dla Ruchu rzeczywistość, bo z jednej strony sportowo przewodzi dziś rozgrywkom, w których uczestniczy szereg miejskich spółek z bogatszych miejsc, jak wspomniane Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, Sosnowiec, Opole itd., a z drugiej nie jest ani miejską spółką, ani nie ma prywatnego właściciela, ani stadionu pozwalającego przyciągnąć inwestora. – Te cyfry przerażają, nie pozwalają nam na realizację wielu zadań, jak i stadionu. Tak jak powiedział prezydent Kotala: pieniędzy by starczyło dosłownie na stadion. Może zabraliście ten stadion? Przez lata mówicie, jak jest dobrze, jak dajecie, ale sytuacja miast jest dramatyczna. Nie tylko Chorzowa – mówił do przedstawicieli PiS-u radny Skórka.

Kontrował go nieco radny [Jacek Nowak], mówiąc, że za dużo na tej sali ostatnio polityki, a za mało samorządu, prosił, by zwrócić uwagę, ile zewnętrznych środków pozyskał choćby chorzowski szpital oraz sprawdzić, jak w ostatnich latach ogółem rósł budżet miasta, no i przypominał, że dzięki reformom podatkowym finalnie więcej pieniędzy zostaje w kieszeniach obywateli.

Gdzie się urządzają?

Co zostaje kibicom? Za nimi już 3 manifestacje w sprawie stadionu – w 2012, 2019 i 2022 roku, a także ubiegłoroczne symboliczne „urodziny makiety” przedstawiającej niedoszłą inwestycję. Społeczność nie załamuje rąk, choć ktoś mógłby powiedzieć, że to urządzanie się w d… . Na starej Cichej w ostatnich latach powstały pomieszczenia na wzór skyboxów, wcześniej służące pracownikom mediów. Z białych krzesełek uformowano napisy „1920” i „Ruch” na trybunie prostej i głównej, utworzono strefę gastronomiczną, odrestaurowano kawiarenkę czy szatnie, postawiono nowy sklep kibica (za środki od stowarzyszenia kibiców), wewnątrz obiektu wszystko jest odmalowane, zadbane, by służyło jeszcze przez lata.

W ostatnich dniach wygrane zostało też głosowanie w Budżecie Obywatelskim 2023, dzięki czemu na stadionie staną nowe sanitariaty z dostępem do bieżącej wody (koszt około 370 tys. zł) i nie trzeba będzie używać tylko toi-toiów. To brzmi trochę jak piłkarski trzeci świat, ale takie są realia lidera I ligi… Kibice zastanawiają się, czy w razie trzeciego z rzędu – sensacyjnego – awansu, w stronę którego mknie Ruch, Cicha spełni wymogi ekstraklasy.

– Nasz kierownik do spraw bezpieczeństwa ma rzucony temat w zasadzie od startu ligi. Nie lubimy niczego zostawiać na ostatni moment. Daj Panie Boże, żebyśmy mieli taki problem. Staramy się być przygotowani na różne scenariusze. Posprawdzaliśmy podręcznik licencyjny, wysłaliśmy też zapytanie do PZPN, co ewentualnie musielibyśmy zrobić. W kontekście ekstraklasy z pewnością musielibyśmy nad kilkoma sprawami popracować, by uzyskać licencję. To kwestia takich wymogów jak odpowiednia liczba siedzeń dla dziennikarzy czy pojemność strefy VIP – tłumaczył niedawno w „Sporcie” wiceprezes klubu Marcin Stokłosa, a w innym fragmencie naszej rozmowy nie krył, że obecnie na Cichej frekwencja musi zakręcić się w okolicach kompletu (ok. 9300) by w razie imprezy podwyższonego ryzyka klub w ogóle mógł na dniu meczowym zarobić. Na innym, nowoczesnym obiekcie, takiego problemu by nie było.

Oszczędzają, gdzie się da

Skoro zbliża się niechybnie koniec roku, to niebawem zapewne ruszy kolejna telenowela pt. „walka o miejską dotację”. Pamiętamy, że ostatnio Ruch nie został ujęty w pierwotnym projekcie budżetu miasta na 2022 rok, ostatecznie zdołał z miejskiej kasy wywalczyć 1,8 mln zł (w dwóch ratach) w ramach wykupu przez miasto akcji spółki. Teraz, skoro sytuacja finansowa samorządów jest jeszcze trudniejsza, zapewne też będzie musiał mocno zabiegać o swoje; mimo że tak sportowo, jak i organizacyjnie wiedzie mu się coraz lepiej i jest podmiotem robiącym Chorzowowi najlepszą możliwą reklamę.

Prezydent Kotala o miejskich finansach: – „Dzielimy włos na czworo, by związać koniec z końcem i zaspokoić najbardziej pilne potrzeby mieszkańców. Ceny energii, gazu, prądu, drastycznie poszły w górę. Będziemy wprowadzać oszczędności przy oświetleniu ulic, obiektów. Szukamy ich, gdzie tylko się da. W szkołach będą najniższe dopuszczalne temperatury. Kolejnym krokiem będą być może cięcia w kulturze i sporcie. Niestety, ale sytuacja jest dramatyczna”.

Inna kwestia to ta, że w przypadku części mieszkańców Ruch z pewnością zawiera się w najpilniejszych potrzebach. Ale to tak z przymrużeniem oka…



Na zdjęciu: Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala daje do zrozumienia, że gdyby nie rządowe reformy podatkowe, na Cichej być może stałby już nowy stadion, wybudowany w latach 2019-22. Słowa nic nie kosztują…
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus