Piastowi piach w oczy

Gliwiczanie byli o krok od zwycięstwa nad mistrzem Polski, ale muszą zaakceptować tylko jeden punkt. Piast bramkę stracił w doliczonym czasie gry.


Siedzący ze spuszczonymi głowami piłkarze gospodarzy po końcowym gwizdku w meczu z mistrzem Polski. Taki obrazek, pomimo remisu, miał miejsce przy Okrzei w niedzielne popołudnie. Trudno się dziwić, bo Piast zrobił bardzo dużo, by dopisać sobie kolejne ważne trzy punkty.

Nie byli sobą

Trener Aleksandar Vuković przed meczem przyznawał, że spodziewa się zmian w składzie Lecha, co niekoniecznie może być ułatwieniem dla jego drużyny. Wszystko z powodu tego, że „Kolejorz” jest pomiędzy pierwszym a drugim meczem ze szwedzkim Djurgarden w ramach rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Trener John van den Brom nie zaskoczył więc Vukovicia, bo wymienił aż siedmiu piłkarzy z czwartkowego meczu europejskich pucharów. Przemeblowania w składzie plus murawa, która po ostatnich opadach została obficie obsypana piaskiem, mocno utrudniły Lechowi grę przy Okrzei. Piast też miał trudności, ale lepiej odnalazł się na wymagającym boisku.

Gospodarze bardziej konkretni

Mimo tego to Lech mógł, a powinien strzelić jako pierwszy gola. W pierwszej ofensywnej akcji tego meczu Filip Marchwiński z kilku metrów nie posłał piłki do pustej bramki, lecz uderzył obok niej. To była tylko jedna z dwóch groźnych akcji poznaniaków nie tylko w pierwszej połowie, a w całym meczu, bo Michał Skóraś, też w pierwszej połowie trafił w słupek. Tak jak wspominaliśmy, to Piast wyglądał lepiej, choć nie oznacza to, że był częściej przy piłce. Gospodarze byli mocno zdeterminowani, agresywniejsi i bardziej konkretni w swoich poczynaniach. Szczególnie dobrze radzili sobie pomocnicy, którzy stwarzali spore zagrożenie. Grzegorz Tomasiewicz zmusił do interwencji Filipa Bednarka, a Damian Kądzior trafiłw słupek.

Minuty do pełni szczęścia

Zespół trenera Vukovica zaatakował jeszcze odważniej po zmianie stron i taka taktyka przyniosła efekt, ale miejscowi kibice przeżyli huśtawkę nastrojów. Po faulu Amarala na Pyrce sędzia Daniel Stefański podyktował rzut karny. Patryk Dziczek, który w tym sezonie był perfekcyjnym wykonawcą „jedenastek”, tym razem nie uderzył tak dobrze, a w dodatku wyczuł go bramkarz „Kolejorza”, który odbił piłkę przed siebie. To jednak nie był koniec, bo skuteczną dobitką popisał się jednak Michał Chrapek i Piast siłą woli objął prowadzenie. Od tego momentu gliwiczanie skupili się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów i niedopuszczeniu Lecha go groźnych sytuacji. Ten plan, zwłaszcza na tak kiepskiej murawie, udawał się do 93 minuty meczu. Wystarczyło jednak, że Mikael Ishak wygrał jeden z nielicznych pojedynków główkowych z gliwickimi defensorami, a Gruzin Nika Kwekweskiri uderzył bez zastanowienia. Strzał okazał się nie do obrony dla Frantiszka Placha i w taki oto sposób Lech rzutem na taśmę zdobył punkt w Gliwicach. Pewnie przed meczem wielu kibiców Piasta remis z Lechem wzięło by w ciemno, ale w takich okolicznościach niedosyt jest jak najbardziej zrozumiały.


Piast Gliwice – Lech Poznań 1:1 (0:0)

1:0 – Chrapek, 64 min (bez asysty), 1:1 – Kwekweskiri, 90+3. (asysta Ishak)

PIAST: Plach – Pyrka, Mosór, J. Czerwiński, Katranis – Tomasiewicz (85. Holubek), Dziczek – Kądzior (78. Sobczyk), Chrapek (78. Hateley), Ameyaw (69. Felix) – Wilczek. Trener Aleksandar VUKOVIĆ.

LECH: Bednarek – A. Czerwiński (75. Pereira), Salamon, Szatka (61. Gurgul), Douglas – Kwekweskiri, Murawski – Ba Loua (75. Sobiech), Marchwiński (61. Amaral), Skóraś (61. Velde) – Ishak. Trener John VAN DEN BROM.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Żółte kartki: Mosór (89. faul), Pyrka (89. nies.zach.) – Skóraś (45+1. faul), Gurgul (77. faul), Pereira (88. faul)


Na zdjęciu: Patryk Dziczek (z prawej) mimo dobrej gry, nie wykorzystał rzutu karnego, ale na szczęście Piast zdobył bramkę i punkt.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus