Polak wciąż rządzi w Grand Prix!

Generalnie wszyscy żużlowcy w Grand Prix startują na silnikach wyprodukowanych we włoskiej fabryce GM (Giuseppe Marzotto). Zakupiony sprzęt oddają jednak do podrasowania inżynierom i zdaniem wielu właśnie w warsztatach tunerów toczy się prawdziwa rozgrywka o tytuły zdobywane potem na torach.

W ostatnich 4 latach na silnikach inżyniera spod Torunia żużlowcy regularnie wygrywali indywidualne mistrzostwo Europy. Teraz zaś Polak chce zapisać na swe konto pierwszy tytuł mistrzowski. Z jego jednostek napędowych w Grand Prix korzysta oczywiście Tai Woffinden, a ponadto trzeci w klasyfikacji generalnej cyklu Maciej Janowski oraz Greg Hancock i Nicki Pedersen. Sobotni sukces Duńczyka w szwedzkiej Malilli był już czwartym zwycięstwem żużlowca startującego na silnikach Kowalskiego w tegorocznym cyklu. Pozostałe dwa turnieje wygrali Fredrik Lindgren i Bartosz Zmarzlik czyli – obok aktualnego mistrza świata, Jasona Doyle’a – flagowi jeźdźcy tunera, którego Polak chce zdetronizować – Duńczyka, Flemminga Graversena.

Kowalski tunerem żużlowym jest od dawna. Już 15 lat temu na jego silniku Grand Prix w Bydgoszczy wygrał Tomasz Gollob. Byłemu zawodnikowi Apatora Toruń dużo czasu zajęło jednak dogonienie czołowych żużlowych tunerów świata. Teraz to do niego ustawiają się najdłuższe kolejki oczekujących. Niektórzy nawet dwa lata muszą czekać by zdobyć zaufanie Kowalskiego. Jest to bowiem człowiek specyficzny, który zawodników sobie wybiera. – By konkurować i cały czas analizować swoją pracę na tle innych nie mogę pomagać wszystkim żużlowcom. Wtedy nie wiedziałbym co robię źle – twierdzi Kowalski, o współpracy z którym na razie pomarzyć mogą Patryk Dudek czy Bartosz Zmarzlik.

Zdaniem środowiska toruński tuner nawet gdyby chciał, to nie byłby w stanie zaspokoić oczekiwań wszystkich chętnych zawodników. Jego warsztat nie jest bowiem wielką fabryką, jak ta Graversena czy Petera Johnsa, a jedynie małym rodzinnym zakładem dla wybranych. Ci, którzy dostąpili łaski współpracy z Kowalskim wiedzą, że nie chcąc podpaść tunerowi muszą np. za remonty płacić na bieżąco. Torunianin nic bowiem na kredyt nie daje.
– Pan Ryszard to pracoholik i perfekcjonista, a każdy silnik dogląda osobiście – mówi jeden z jego klientów – Maciej Janowski.

Co ciekawe chociaż Kowalski rządzi w Grand Prix, to zawodów mistrzostw świata nie ogląda. – Pracuję codziennie od rana do wieczora, a jedynymi okresami przerwy są właśnie dni, w których odbywają się zawody. W ostatnich latach zrezygnowałem z oglądania meczów żużlowych, bo wychodzę bowiem z założenia, że jeżeli jest to jedyny czas przerwy od pracy, to lepiej go wykorzystać na relaks. Dzień później zawodnicy sami do mnie dzwonią, więc wiem wszystko czego potrzebuję do pracy – zdradza polski inżynier, który często zamiast oglądania żużla stawia na przejażdżki rowerowe. Powoli przymierza się też do emerytury i przekazania warsztatu w ręce syna, Daniela. Jedyne czego jeszcze 60-latkowi brakuje, to tytuł mistrza świata. Wszystko jednak wskazuje, że poczeka na niego już tylko do października.

Czy wiesz, że…

do elitarnego grona zawodników startujących na sprzęcie Ryszarda Kowalskiego należą: Tai Woffinden, Greg Hancock, Artiom Łaguta, Nicki Pedersen, Maciej Janowski, Maksym Drabik, Adrian Miedziński, Vaclav Milik, Jack Holder, Tomasz Jędrzejak, Adrian Gała, Marcin Nowak.
2 tysiące złotych – tyle mniej więcej kosztuje remont silnika u czołowych tunerów świata. Żużlowcy sprzęt muszą remontować średnio po ok. 15 biegach.
3 – tyle razy na silnikach Kowalskiego wygrywał Tomasz Gollob. Wszystkie triumfy odniósł w Bydgoszczy, bo w przeszłości toruński tuner potrafił przygotowywać silniki tylko na określone tory. Dziś jego sprzęt jest już uniwersalny.
– W żużlu liczą się tylko ci, którzy mają silniki czołowych tunerów – stwierdził niedawno Craig Cook. Brytyjczyk w tym roku stał się uczestnikiem Grand Prix i brutalnie zderzył się z realiami. Silnikom przygotowanym przez jego ojca, na tle konkurencji, wyraźnie brakowało szybkości.