Wypromuje się jak Trela?

Owszem wszystkich pokładanych nadziei nie spełnili choćby Jakub Szumski czy Alberto Cifuentes, ale trzy wyżej wymienione nazwiska odegrały i odgrywają znacznie poważniejszą rolę w Piaście. A historie Treli i Placha mają wspólne cechy.

Nieprzyjemne rozstanie

30-letni obecnie bramkarz Bruk-Betu Termaliki Nieciecza do Gliwic trafił za darmo w lipcu 2011 roku. Mimo, że miał za sobą udany czas w drugoligowym Okocimskim Brzesko, był postacią kompletnie anonimową, w dodatku mówiło się, że tuż po transferze musiał zrzucić… 9 kilogramów! Trener Marcin Brosz i jego asystent Dariusz Dudek postawili na Trelę dopiero w październiku. Ligowy debiut przypadł na wyjazdowy mecz 14. kolejki z Kolejarzem Stróże. Trela nie puścił gola, a Piast wygrał 1:0 i kontynuował swój marsz do ekstraklasy. Golkiper z kolei kontynuował dobrą grę i w sezonie 2011/12 zaliczył 16 meczów, stając się numerem jeden gliwickiej bramki.

Tak też było po awansie do ekstraklasy. W dwóch kolejnych sezonach Trela był wyborem numer jeden. Bramkarz zwrócił na siebie uwagę wielu polskich klubów, ale wydawało się, że zostanie przy Okrzei. Tak się jednak nie stało, a rozstanie miało miejsce w nieprzyjemnej atmosferze. – Potwierdzam, że Darek swojej umowy nie przedłuży. Nie poszło jednak o pieniądze, ale o osobistą urazę do poprzedniego prezesa – mówił wtedy „Sportowi” Grzegorz Jaworski, pełniący ówcześnie obowiązki prezesa gliwiczan. Zdaniem Jaworskiego poprzedni prezes (Jarosław Kołodziejczyk – przyp. red.) nie potrafił odpowiednio poprowadzić negocjacji w sprawie przedłużenia kontraktu. Zawodnik uniósł się honorem i wybrał Lechię Gdańsk. Podstawowy bramkarz Piasta odszedł za darmo. Dzięki wyrobionej marce Trela zaliczył nie tylko grę w Lechii, ale i w Bełchatowie, czy w Kielcach.

Cierpliwość nagrodzona

Podobnie może być w przypadku Frantiszka Placha. Co prawda relacje między słowackim bramkarzem a władzami klubu są zdecydowanie lepsze niż Treli, nie miał nigdy nadwagi, a golkipera obowiązuje kontrakt do 31 grudnia 2020 roku, ale udana końcówka jesieni i początek wiosny, sprawiły, że dziś wszyscy wiedzą, jak dobrym bramkarzem jest Plach. Słowak, który nie marudził, że na swoją szansę musiał czekać ponad pół roku, bo w dobrej formie był Jakub Szmatuła. Gdy jednak wszedł do bramki pokazał, że nie zamierza łatwo oddać miejsca. W tym roku Frantiszek obronił rzuty karne w meczach z Lechem i Arką, a także był bohaterem niedawnych derbów z Górnikiem, gdzie nie dał się przechytrzyć żadnemu z ofensywnych graczy zabrzan.

W pięciu wiosennych meczach trzykrotnie zachował czyste konto. Łącznie w tym sezonie zagrał w 17 meczach, 7 razy nie dając się pokonać. – Jestem spokojnym typem człowieka, zarówno w domu, jak i na boisku czy w piłkarskiej szatni. Podchodzę do wszystkiego z hasłem: „Po co się denerwować?”. Czekałem na swoją szansę długo, ale tak to bywa w piłce. Bramkarz może bronić tylko jeden, a Kuba Szmatuła prezentował się bardzo dobrze. W końcu dostałem swoją szansę i bardzo zależało mi na tym, aby ją wykorzystać. Jestem zadowolony z ligowych meczów, w których zagrałem. Myślę, że nasza gra także wyglądała dobrze, miejsce w tabeli mówi samo za siebie – przyznaje Frantiszek Plach.

 

Na zdjęciu: Frantiszek Plach – jedno z najpewniejszych ogniw gliwickiej drużyny.