Premier League. Kolejka po naszemu

Mateusz Klich strzelił bramkę, a Jan Bednarek zaliczył.. nieświadomą asystę. „Święci” są wysoko w ligowej tabeli.



Takie kolejki w angielskiej ekstraklasie chcielibyśmy oglądać co tydzień! Oczywiście nie chodzi o suche wyniki. Z całą pewnością niewielu postronnych kibiców nie zainteresowało się tym, co wydarzyło się bardzo późnym wieczorem w piątek. Beniaminek rozgrywek Leeds United mierzył się z West Ham. Patrzyliśmy na ten mecz w szczególny sposób, bo na boisku pojawili się reprezentanci Polski. Z jednej strony Mateusz Klich, a z drugiej Łukasz Fabiański.

Traf chciał, że już na samym początku spotkania przeżywaliśmy ogromne emocje. Rzut karny dla gospodarzy sprokurował polski bramkarz, a do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł nie kto inny, jak Klich. Uderzył źle, niemal w środek bramki i jego kolega z reprezentacji piłkę obronił. We wszystko wmieszał się jednak VAR.

Po analizie okazało się, że polski bramkarz zbyt wcześnie opuścił linię bramkową. To było raptem kilka centymetrów, ale sędzia – zgodnie z literą przepisów – zadecydował o powtórce rzutu karnego. Tym razem Mateusz Klich podszedł do obowiązków zdecydowanie bardzie odpowiedzialnie. Kopnął piłkę mocno. Fabiański został na linii i gospodarze objęli prowadzenie.

To pierwszy taki przypadek w historii angielskiej ekstraklasy, kiedy polski zawodnik z pola strzelił bramkę polskiemu golkiperowi.

Bezcenna po całym tym zamieszaniu była jednak reakcja Klicha. Polski pomocnik odwrócił się od bramki i nie demonstrował radości. Mało tego, wydawało się, że jest bardzo mocno zawstydzony tym, czego przed chwilą dokonał.

Nie zmienia to jednak faktu, że Klich, zdobywając trzeciego gola w tym sezonie, wyrównał „rekord” Jana Bednarka i został jednym z dwóch najskuteczniejszych polskich piłkarzy w erze Premier League. Nie wystarczyło to jednak do wygrania meczu, bo to West Ham ostatecznie wygrał spotkanie.

Dobrze prezentuje się wspomniany Bednarek i jego zespół. Wczoraj „Święci” nie mieli litości dla Sheffield United. Wygrali pewnie 3:0, a nasz obrońca rozegrał kolejny znakomity mecz. Ze swoich defensywnych obowiązków wywiązywał się bez zarzutu, a pomagał też w ofensywie. Asysta, w tym przypadku, to spore nadużycie, ale Polak mocno popracował w polu karnym rywala i piłka odbiła się od jego barku. Dopadł do niej Che Adams i otworzył wynik meczu.

W drugiej połowie Southampton dominował na boisku i, jak się później okazało, awansował na podium rozgrywek angielskiej ekstraklasy.


Fot. twitter.com/lufc