Piast Gliwice. Miało być lepiej

Piast potrzebuje punktów i dzisiejszy mecz z Radomiakiem będzie okazją, żeby w końcu wygrać. To spotkanie będzie wyjątkowe przede wszystkim dla Michała Kaputa.


Gdy w styczniu tego roku gliwiczanie postanowili skorzystać z klauzuli wykupu [Michała Kaputa] z Radomiaka, pozytywnych komentarzy dotyczących tego transferu było całe mnóstwo. Na papierze wyglądało to na konkretny i świetny ruch. Kaput był jednym z objawień Radomiaka, piłkarzem, który wykonywał „czarną robotę” w pomocy, mającym wiele przechwytów, dobrze grającym w defensywie i będącym odpowiedzialnym za swój rejon boiska.

Raczej epizody

Po całej rundzie wiosennej i 1/3 obecnego sezonu można powiedzieć, że oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością. Na pierwszy rzut oka jeszcze tak źle nie jest. Wiosną Kaput rozegrał 11 meczów, a w tym sezonie, licząc z Pucharem Polski, już 10. Problem w tym, że najczęściej bywa on rezerwowym, pojawia się w końcówkach, a gdy sporadycznie gra w wyjściowym składzie, to pełnych meczów nie rozgrywa. Inny problem jest bardziej poważny. Obserwując grę 24-letniego pomocnika trudno wyróżnić go za cokolwiek. Najczęściej wtapia się on w tłum, grając bardzo asekuracyjnie. Nie przypomina zawodnika z Radomiaka, który w niektórych statystykach był wyróżniającym się piłkarzem całej ligi.

Jaka przyszłość pomocnika?

Jeśli chodzi o hierarchię gliwickich pomocników, to wyżej stoją akcje Toma Hateleya, Michała Chrapka, Grzegorza Tomasiewicza i Patryka Dziczka. Ten ostatni jest dobitnym przykładem na to, że Kaput w Gliwicach wciąż nie pokazał pełni – albo przynajmniej większości – swojego potencjału. „Dziku” nie grał przez 1,5 roku, ale szybko nadrobił zaległości i złapał rytm. Ostatnio to on jest podstawowym gracze drużyny Waldemara Fornalika, a Kaput jest jedynie zmiennikiem, uzupełnieniem. Ktoś może powiedzieć, że nie minął jeszcze rok od transferu i na pełną ocenę piłkarza przyjdzie czas. Poza tym, przy Okrzei musieli mocno wierzyć w piłkarza, skoro jego kontrakt obowiązuje do 2025 roku. Może być też tak, że 24-letni pomocnik potrzebuje meczu na przełamanie, spotkania, w którym zagra, jak za najlepszych czasów w Radomiaku i uwierzy w siebie. Może być też tak, że po prostu Kaput w Piaście się nie odnalazł i nie zazębiło to tak, jak wszyscy się tego spodziewali. 

Spodziewają się „ciężarów”

Być może swoje minuty w dzisiejszym meczu Kaput otrzyma. Raczej jednak nie należy spodziewać się gry w wyjściowym składzie. Do gry powrócił Damian Kądzior, a pod znakiem zapytania stoi jedynie występ kontuzjowanego w ostatnim czasie Ariela Mosóra. W drużynie Radomiaka na pewno nie zagrają kontuzjowani Thabo Cele i Daniel Pik, dla których ta runda już się raczej skończyła. Z kolei w meczu ze Śląskiem Wrocław czwartą żółtą kartkę w sezonie obejrzał Raphael Rossi. Obrońca przy Okrzei więc nie zagra. Gliwiczanie spodziewają się trudnej przeprawy, bo mają w pamięci oba mecze z poprzedniego sezonu, gdy trudno im było znaleźć sposób a drużynę z Radomia.

Potwierdza to pomocnik Piasta Tom Hateley. – Pamiętam oba spotkania w zeszłym sezonie, które również były ciężkie dla Radomiaka, jednak my musimy skoncentrować się na sobie. Przygotujemy się, będziemy mieli analizę i o przeciwniku będziemy wiedzieć wszystko. Zależy nam na punktach i zrobimy wszystko, żeby nasza sytuacja uległa poprawie. Chcemy dzięki wygranej w pucharze nabrać rozpędu, bo jeśli nie uda się przełamać w lidze, to pucharowe zwycięstwo nie będzie miało znaczenia. Naszym celem jest zagrać w poniedziałek na sto procent, zebrać punkty i iść w górę tabeli – podkreśla Anglik, który w niedawnym meczu Pucharu Polski zdobył swoją pierwszą bramkę dla gliwiczan w tym sezonie.


Na zdjęciu: Michał Kaput pewnie inaczej sobie wyobrażał swoją rolę w Piaście

Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus