Podsumowanie sezonu – Podbeskidzie. „Witaj ESA i żegnamy pierwszą ligę”

„Górale” wywalczyli ekstraklasę w dobrym stylu. Zapracowali na nią, przede wszystkim, równą grą na przestrzeni całego sezonu.


Przed sezonem nikt pod Klimczokiem nie ukrywał, jaki cel postawiony został przed zespołem. Wprawdzie nie było szumnych zapowiedzi, drogich transferów i nikt specjalnie balonika nie dmuchał, ale zarówno prezes Bogdan Kłys, trener Krzysztof Brede, jak i zawodnicy podkreślali, że interesuje ich awans do ekstraklasy.

Dziś już wiemy, że nie było to słowa rzucane na wiatr. Po czterech sezonach spędzonych na zapleczu zespół z ul. Rychlińskiego ponownie zagra na najwyższym poziomie rozgrywkowym w naszym kraju. Dla nikogo zakończony niedawno sezon nie był łatwy. Tym bardziej dla Podbeskidzia. 9 marca „górale” w ostatnim spotkaniu przed przerwaniem rozgrywek, pokonali u siebie, po bardzo dobrym meczu, Wartę Poznań i awansowali na fotel lidera rozgrywek. Następnie liga została wstrzymana i przynajmniej w pierwszych tygodniach nikt nie mógł być pewny tego, co będzie.

Przygadywano nawet o takim scenariuszu, aby rozgrywki skończyć. Wtedy pojawiła się niepewność. Choć pewnie nikt takiego rozwiązania pod uwagę na serio nie brał, to słyszało się to i owo. Jak np. to, że nikt z ekstraklasy nie spadnie i nikt do niej nie awansuje.

Gdyby rzeczywiście do czegoś podobnego doszło, to „górale” zostali potwornie skrzywdzeni. Następnie, jednak kiedy było już wiadomo, że rozgrywki zostaną wznowione, „górale” ostro zabrali się do pracy, co następnie doskonale było widać. Podbeskidzie nie przegrało żadnego z 10 meczów od restartu I ligi (6 zwycięstw, 4 remisy). Tym dziesiątym był mecz z Odrą Opole, po którym nic i nikt nie mógł już odebrać drużynie w pełni zasłużonego awansu.

Dwa ostatnie mecze, to już oddzielna historia. Nikt nie przejął się specjalnie, że zostały owe spotkania przegrane, bo każdy zdawał sobie doskonale z tego, co przed zespołem. A czasu na przygotowania do ekstraklasy nie ma praktycznie wcale. Bieżący tydzień zespół spędzi z dala od futbolu, ale już od przyszłego poniedziałku zawodnicy wrócą do treningu.

W klubie, tymczasem, nikt nie odpoczywa. Dział sportowy pracuje nad wzmocnieniami; jednego już udało się dokonać i – po raz pierwszy w historii – klub z Bielska-Białej reprezentować będzie piłkarze rodem z Węgier. Na następne personalne konkrety będzie trzeba poczekać. Podobnie, jak na plan przygotowań, który powinien pojawić się lada moment.

Sezon pod Kimczokiem, który można uznać za udany, idealnie podsumowuje piosenka, którą nagrał… piłkarz „górali”, Filip Laskowski. To hip-hopowy kawałek, który nosi tytuł „Ponad nami tylko gór”.

– Od dawna interesuję się muzyką i zawsze chciałem spróbować swoich sił w studiu nagrań – powiedział autor tekstu, który w tym sezonie rozegrał 17 spotkań na zapleczu ekstraklasy. Do piosenki zrealizowano specjalny teledysk, w którego nagraniu wziął udział cały zespół Podbeskidzia. Oficjalna premiera klipu miała miejsce w sobotę, podczas oficjalnej fety z okazji awansu do ekstraklasy. Tekst nagrania, bezpośrednio, dotyczy właśnie tego wydarzenia. „Podbeskidzie idzie, idzie poziom wyżej. Witaj ESA i żegnamy pierwszą ligę” – rapuje w refrenie Filip Laskowski.

– Kiedy koledzy dowiedzieli się, że tworzę muzykę, to nalegali, abym napisał coś o zespole. Teraz ta piosenka towarzyszy nam w szatni i pewnie pozostanie z nami na długo. Cieszę się, że w tekście udało mi się oddać atmosferę, jaka panuje w naszym zespole – podkreślił piłkarz-raper.

PLUS

Marko Roginić potrzebował trochę czasu, aby zaaklimatyzować się w Bielsku-Białej. Pod Klimczok zawitał zimą zeszłego roku, ale w 10 występach wiosennych nie strzelił ani jednego gola. Aby zdobyć swoją pierwszą bramkę w I lidze potrzebował rozegrać aż 12 spotkań, bo trafił do siatki po raz pierwszy w drugiej kolejce zakończonych niedawno zmagań. Sezon zakończył jednak z 11 bramkami na koncie. Dorzucił do tego 7 asyst i bez wątpienia był kluczowym zawodnikiem w układance trenera Krzysztofa Bredego.

MINUS

Dwa ostatnie mecze Podbeskidzie rozgrywało już po zapewnieniu sobie awansu do ekstraklasy i gołym okiem widać było, że ciśnienie zeszło. Zarówno w Nowym Sączu, jak i w meczu z Chrobrym Głogów przed własną publicznością, „górale” nie zdołali strzelić gola, a taka sytuacja – aby zespół nie strzelił bramki w dwóch kolejnych meczach – zaistniała po raz pierwszy w sezonie. Mało tego. Wcześniej tylko w trzech spotkaniach bielszczanie nie zdołali wpisać się na listę strzelców. W Suwałkach i Olsztynie, a także w domowym meczu z GKS-em Jastrzębie.

STRZELCY (64): 13 – Danielak, 11 – Roginić, 6 – Sierpina, 4 – Nowak, Jaroch, Rzuchowski, 3 – Figiel, Sopoćko, 2 – Martin, Baszłaj, Biliński, Komor, 1 – Sieracki, Modelski, Gach, Bieroński, Osyra. samobójcze: – Seedorf (Zagłębie), Bondarenko (Stomil), Żemło (Odra).


Na zdjęciu: „Górale” mają się z czego cieszyć, choć czasu na świętowanie awansu do ekstraklasy nie ma praktycznie wcale.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus