Patryk Skórecki. Jeszcze brakuje jakości

W lipcu w meczu sparingowym z GKS-em Bełchatów Patryk Skórecki doznał złamania kości jarzmowej. Po operacji, którą przeprowadzono w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym przy ulicy Francuskiej w Katowicach, przez miesiąc popularny „Skóra” w trakcie treningów i podczas meczów paradował w masce ochronnej. – Czy pozostał jeszcze jakiś uraz w mojej psychice? Zdarzył się tylko jeden taki moment w ostatnim meczu z Chrobrym Głogów – wyjaśnia pomocnik GKS-u Jastrzębie. – Wysoki obrońca rywali zastawił się łokciem i miałem obawy, czy nie zrobi mi krzywdy. Jednak potem wszystko było już w porządku.

W rundzie jesiennej Skórecki wystąpił tylko w 5. meczach, spędzając na boisku zaledwie 226 minut, czyli średnio 45 minut. Taki bilans z pewnością go nie satysfakcjonuje. – Nie zrażam się dotychczasowymi statystykami, trenuję bardzo ciężko, by być coraz lepszym – zapewnia niespełna 28-letni piłkarz. – Muszę pokazać trenerowi Jarosławowi Skrobaczowi, że należy mi się granie od początku meczu i do tego cały czas dążę.

Jaki był dla Patryka Skóreckiego najtrudniejszy mecz w tej rundzie? Pierwszy, w którym zagrał, czyli ze Stomilem Olsztyn? – Trudno mi wskazać konkretny mecz, ponieważ wszystkie były dla mnie takie same – przekonuje Patryk Skórecki. – Najtrudniejszy był dla mnie okres zaraz po operacji, ponieważ wznowiłem treningi już tydzień po zabiegu. Po zajęciach czułem się bardzo dobrze, wracałem do domu, jadłem obiad i nagle odcinało mi prąd. Przez 2-3 godziny zasypiałem, nim wróciłem do siebie. Autentycznie byłem w szoku, to był najtrudniejszy moment w mojej karierze. Sama gra w masce nie była tak deprymująca, miałem niemal stuprocentowy komfort. Piłkę na ziemi widziałem doskonale, jednym problemem było ograniczone pole widzenia z obu stron, lewej i prawej. Nagle z boku wybiegał przeciwnik, którego wcześniej nie zauważyłem. To na początku było trochę deprymujące, ale się do tego przyzwyczaiłem i nie narzekałem.

Jarosław Skrobacz: Grzegorz Drazik wybronił nam mecz

Po dziewięciu kolejkach jastrzębianie zajmują w tabeli Fortuna I Ligi siódme miejsce w tabeli z dorobkiem 14 punktów. Czy są z niego zadowoleni? W bieżących rozgrywkach ich „przekleństwem” są mecze wyjazdowe. Jeszcze żadnego – w pięciu próbach – nie wygrali. – Cieszy to, że nie przegrywamy, u siebie wygrywamy, na wyjazdach remisujemy – wylicza Patryk Skórecki. – Zdaję sobie sprawę z tego, że nie dajemy tyle jakości, ile byśmy chcieli i ile możemy dać. Jak wskoczymy na swój pułap, zaskoczymy całą ligę. Teraz gramy przeciętnie, mimo to gromadzimy punkty. Jak wskoczymy na najwyższe obroty, powinniśmy mieć serię zwycięstw.

W sobotę piłkarzy GKS-u Jastrzębie czeka was wizyta w Sosnowcu, u spadkowicza z ekstraklasy. Czy to będzie dla podopiecznych Jarosława Skrobacza najtrudniejszy mecz wyjazdowy z dotychczas rozegranych? – Nie odważę się tak powiedzieć, bo poprzedni nasi rywale również byli bardzo wymagający – twierdzi „Skóra”. – Z doświadczenia wiem, że zdarzają się mecze, że bardzo szybko i łatwo strzelasz dwie-trzy bramki i sprawa jest załatwiona. A czasami męczysz się okrutnie, bo przeciwnik cofa się i trudno sforsować jego zasieki obronne. Tak jak to zrobił u nas Chrobry. Wiedziałem wtedy, że jest to mecz do jednej bramki, kto ją zdobędzie, wygra. Z Zagłębiem spodziewam się bardziej otwartego meczu, zrobią się „dziury” między strefami i łatwiej będzie strzelić gola. Wierzę, że to my przechylimy szalę zwycięstwa na swoją stronę.

 

Na zdjęciu: Patryk Skórecki (przy piłce) wierzy, że jego drużyna jeszcze zaskoczy przeciwników.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem