Piast Gliwice. Grają tak, jakby przerwy nie było


Zanim ligowe zmagania powstrzymała pandemia, Piast Gliwice w dobrym stylu pokonał Arkę i Legię. Zwyżka formy była widoczna i jest kontynuowana. Mistrz Polski, z czterema wygranymi z rzędu, czeka już na wtorkowe derby Górnego Śląska z Górnikiem.


Mecze z Wisłą Kraków i Koroną, zespołami mającymi noże na gardłach i notującymi niedawno dobre wyniki, były dla Piasta testami zarówno całego okresu przygotowań, jak i rozgrzewką przed wtorkowymi derbami z Górnikiem. Postanowiliśmy wyciągnąć kilka wniosków, jakie nasuwają się po restarcie w wykonaniu mistrzów Polski.

1. Znak jakości „F”

Zacznijmy od sztabu szkoleniowego i trenera Waldemara Fornalika. Już od czasów jego pracy w Ruchu Chorzów znakiem rozpoznawczym było świetne i umiejętne przygotowanie drużyny. Pod tym względem zespoły prowadzone przez byłego selekcjonera nigdy nie zawodziły. Tym razem przerwa i okres przygotowawczy były nietypowe, inne od wszystkich z przeszłości.

I co? I nic! Wygląda na to, że sztab gliwiczan wykonał kawał dobrej roboty, bo zespół prezentuje się tak, jakby nie miał przymusowej przerwy. Gdy trzeba bronić, to broni; gdy trzeba naciskać i atakować, to tak właśnie jest. Mistrz znów przypomina samonapędzającą się machinę, która w poprzednim sezonie – dzięki fenomenalnej końcówce – sięgnęła po historyczny tytuł.

2. Presja to nie problem

Bardzo cenna cecha, bo tyczy się najlepszych. Piast Gliwice nie jest już ligowym szaraczkiem, jest obrońcą tytułu! Wszyscy w klubie powtarzają, że na własnej skórze przekonali się, że zmieniło się postrzeganie gliwiczan. Wymagania i przeszkody rosną, ale zespół Piasta zdaje sobie z nimi świetnie radzić. Przed tygodniem wielu straszyło gliwiczan krakowską Wisłą, a ten wyszedł jak po swoje i zmiótł rywala.

W piątek Korona, mocno „napompowana” przez trenera Macieja Bartoszka, prężyła muskuły i z impetem zaczęła mecz, ale Piast dopiął swego, nie stracił wiary, konsekwentnie dążąc do udokumentowania przewagi. Gliwiczanie nauczyli się być faworytem i wiedzą jak prowadzić grę, gdy rywal cofa się całym zespołem.

– Dość wcześnie straciliśmy bramkę, ale nie daliśmy za wygraną. Po golu na 1:1 powiedzieliśmy sobie, że ten mecz nie jest jeszcze przegrany. Wierzyliśmy w zwycięstwo, walczyliśmy o każdą piłkę i każdy metr boiska. To było skuteczne i sprawiło, że to spotkanie zakończyło się dla nas korzystnie – komentował pomocnik Piasta, Tiago Alves.

3. Felix lepszy niż… orzeszki

Jorge Felix to niezwykle sympatyczny człowiek, świetny piłkarz, ale i 100-procentowy profesjonalista. Choć jego przyszłość po sezonie jest wciąż wielką niewiadomą, nie widać po nim jakikolwiek rozterek, czy oszczędzania się. Nie można wykluczyć, że za półtora miesiąca skorzysta z lukratywnej oferty i opuści Piasta, ale obecnie daje z siebie 120 procent.

Felix rozgrywa fenomenalny sezon i naprawdę może powalczyć o koronę króla strzelców. 14 goli robi wrażenie, ale Hiszpan daje zespołowi dużo więcej. Bardzo trudno odebrać mu piłkę, jest wszędobylski, nie boi się strzelać z dystansu i pod bramką zawsze stanowi spore zagrożenie. Rywale coraz bardziej muszą łamać przepisy, żeby go powstrzymać.

4. Koncentracja to podstawa

Nie można jednak tylko chwalić Piasta, bo… mankamenty w jego grze są i sztab szkoleniowy zdaje sobie z tego sprawę. Przed wznowieniem rozgrywek pytaliśmy trenera Fornalika, czy kluczem do odnoszenia zwycięstw przy pustych trybunach będzie koncentracja. Odpowiedział, że to ważny element. Było to widać w Kielcach. Koncentracji zabrakło – w początkowej fazie – Frantiszkowi Plachowi, który powinien wiedzieć, jakie umiejętności posiada Petteri Forsell. Jego strzał z rzutu wolnego był jak najbardziej do obrony, a stracony gol mógł drogo kosztować gliwiczan.

Innym dowodem braku koncentracji, bo jak inaczej to tłumaczyć, były dwie sytuacje z udziałem Patryka Tuszyńskiego. Niewiarygodne wydaje się „pudło” z metra (!) lub maksymalnie dwóch, a sytuacja dwóch na jednego była klasykiem z treningów i nawet z zamkniętymi oczami powinna zakończyć się golem. Piast zamiast prowadzić 3:1 mógł zremisować 2:2 i jego cały trud poszedłby na marne. Teraz się udało, ale gliwiczanie muszą wyciągnąć wnioski.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Zobacz jeszcze: Rozmowa z Piotrem Parzyszkiem, napastnikiem Piasta