Czy Brede znajdzie haka na były klub?

Dwóch punktów zabrakło w zeszłym sezonie drużynie Chojniczanki Chojnice, prowadzonej przez trenera Krzysztofa Brede, do tego, aby awansować do ekstraklasy. Był taki czas, i to nie raz, kiedy zespół ten plasował się na pozycji lidera rozgrywek. Przewodził im m.in. na półmetku i w pewnym momencie wydawało się, że drużyna złożona z doświadczonych zawodników rzeczywiście jest w stanie uzyskać promocję na najwyższy poziom rywalizacji w naszym kraju.

Czego zabrakło? Przede wszystkim stabilniejszej gry na wiosnę. Przypomnijmy, że jesienią drużyna odniosła niemały sukces, bo zagrała w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po przerwie zimowej było jednak gorzej.

Więcej plusów niż minusów

Momentem, który zadecydował o tym, że Chojniczanka do ekstraklasy nie awansowała, były trzy porażki z rzędu u siebie. Z GKS-em Katowice, Rakowem Częstochowa, a przede wszystkim z bezpośrednim rywalem w walce o ekstraklasę, czyli Zagłębiem Sosnowiec. Gwoździem do trumny okazały się z kolei wyjazdowe przegrane mecze w Siedlcach i Legnicy, która definitywnie przekreśliła szansę na promocję.

– Spędziłem w Chojniczance jeden sezon i na pewno więcej w tym okresie było pozytywów niż negatywów. Skończyliśmy sezon na trzecim miejscu. Zrobiliśmy najlepszy wynik w historii klubu, więc to niewątpliwy plus. Niemniej jednak nie udało się awansować do ekstraklasy i z tego powodu byłem bardzo zły, dlatego uważam to za największy minus mojego pobytu w tym klubie – mówi „Sportowi”, Krzysztof Brede, obecny trener Podbeskidzia, który w poprzednim sezonie pracował w Chojnicach.

Jutro Bielsko-Białą odwiedzą jego byli podopieczni, chociaż trzeba pamiętać, że zespół z województwa pomorskiego sporo się zmienił. Poza trenerem z drużyny, która rywalizowała wiosną zeszłego sezonu, odeszło aż 16 zawodników. Dwóch z nich, czyli Jakub Bąk i Dominik Jończy, przywędrowało wraz z Krzysztofem Brede pod Klimczok. Oba miasta, jak również oba kluby, znacząco różnią się od siebie.

– Chojnice i Bielsko-Biała to na pewno dwa różne środowiska. W moim poprzednim miejscu pracy dominowało wsparcie lokalne, bo wszyscy mieli duże ambicje. Chojniczanka chce udowodnić, że w niewielkiej miejscowości da się zbudować klub zdolny grać w ekstraklasie i za to należą się jej słowa uznania. Jeżeli chodzi o Podbeskidzie to znajdujemy się w dużym mieście o sporych możliwościach, które jest przygotowane na ekstraklasę. M.in. w kwestii infrastrukturalnej, bo ma nowy, piękny stadion. Miasto i klub mają ambicje powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy. To także moje marzenie – podkreśla szkoleniowiec Podbeskidzia.

Wspiąć się na wyżyny

W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu sytuacja w tabeli obu drużyn wyglądała podobnie, chociaż Chojniczanka była jeszcze bliżej czoła, aniżeli teraz. Podbeskidzia znajdowało się w środku tabeli i takie też miejsce – wobec trzeciej pozycji byłej drużyny trenera Bredego – zajęło na koniec rozgrywek. Opiekuna Podbeskidzia spróbowaliśmy zapytać o to, który zespół jest lepszy. Czy tamta Chojniczanka, czy też obecne Podbeskidzie?

– Bardzo trudno jest obie drużyny porównywać, dlatego nie odpowiem na pytanie, czy lepszy zespół miałem w Chojnicach, czy mam teraz w Bielsku-Białej. To zupełnie różne ekipy, a ja jestem na zupełnie innym etapie pracy w Podbeskidziu, aniżeli byłem po całym sezonie w Chojniczance. Cieszę się, że z obecnym zespołem coraz lepiej się rozumiem. Ciągle uważam, że to drużyna z dużym potencjałem i czas działa na naszą korzyść – w ten sposób wybrnął szkoleniowiec „górali”, który nie ukrywa, że jego ekipę czeka jutro trudne zadanie.

– To mecz z rywalem bardzo wymagającym i doświadczonym. Piłkarze Chojniczanki z niejednego pieca jedli chleb. To będzie dla nas trudne spotkanie i nie ulega wątpliwości, że jeżeli chcemy wygrać, to będziemy musieli wspiąć się na wyżyny. A sposób na najbliższego rywala? Zagrać skutecznie w obronie i w ataku – podkreśla trener Podbeskidzia. Generalnie jest tak, że bielszczanie dawno, bo od czterech meczów nie wygrali u siebie, ale dwa ostatnie spotkania przed własną publicznością były już całkiem niezłe w ich wykonaniu.

– Przypomnę, że niedawno była u nas Sandecja Nowy Sącz, która zajmowała drugie miejsce w tabeli, a z którą zremisowaliśmy 1:1. Później przyjechał Raków, czyli lider, i skończyło się bezbramkowo. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy oba te mecze wygrać, ale najważniejsze jest to, że graliśmy w tych spotkaniach dobrze. Teraz znów gościmy drużynę z czołówki tabeli i można powiedzieć, że… do trzech razy sztuka. Mamy aspiracje, aby ten mecz wygrać – kończy Krzysztof Brede.

Podbeskidzie – Chojniczanka

sobota, godz. 18

sędziuje: Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska)

 

Na zdjęciu: Krzysztof Brede był o krok od awansu do ekstraklasy z Chojniczanką. Zabrakło dwóch punktów.