Pająk: Szczęście w nieszczęściu…

Jak to się stało, że trafił pan z Dynamo Moskwa do MKS-u Będzin?
Grzegorz PAJĄK:
– To był dla mnie niefortunny zbieg wydarzeń. Początkowo miałem grać w jednym z klubów tureckich. Pewien trener z tego kraju wiele mi naobiecywał. Ostatecznie, nic się nie wydarzyło, bo ten szkoleniowiec nie dostał tam pracy. Na to się złożyło wiele przyczyn, przede wszystkim ogólny kryzys ekonomiczny w Turcji. Dużo klubów zostało zamkniętych, w wielu obcięto budżety, więc nie mogli sobie pozwolić na zagranicznych zawodników. A ja wcześniej odrzucałem oferty z Polski. Szczęście w nieszczęściu było takie, że T.J. Sanders doznał kontuzji i nie jest w stanie grać. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie w stanie kontynuować grę w siatkówkę. MKS Będzin szukał więc rozgrywającego, sięgnął po mnie i tak wylądowałem w tym klubie.

Może pan powiedzieć, o jaki klub w Turcji chodziło?
Grzegorz PAJĄK:
– Raczej nie. Wolałbym o tym nie mówić. Mogę tylko zdradzić, że to klub topowy w Turcji. W grę wchodził też inny zespół. Nic z tego jednak nie wyszło. To temat zamknięty. Teraz jestem w Będzinie.

W Dynamie Moskwa grał pan z numerem „6”, z którym kilka lat temu występował w tym klubie Bartosz Kurek… To był wybór świadomy?
Grzegorz PAJĄK:
– Nie. Nie wiedziałem, że Bartek grał z takim numerem. Dowiedziałem się o tym po sezonie. Ktoś powiedział, że zrobiłem to specjalnie „w stronę” Bartka. Jeżeli ktoś to wymyślił, to był w błędzie. A było tak: dostałem do wyboru numer 3 i 6. A, że „6” jest bliżej do mojej ukochanej „14”-tki, więc ją wziąłem. I tak to się stało. Wtedy nawet nie wiedziałem, że ileś lat temu Bartek Kurek grał w Dynamie Moskwa.

Nie było szans na to, by został pan na dłużej w niezwykle silnej lidze rosyjskiej?
Grzegorz PAJĄK:
– Nie. Po pierwsze, kluby w Rosji potrzebują kogoś do atakowania, a nie rozgrywania. Nie wiem, co musiałbym zrobić jako rozgrywający, by tam zostać? Chyba z dziesięć asów musiałbym zaserwować w meczu. Jedynym zagranicznym rozgrywającym, który utrzymuje się w lidze rosyjskiej, jest Fabian Drzyzga. On z powodzeniem sobie radzi w Lokomotiwie Nowosybirsk. Życzę mu jak najlepiej.

W sezonie 2017/18 występował pan w Aluronie Virtu Warta Zawiercie, więc powrót do PlusLigi nie był chyba zbyt trudny?
Grzegorz PAJĄK:
– Jestem w MKS-ie Będzin kilka dni i znam chłopaków. A jak nie znam, to ich kojarzę z PlusLigi. Nie musiałem się długo adoptować w nowym klubie. Między nami nie ma żadnej bariery. Musimy jednak z sobą więcej pograć, poznać się lepiej. Sytuacja drużyny nie jest najciekawsza, ale też braliśmy to pod uwagę, że możemy przegrać z GieKSą. Pracujemy dalej i nie spuszczamy głów. W Szopienicach nie mieliśmy szczęścia i tyle.

Cały czas będzińskiej drużynie czegoś brakuje, trener Jakub Bednaruk twierdzi, że przysłowiowej kropki nad „i”, by zainkasować pierwsze punkty. Ma pan swoją diagnozę sytuacji?
Grzegorz PAJĄK:
– Na pewno czegoś brakuje i trener o tym wie doskonale. W meczu z GKS-em ustawialiśmy bardzo dobrze blok, ale mimo to piłki się odbijały od chłopaków i zostawały po stronie rywali, którzy mogli powtórzyć akcję. To szczęście siatkarskie nie było rozdawane po równo i to mnie trochę boli.

MKS ma już na koncie 7 porażek i ani jednego zdobytego punktu. Ta sytuacja pana nie martwi?
Grzegorz PAJĄK:
– Jak już mówiłem, jestem w klubie dopiero kilka dni i nikt z tego nie robi tragedii. Jednak trochę ciśnienia na nas z pewnością by się przydało. Oczywiście po to byśmy zaczęli grać i wygrywać. Może nie tak, grać to my gramy, tylko brakuje punktów. Nawet na treningach nasz poziom jest bardzo wysoki, widać u wszystkich radość z trenowania. Efekty muszą w końcu przyjść. Musimy przede wszystkim zacząć zdobywać punkty, nieważne w jakim stylu, dobrym czy złym. Punkt jest punktem, trzeba wyjść na boisko i walczyć.

Jak długo zostanie pan w Będzinie?
Grzegorz PAJĄK:
– Kontrakt podpisałem do końca sezonu, z opcją przedłużenia o kolejny. Nie chcę jednak o tym teraz myśleć. Nie przyjechałem do MKS-u po to, by tylko dokończyć sezon. Najważniejsze, mam pracę. Zespół potrzebuje dobrej gry, punktów i ja jestem od tego, by to zapewnić. Będę robił wszystko, by tak było.

Na zdjęciu: Grzegorz Pająk (drugi z prawej), szybko znalazł wspólny język z będzinianami.