Górnik wygrał wojnę z Azotami

To pierwsza porażka zespołu prowadzonego przez Bartosza Jureckiego w tym sezonie, w siedmiu meczach. Dzięki zwycięstwu NMC Górnik zrównał się punktami z brązowymi medalistami ostatnich czterech lat.

Zabrzańska hala Pogoni wypełniła się do ostatniego miejsca, a kibice nieustannym dopingiem stworzyli znakomitą atmosferę podczas spotkania dwóch odwiecznych rywali. To była prawdziwa bitwa dwóch godnych siebie rywali. Tak jak w poprzednich latach spotkanie nie zawiodło miłośników handballu, choć od pięknych akcji więcej było twardej męskiej gry i emocji.

Górnik zaczął z taktyką, która przyniosła mu powodzenie przed kilkunastoma dniami w Płocku, gdzie sensacyjnie pokonał Orlen Wisłę (26:25) – czyli siedmioma zawodnikami w ataku z pustą bramką.

Choć już na początku spotkania skrzydłowy Azotów Jerko Matulić wykorzystał błąd gospodarzy i zdobył dzięki temu łatwego gola, zabrzanie konsekwentnie trzymali się planu. Budowali misterne akcje, a cierpliwa gra z dwójką kołowych zdawała egzamin – dogodnych pozycji wypracowanych przez cały zespół nie marnowali Jurij Gromyko i Marek Daćko.

Przed upływem kwadransa, także dzięki dobrej grze obronnej i udanym interwencjom Mateusza Korneckiego NMC Górnik wypracował 3-bramkową przewagę (8:5), ale gdy na ławce kar musiał usiąść Michał Adamuszek, puławianie odrobili straty i wyszli nawet na prowadzenie. Ostatnie minuty to jednak znów popis zabrzan i znów 3 bramki zaliczki (15:12).

Owacje dla Martina

Znów jednak goście straty odrobili z nawiązką, w czym pomogły dwa szybkie wykluczenia Aleksa Tatarincewa. Gospodarze zaczęli drugą odsłonę od wyniku 0:4 i dopiero po upływie prawie 7 minut odważne wejście Szymona Sićki przełamało ofensywny impas. A w 40 min. po trafieniu Iso Sluijtersa mecz zaczynał się jakby od nowa (18:18).

W 43 min. na parkiecie po raz pierwszy od kwietnia pojawił się owacyjnie witany Martin Galia. I czeski bramkarz szybko wprawił kibiców w ekstazę, broniąc rzut karny bezbłędnego wcześniej Jerko Matulicia.

Górnik znów uciekł na 2 bramki (22:20 w 49 min.) po rzucie rozpaczy z biodra Marka Daćki przy uniesionej ręce sędziego sygnalizującej koniec czasu. Piłkarze Azotów zaczęli się mylić, choć kilkakrotnie ratował ich w bramce Wadim Bogdanow. Górnik wykorzystywał błędy gości i po 5 kolejnych minutach było już 25:22 dla gospodarzy.

Gdy jednak Bogdanow przerzucił piłkę przez całe boisko do pustej bramki zabrzan, ich przewaga znów stopniała do 1 gola (25:24). Bohaterem drugiej połowy byli w zespole Górnika Iso Sluijters i Sasza Buszkow, którzy nie mylili się w decydujących momentach. To ich trafienia – przedzielone tylko bramką Masłowskiego – zapewniły Górnikowi cenny zwycięstwo.

NMC Górnik Zabrze – Azoty Puławy 28:25 (15:13)

GÓRNIK: Kornecki, Galia, Zapora – Gluch 1, Daćko 5, Tomczak 3, Gromyko 4, Sluijters 5, Czuwara 1, Buszkow 5, Tatarincew, Gliński, Bąk 3/1, Sićko 1, Adamuszek. Kary: 10 min. Trener Rastislav TRTIK.

AZOTY: Bogdanow 1 – Kaleb 4, Panić 4, Podsiadło 3, Łyżwa, Matulić 6/2, Skrabania, Rogulski 1, Grzelak 2, Masłowski 2, Titow 1, Kasprzak, Prcze 1, Gumiński, Seroka. Kary: 10 min. Trener Bartosz JURECKI.

Sędziowali: Bartosz Leszczyński i Marcin Piechota (Płock).

Widzów: 1000.

 

Tomasz Mucha