Pniówek 74 Pawłowice. Nieporadni w defensywie

Trener Pniówka 74 Pawłowice Grzegorz Łukasik nie poznaje swojej drużyny.


To oczywiście żadne usprawiedliwienie, ale w sobotnim meczu z Lechią Zielona Góra w zespole Pniówka 74 Pawłowice zabrakło trzech pewniaków. Stoper Piotr Pacholski został powołany do reprezentacji Polski… policjantów (nie mógł odmówić, bo otrzymał nominację w formie rozkazu), natomiast Dominika Szczęcha i Mateusza Szatkowskiego zmogły kontuzje. Pierwszy z wymienionych podkręcił staw skokowy, zaś „Szato” naciągnął mięsień dwugłowy. Zdaniem masażystki Pniówka, Ewy Michalak, obaj w poniedziałek powinni wrócić do treningów.

Nieskuteczne rotacje

– Pierwsza porażka na własnym boisku boli potrójnie – przyznał trener Pniówka, Grzegorz Łukasik. – Gramy nieroztropnie, jesteśmy nieskuteczni w ofensywie i to jest na dzień dzisiejszy nasza największa bolączka. Mamy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy. Obijamy słupki i poprzeczki, mamy sytuacje jeden na jeden, nie wykorzystujemy ich i to się potem mści. Przeciwnik oczywiście też miał okazje, ale potrafił je wykorzystać.

Czy trener Łukasik w sobotę mógł wystawić silniejszy skład? A może w tej konkretnej sytuacji kadrowej był to optymalny układ personalny? – Rotujemy tymi zawodnikami, bo szukamy rozwiązania i zestawienia, które będzie optymalne, ale w każdym meczu jest to zagadka – martwi się szkoleniowiec Pniówka.

– Ci zawodnicy, którzy wchodzą, nie spełniają naszych oczekiwań, nie grają na swoim normalnym poziomie, na takim, jakiego byśmy od nich oczekiwali. Ich potencjał na pewno jest zdecydowanie wyższy, natomiast w meczach na boisku nie potrafią tego pokazać i stąd takie słabe wyniki. Powiedzmy sobie szczerze – mamy falstart, delikatnie rzecz ujmując. Dawid Hanzel z Lechią miał idealną okazję, by otworzyć wynik. Myślę, że w poprzedniej rundzie w takiej sytuacji trafiałby z zamkniętymi oczami, a teraz nie potrafi się wstrzelić. Wciąż czekamy na mecz, w którym zagramy na zero z tyłu. Mamy za sobą sześć spotkań i jeszcze ani razu nie mieliśmy czystego konta.

Przeklęte” karne

Naszym przekleństwem są rzuty karne. Spotkanie z Lechią było czwartym meczem z rzędu, w którym przeciwko nam podyktowano „jedenastkę”. Co gorsza, otwierają one bądź zamykają mecz. Ze Stalą Brzeg karny otworzył wynik, z rezerwami Zagłębia Lubin zamknął, podobnie z Rekordem Bielsko-Biała, a z zespołem z Zielonej Góry ponownie otworzył. Nie wiem, skąd to się bierze, ale w defensywie na tę chwilę jesteśmy nieporadni.

Już w środę piłkarze Pniówka będą mieli okazję do rehabilitacji, tego dnia zmierzą się na wyjeździe z Gwarkiem Tarnowskie Góry. Czy szkoleniowiec ekipy z Pawłowic może liczyć na któregoś z zawodników, których zabrakło w sobotę?



– Powinien wrócić Pacholski, Szczęch i Szatkowski raczej nie będą do naszej dyspozycji, chociaż chciałbym, żeby byli – powiedział Grzegorz Łukasik.

– Nie potrzebujemy wzmocnień, potrzebujemy tych piłkarzy, którzy są dzisiaj w szatni, ale grających na swoim normalnym poziomie. To są zawodnicy, którzy grali w poprzednim sezonie, mieli jakość, robili wynik i dawali drużynie punkty. Mamy praktycznie ten sam skład, oczywiście z małymi korektami.

Nie potrafimy jednak się odnaleźć i nie wiem, gdzie jest pies pogrzebany. Powiedziałem chłopakom w szatni, że może coś się wypaliło. Różne myśli dzisiaj przychodzą mi do głowy, ale to na pewno nie jest ten zespół, który tak dobrze grał w poprzednim sezonie. To nie jest drużyna, która gra na optimum swoich możliwości. Na palcach jednej ręki, a być może zostałyby luki, można policzyć zawodników, którzy grają na swoim poziomie.

Złapać się za jaja

W sytuacji Pniówka, który w tej chwili znajduje się w strefie spadkowej, najgorsze byłoby wywieszeni białej flagi, poddanie się. – Liczę na to, że jesteśmy dorosłymi facetami i to nie jest tak, że jesteśmy fajni jak wygrywamy, tylko musimy też być zespołem, kiedy coś nie idzie – powiedział trener Łukasik. – Trzeba się złapać – przepraszam bardzo – za jaja i powiedzieć sobie trochę gorzkich słów, bo to nie idzie w dobrym kierunku.


Na zdjęciu: Trener Pniówka Grzegorz Łukasik na razie nie wie, gdzie jest pies pogrzebany.

Fot. gkspniowek74@com.pl