PGE Spójnia Stargard – GTK Gliwice. Zapomnieli o skuteczności

Zmiana trenera pomogła tylko na jeden mecz. Gliwiczanie znów przegrali, tym razem w Stargardzie. Trudno wygrać, gdy ma się skuteczność z rzutów z gry niewiele ponad 30 procent.


Marosz Kovaczik w debiucie w roli szkoleniowca GTK wygrał z HydroTruckiem Radom. W kolejnym meczu już tak dobrze nie było.

Mecz ze Spójnią od początku nie układał się po myśli gliwiczan. Grali słabo. W ich poczynaniach było sporo nerwowości, co przekładało się na skuteczność. Była ona fatalna. Goście pudłowali nawet z wydawałoby się czystych pozycji. Piłka nie chciała wpaść do kosza ani po rzutach z dystansu, ani oddawanych z bliska. W pierwszej kwarcie trafili zaledwie cztery z 19 rzutów z gry!

Miejscowi też mieli problemy z celnością, ale mniejsze i to pozwoliło im kontrolować wynik. Po blisko pięciu minutach, po trafieniu Baylee Steele’a wygrywali 7:2. Potem jeszcze powiększyli przewagę do dwucyfrowych rozmiarów (18:8), a po 20 minutach mieli 13 punktów w zapasie (34:21). Gdy po przerwie wzrosła ona do 16 „oczek”, wydawało się, że jest po meczu, że gospodarzom nic złego się już nie może stać.

Zdekoncentrowali się, za to gliwiczanie nie zamierzali rezygnować. Strata ich nie speszyła. Nie mając nic do stracenia, nie czując już presji związanej z wynikiem, zaczęli grać zdecydowanie lepiej. O nieprzeciętnych umiejętnościach strzeleckich przypomniał sobie Jabarie Hinds. Amerykanin w poprzednich sezonach był królem strzelców, w tym częściej zawodzi, niż ciągnie drużynę. W kilka minut zdobył jednak siedem punktów i przewaga PGE Spójni zaczęła topnieć. Na początku ostatniej kwarty dobry okres mieli także Kristijan Krajina oraz Jonathan Williams. GTK zdobyło siedem kolejnych punktów. Na pięć minut przed końcem miało do odrobienia zaledwie dwa „oczka” (48:50). Mieli nawet szanse na wyjście na prowadzenie. Daniel Gołębiowski nie trafił jednak zza linii 6,75m, nie poszczęściło się również Filipowi Putowi.

Gospodarze wykorzystali błędy rywali. Ważne rzuty trafili Kerron Johnson oraz Admon Gilder. Ten pierwszy wytrzymał też próbę nerwówo. Gliwiczanie w końcówce uciekali się do fauli, ale Amerykanin na linii rzutów wolnych się nie mylił. Dzięki temu PGE Spójnia konsekwentnie odbudowywała „przewagę”.

PGE Spójnia Stargard – GTK Gliwice 64:54 (18:8, 16:13, 16:20, 14:13)

STARGARD: Gilder 19 (2×3), Steele 11, Szymkiewicz 2, Młynarski 6, Johnson 12 – Śnieg 3, Gray 6, Spires 5, Grudziński. Trener Maciej RACZYŃSKI.

GLIWICE: Radwański, Put, Stumbris 9 (1×3), Dodd 4, Hinds 11 (1×3) – Wiśniewski 1, Gołębiowski, Krajina 12, Williams 13 (1×3). Trener Marosz KOVACZIK.


Na zdjęciu: Jabarie Hinds tylko momentami grał dobrze.
Fot. Adam Starszyński/pressfocus