Piast Gliwice. Ostatni z listy transferowej

Serb Nikola Stojiljković jest ostatnim z piłkarzy wystawionym przez Piasta na listę transferową tej zimy, który nie zmienił barw klubowych. Dlatego wylądował w rezerwach i wciąż pobiera wcale nie taką niską pensję.


Można pokusić się o tezę, że to drugi najdroższy piłkarz w historii rezerw Piasta. Kilka lat temu polski, lokalny futbol od środka poznawał na własne skórze reprezentant Estonii Konstantin Vassiljew. Teraz pierwszy mecz w Piaście II ma za sobą Stojiljković. 29-letni napastnik rozegrał 75 minut w meczu IV ligi śląskiej. Rezerwy gliwiczan pokonały na wyjeździe Kuźnię Ustroń 2:1. Serb gola nie strzelił, czyli nadal z jego skutecznością nie jest najlepiej.

Porozumienie odciąży budżet?

A to między innymi dlatego po pół roku pobytu na Górnym Śląsku został decyzją sztabu i władz wystawiony na listę transferową tej zimy. Serb nie był sam, ale wszyscy pozostali piłkarze znaleźli nowych pracodawców. Czy Stojiljković ofert nie miał, czy po prostu dobrze i wygodnie mu w Gliwicach tego nie wiemy. Natomiast wiemy, że ten transferowy niewypał będzie trochę kosztował. Serbski napastnik podpisał kontrakt do lata 2023 roku, a kwota należy raczej do wyższych niż niższych w ekstraklasie.

Możemy jedynie powiedzieć, że w przypadku gdyby księgowa Piasta musiała wypłacać Nikoli pensje za cały kontrakt, to suma ta miałaby sześć zer. Takiego scenariusza się jednak nie spodziewamy, a latem (może nawet wcześniej) obie strony zapewne postarają się znaleźć kompromis. Tak czy owak wygranym będzie piłkarz a nie klub, który poniesie koszty.

Pomyłka szybko naprawiana

Wracając do samego zawodnika i jego transferu. Po odejściu Jakuba Świerczoka starano się zminimalizować wyrwę w ataku. Jednym piłkarzem się tego nie udało wtedy zrobić, dlatego na Okrzei trafił Hiszpan Alberto Toril, a w ostatniej chwili jeszcze właśnie Stojiljković. CV Serba nie było takie złe, bo swego czasu grał w Portugalii. Nikola jednak najpierw przegrał rywalizację z Torilem, a potem nie potrafił wykorzystać szans, które jednak otrzymywał. W efekcie czego jesienią w lidze rozegrał osiem meczów, strzelił jednego gola, łącznie na boiskach spędzając 133 minuty.

Tej zimy przy Okrzei przyznano się do letnich błędów i postanowiono naprawić i poprawić siłę ognia, która najmocniej kulała w pierwszej części sezonu. Z tego powodu do Piasta trafił Rauno Sappinen i wrócił Kamil Wilczek. Dziś Piast w ataku prezentuje się zacniej niż kilka miesięcy temu. Toril, który był pewniakiem jest opcją numer 3, a dla wspomnianego Nikoli zabrakło już miejsca.

Historia Stojiljkovicia jest pewnie jedną z wielu podobnych w polskich klubach, ale jest też przypomnieniem, że z transferami można się bardzo łatwo pomylić, nigdy nie uda się trafiać ze wszystkimi ruchami, no i niestety błędy w poważnym futbolu są bardzo kosztowne. Dla fanów IV ligi śląskiej Nikola może być atrakcją, jeśli jednak zacznie sportowo odgrywać jakąkolwiek rolę.

Wspomniany na początku Vassiljew podszedł do tematu bardzo profesjonalnie. – Robię to, co do mnie należy. Trener wystawia mnie w każdym z meczów, wychodzę na boisko i pomagam tym młodym chłopakom – mówił w 2018 roku „Kostia”. Zobaczymy, jak zareaguje serbski napastnik…


Na zdjęciu: Nikola Stojiljković po epizodach w ekstraklasie, dziś poznaje uroki II grupy IV ligi śląskiej…
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus