Podbeskidzie. Można na niego liczyć

Z Jakubem Bierońskim od pierwszej minuty rozpoczęło Podbeskidzie wygrany, jak się później okazało, wyjazdowy mecz z Radomiakiem. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że piłkarz ten w kwietniu skończył dopiero 16 lat (rocznik 2003). Trener Krzysztof Brede pod nieobecność swojego etatowego młodzieżowca, czyli Konrada Sierackiego, który pauzował za nadmiar żółtych kartek, postanowił zaryzykować. Przed meczem wydawało się, że szkoleniowiec „górali” da szansę od pierwszej minuty Mateuszowi Sopoćce, który w poprzednim spotkaniu – przeciwko GKS-owi Bełchatów – wszedł na boisko z ławki i strzelił nawet bramkę. Piłkarz starszy od Bierońskiego o cztery lata ma większe doświadczenie na poziomie ligowym. W poprzednim sezonie, w barwach Lechii Gdańsk, rozegrał pięć spotkań w ekstraklasie, a w bieżących rozgrywkach zaliczył kilka występów dla Podbeskidzia. W meczu Pucharu Polski, przeciwko Pogoni Siedlce, zagrał nawet od pierwszej minuty.

Tymczasem opiekun bielszczan zdecydował się na inne rozwiązanie.

Przypomnijmy, że Jakub Bieroński nie jest całkowitym żółtodziobem jeżeli chodzi o pierwszy zespół Podbeskidzia. Trenował bowiem z nim jeszcze przed ukończeniem 16. roku życia. A debiut w I lidze zaliczył w ubiegłym sezonie. Dokładnie sześć dni po szesnastych urodzinach wszedł na boisko w przegranym 0:2 meczu z Rakowem Częstochowa. Widział zatem na własne oczy, jak zespół spod Jasnej Góry cieszył się z awansu do ekstraklasy. Na placu gry spędził wówczas 13 minut, a dwa tygodnie później wystąpił w spotkaniu przeciwko Chojniczance. Wtedy jednak wszedł na boisko w doliczonym czasie gry. Trzeci i ostatni występ w poprzednim sezonie zaliczył w meczu ostatniej kolejki, przeciwko Chrobremu Głogów. W 76 minucie spotkania zmienił Damiana Hilbrychta. Teraz od pierwszej minuty zagrał w Radomiu, zaliczając swój czwarty występ na zapleczu ekstraklasy. Co ciekawe wszystkie wymienione spotkania miały miejsce poza Bielskiem.

– Myślę, że swojego debiutu w pierwszym składzie nie mogłem sobie lepiej wymarzyć – powiedział w sobotę Jakub Bieroński.

– Kiedyś to było moje marzenie, a jeszcze niedawno był to mój cel – podkreślił młody zawodnik bielskiej drużyny.

Co ciekawe w zeszłym sezonie, w żadnym z trzech wymienionych spotkań tego zawodnika, Podbeskidzie nie zdołało odnieść zwycięstwa. Tym razem się udało.

– Wiedzieliśmy, że jedziemy do lidera, który wygrał poprzednich siedem spotkań. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie ciężki mecz. Wykonaliśmy jednak bardzo dobrą pracę, która dała nam zwycięstwo – zaznaczył młody pomocnik Podbeskidzia.

– W drugiej połowie rywal trochę nas przycisnął, ale nie da się grać całego spotkania na bardzo wysokich obrotach. Mogliśmy ten mecz zamknąć już w pierwszej połowie, ale zabrakło nam nieco skuteczności – zauważył Bieroński, który dodał, że do kolejnego spotkania, przeciwko GKS-owi Jastrzębie, Podbeskidzie podejdzie bardzo skoncentrowane.

– W żaden sposób nie wolno nam zlekceważyć rywala. Z takimi przeciwnikami gra się ciężko. To starcie z rywalem z nieodległego od nas miasta. Nikt na pewno nogi nie odstawi. Wszyscy będą walczyć do końca – to raz jeszcze Jakub Bieroński, który pokazał przez ponad 60 minut na boisku, że trener Brede może na niego liczyć. Zawodnik, jak zresztą wszyscy kibice, zdaje sobie jednak sprawę, że na najbliższy mecz do wyjściowego składu „górali” wróci raczej Konrad Sieracki.