Pompowanie balonika

GKS Tychy marketingowo dobrze przygotował się do starcia z katowickim imiennikiem.


Przed zbliżającym się meczem z rywalem zza miedzy w Tychach mocno pompują balonik. Pod szyldem 52. urodzin klubu na trybuny tyskiego Stadionu Miejskiego zapraszani są zarówno szalikowcy, którzy w niedzielę mają gorąco dopingować trójkolorowych w starciu z GKS-em Katowice jak i „niedzielni” kibice z dziećmi. Dla nich, przy współpracy z Niepublicznym Przedszkolem Językowym SMYKI, firmą Happy Balloons oraz stowarzyszeniem Kibice Razem GKS Tychy, tyski klub przygotował strefę młodego kibica – Football Kid’s Corner, gdzie na najmłodszych czekać będą między innymi: gry i zabawy z animatorami, stoły do piłkarzyków, bramka celnościowa i malowanie twarzy.

Ponadto każdy młody kibic, który przygotuje urodzinową laurkę od klubowej maskotki otrzyma drobny upominek. Natomiast dorośli mogą się wzbogacić o okrągłą sumkę 10 tysięcy złotych, bo taka jest pula nagród w konkursie organizowanym wspólnie ze Sponsorem Głównym, Superbet pod nazwą „SuperGame – POPRZECZKA”. Polega on na trafieniu piłką z około 20 metrów w poprzeczkę, a szansę w przerwie meczu otrzyma pięciu pełnoletnich śmiałków, którzy złapią piłeczki rzucone w trybuny.

Rozczarowani wynikiem

To wszystko razem wzięte nie będzie jednak w stanie zmienić nastroju sympatyków GKS-u Tychy jeżeli zabraknie dobrego wyniku. Fani trójkolorowych z niepokojem patrzą bowiem na sytuację w tabeli. Po porażce 0:3 z Odrą w Opolu podopieczni Dariusza Banasika wylądowali bowiem na 11. pozycji i mają zaledwie 4 punkty przewagi nad strefą spadkową. To sprawia, że mecz z katowiczanami przede wszystkim oznacza walkę o… spokój.

– Jesteśmy bardzo rozczarowani ostatnim wynikiem – stwierdził trener tyszan. – Przegraliśmy zdecydowanie. Byliśmy zespołem gorszym w wielu aspektach, ale trzeba też dodać, że po szybko straconej bramce nie kalkulowaliśmy tylko chcieliśmy dążyć do odrobienia strat i wpuszczaliśmy zawodników ofensywnych. Nie strzeliliśmy jednak gola tylko straciliśmy kolejne. Martwi mnie to, że drugi raz z rzędu przeciwnik w pierwszej praktycznie akcji strzela nam bramkę. Nie wiem czy to jest dekoncentracja tym bardziej, że ostrzegaliśmy zawodników przed taką właśnie grą rywali. A kolejne dwie bramki to konsekwencja juniorskich zagrań. Brak doskoku do zawodnika po stałym fragmencie gry i brak przerwania kontry, którą można było spokojnie wcześniej zatrzymać nawet faulem taktycznym, pokazują, że czeka nas dużo pracy i zmian.

Roszady kadrowe

Jeżeli chodzi o roszady kadrowe to w porównaniu z meczem z Odrą tyszanie na mecz z GKS-em Katowice na pewno wyjdą wzmocnieni. Tak trzeba nazwać powrót do gry po kartkowej pauzie Wiktora Żytka i Krzysztofa Wołkowicza.

– W meczu z Odrą zabrakło tych dwóch kluczowych zawodników, czyli defensywnego pomocnika i lewego obrońcy, którzy w poprzednich meczach ciągnęli ten zespół – przypomniał szkoleniowiec trójkolorowych. – Wydawało się nam, że zmiennicy którzy wyszli za nich na boisko są w stanie zastąpić tych piłkarzy, ale rzeczywistość okazała się trochę brutalna. Wydaje mi się, że trzeba zrobić wszystko, żeby ten zespół jak najlepiej poukładać i żeby organizacja była zdecydowanie lepsza. Szczególnie gra w defensywie musi ulec poprawie, bo 43 stracone bramki to bardzo dużo. Jeżeli będziemy w tak prosty sposób tracili gole to ciężko będzie o dobre wyniki więc czeka nas dużo pracy.

Do trzech razy sztuka

Dodajmy, że Dariusz Banasik, który na razie dwukrotnie siedział na ławce trenerskiej GKS-u Tychy jeszcze nie miał okazji świętować zwycięstwa swojej nowej drużyny. Po remisie domowym z Arką Gdynia i wyjazdowej porażce z Odra Opole przychodzi więc spotkanie, w którym zwycięstwo znaczy dużo więcej niż 3 punkty dopisane do tabeli. A więc na zasadzie do trzech razy sztuka…


Fot. Tomasz Kudala/PresFocus