Czwórka z plusem dla Biegańskiego

Trener tyszan ocenił w skali szkolnej występ bohatera meczu ze Skrą.


Okazałe zwycięstwo GKS-u Tychy w meczu ze Skrą Częstochowa mocno zmieniło opcję kibiców trójkolorowych. Drużyna Dominika Nowaka po 13. kolejce awansowała bowiem na 8. pozycję i do podium ma tylko 4 punkty straty.

Ważne jest także to, że wreszcie istotną rolę w tyskim zespole odegrał Jan Biegański. Wypożyczony z Lechii Gdańsk 19-latek zaimponował dojrzałością i mądrością, biorąc na siebie w pierwszej połowie ciężar gry oraz odpowiedzialność za wynik.

Dyspozycja idzie w górę

– Na pewno na występ Janka Biegańskiego w meczu ze Skrą musimy patrzeć przez pryzmat jego bramek, które w końcówce pierwszej połowy zapewniły nam prowadzenie 2:0 – mówi trener tyszan. – Zarówno ten pierwszy gol strzelony po podjęciu odważnej decyzji o strzale głową z 16. metra, jak i trafienie z 55. metrów w ostatniej akcji przed przerwą dla przebiegu spotkania miały kluczowe znaczenie. Z samej gry naszego młodego pomocnika też możemy być jednak zadowoleni, bo widać, że jago dyspozycja idzie w górę. Także pod względem motoryki. Przypomnę bowiem, że przed powrotem do Tychów Janek bardzo długo nie grał pełnych 90 minut w meczach ligowych więc w aspekcie czucia piłki także musiał wykonać odpowiednią pracę.

Myślę, że jej efekty już się uwidaczniają, ale jeszcze jest co poprawiać. Choćby zgranie i zrozumienie się z kolegami z zespołu, bo przecież przez te półtora roku jego nieobecności w tyskim zespole sporo się w nim zmieniło i potrzeba czasu, żeby wszystko funkcjonowało na najwyższym poziomie. Dlatego ciesząc się z tego co Biegański zademonstrował w meczu ze Skrą i dostrzegając to nad czym jeszcze musi pracować wystawiłbym mu w szkolnej skali ocen 4 z plusem.

Wizytówka tyskiego zespołu

Ten brakujący do pełnej piątki ułamek ujawnił się szczególnie w drugiej połowie. – Jeszcze więcej oczekuję od Janka w grze defensywnej, ale i w ofensywie też można sporo poprawić – dodaje szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Nie znaczy to jednak, że narzekam, albo wybrzydzam po meczu wygranym 5:0 tylko zapewniam, że będziemy Biegańskiego dalej rozwijać. Chcę żeby z treningu na trening i z meczu na mecz był lepszym zawodnikiem, bo widzę, że można od niego tego wymagać. Z drugiej strony nie chciałbym jednak, żeby gra GKS-u Tychy opierała się tylko na jednym filarze.

Pracujemy nad tym, żeby ten fundament naszej gry był znacznie szerszy i dlatego nie zachwycając się wynikiem meczu ze Skrą pracujemy nadal nad mechanizmami i systemem gry, który ma być wizytówką tyskiego zespołu. Ciągle jesteśmy w fazie budowania drużyny i myślę, że taka prawdziwa ocena tego co zrobiliśmy powinna przyjść dopiero po zimie. Wtedy powinniśmy grać 30-40 procent lepiej niż teraz, ale to nie znaczy, że w tej chwili mamy grać słabiej. Wręcz przeciwnie każdy nadchodzący mecz traktujemy jako ten najważniejszy w sezonie realizujemy swój plan.

Dwie asysty Mikity

W tym planie ważną rolę odgrywają napastnicy o czym świadczy najlepszy w I lidze dorobek bramkowy GKS-u Tychy. W 24 trafieniach największy udział ma Mateusz Czyżycki z 6 golami na koncie, ale to nie jego 2 trafienia w spotkaniu ze Skrą lecz akcje, po których trafiał najbardziej ucieszyły trenera tyszan.

– Mateusz Czyżycki obydwa gole strzelił po akcjach, które „wałkujemy” na treningach – wyjaśnia opiekun trójkolorowych. – Dwa razy Patryk Mikita wszedł więc odważnie w polu karnym dochodząc do prostopadle zagranych piłek i dograł w pole bramkowe otwierając drogę do bramki. Wykorzystujemy mobilność Patryka, który do tych dwóch asyst dorzucił jeszcze gola po wrzutce Mateusza z lewego skrzydła. Ten gol był mu potrzebny, bo wiedzę, że mocno pracuje i takie przełamanie było mu bardzo potrzebne.

Jak z treningowego podręcznika

– Wszystkie bramki w drugiej połowie były jak z treningowego podręcznika. Ważna w nich była także aktywność pomocników z Krzyśkiem Machowskim na czele i to także utwierdza mnie, że idziemy w dobrym kierunku. Dużo rozmawiamy, dopracowujemy akcje i to przekłada się na mecze, bo gra wychodzi nam coraz lepiej, a bramki i punkty stanowią nagrodę za robotę wykonaną w tygodniu – kończy Dominik Nowak.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus