Przedsionek elity…

Biało-czerwonych już od dawna nie ma w turnieju hokejowym igrzysk olimpijskich, a może w kolejnym będziemy reprezentowani przez sędzinę?


Ma zaledwie 27 lat, ale ma już sobą ważne wydarzenie w swojej sportowej pasji: sędziowanie na linii podczas finału mistrzostw świata juniorek (do lat 18) Kanada – Szwecja w Ostersund. Podczas turnieju wiele się nauczyła, zebrała wiele pochlebnych opinii i droga do prowadzenia meczów najwyższej rangi mocno dla niej się skróciła. Natalia Witkowska, bo o niej mowa, jeszcze dobrze nie ochłonęła po imprezie, ale chyba się przekonała, że można podążać tą drogą i osiągać kolejne cele w swojej sędziowskiej przygodzie.

Wsparcie męża

Miała za sobą pewien bagaż doświadczeń jako sędzina nim otrzymała nominację na rozjemcę liniowego w juniorskich MŚ w Ostersund. Niemniej nigdy nie miała okazji gwizdać na tym szczeblu i na dodatek mecze z udziałem najlepszych juniorek na świecie z Kanadyjkami na czele.

– Wcale nie ukrywam, że mocno się stresowała, bo jeszcze przed wyjazdem do Szwecji zachorowałam obawiałam się moją formę czy sprostam wyzwaniom – wyjaśnia nasza bohaterka. – Mam mocne wsparcie w mężu Przemyku, który na każdym kroku utwierdza mnie w przekonaniu, że dokonuje właściwych wyborów. Już na miejscu byłam pozytywnie zakręcona, ale dość szybko zmienił mi się nastrój. W pierwszym dniu turnieju miałam wolne, a przecież nie mogłam się doczekać wyjścia na taflę. To było, jak się później przekonałam, właściwe rozwiązanie, bo przecież w kraju sędziujemy w trójkę, zaś w imprezach najwyższej rangi w czwórkę. Mogłam spokojnie zobaczyć w akcji koleżanki po fachu i wyciągnąć z ich pracy wnioski. Ten dzień to również była okazja do oswojenia się z turniejem i opanowaniem emocji.

Pięć meczów

Podczas turnieju sędziowała 5 meczów: Japonia – Czechy, Finlandia – Szwecja, Finlandia – Czechy, półfinał USA – Szwecja oraz finał Kanada – Szwecja, który zgromadził prawie 3 tys. widzów. Miała prawo się stresować, wszak nigdy nie miała okazji występować przy takiej ilości kibiców. Sędziowała w towarzystwie Kanadyjki Jennifer Berezowski oraz Czeszek Zuzanny Svobodovej i Kristyny Hajkovej.

– Każde spotkanie było obserwowane przez naszych sędziowskich trenerów i potem było drobiazgowe oceniane – dodaje Natalia. – Każdy element oceny był szczegółowo omawiany m.in. umiejętność koncentracji czy też umiejętności techniczne np. jazda na łyżwach. Jednak po każdym meczu oraz ocenach i radach jakie otrzymywałam nabierałam pewności siebie. Emocje – rzecz jasna – towarzyszyły podczas finału, ale byłam już spokojniejsza. Jedynie wynik finału mnie zaskoczył (10:0 dla Kanady – przyp.red.), bo wcześniejszy mecz w grupie był wyrównany (4:2 dla Kanady)

Natalia Suchanek Szwecję opuszczała zadowolona, wszak mało kto przypuszczał, że w swoim debiucie zaliczy dwa najważniejsze spotkania na tej imprezie.

Wyboista droga

Zainteresowała się hokejem, bo jej starsza siostra Monika grała w bytomskiej Polonii, a ponadto mieszkała blisko słynnej „Stodoły. Ostatecznie pojawiła się niej jako 13-lata za namową koleżanki z klasy.

– Zaczęłam dość późno i musiałam nadrabiać wszystkie zaległości w grupie mini-hokeja dla początkujących – uśmiecha się Natalia. – Krok po kroku, robiłam postępy, ciągnęło się to przez 10 lat, ale w sumie nie mogę o sobie powiedzieć, że grałam w Polonii, ale, owszem, trenowałam w tej drużynie. Pewnego dnia kilka osób z naszego środowiska postanowiło zapisać się na kurs sędziowski nie tylko z ciekawości, ale chęci dorobienia paru złotych jako arbiter funkcyjny. Pewnego dnia dostałam do sędziowania mecz młodzików i zostałam w nim mocno „przeczołgana”. Popełniłam sporo błędów w ustawieniu i słabo to wyglądało. Byłam przerażona, że sędziowanie nie jest dla mnie i przez rok stroniłam od lodu.

Fot. archiwum domowe

Potem dałam się przekonać do gwizdania podczas turnieju dziewcząt w turnieju z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości w Sosnowcu (2018), meczu Polska – USA, wyjechałam na turniej do Danii (2019), gdzie uzyskałam przychylne recenzje. Zapisałam się na kurs na szczeblu centralnym. A potem były mistrzowskie turnieje juniorek i seniorek w Katowicach oraz prekwalifikacje olimpijskie w Bytomiu. Moja sędziowska przygoda nabrała nieco większych rumieńców, a teraz chyba trochę przyspieszyła. Po turnieju Dywizji 1B byłam zaskoczona nominacją do elity, ale poradziłam i świadczy o tym nominacja na mecze półfinałowy i finałowy.

Natalia, bytomianka „pofrunęła” za mężem Przemysławem i mieszkają teraz w Międzybrodziu-Bialskim. Pracuje w dziale planowania przy produkcji śrub do samochodów w Bielsku-Białej. Jest jedną z czterech sędzin w naszym kraju, oprócz niej gwiżdżą: Monika Szpyt-Jucha i Joanna Pobożniak. Klaudia Chrapek ma uprawnienia, ale jest reprezentantką kraju i dopiero po zakończeniu gry zacznie sędziować.

Natalia dba o kondycję odwiedza regularnie siłownię i tylko zajęcia na lodzie są utrudnione, bo amatorzy trenują w Oświęcimiu, podobnie jak na innych lodowiskach, w późnych godzinach wieczornych. Tak więc trening i zdobywanie doświadczenia to głównie mecze ligowe, ale stara się wykorzystać każdą okazję.

– Staram się doskonalić umiejętności jako sędzina na linii i na razie nie myślę o prowadzenie meczów – mówi na zakończenie rozmowy Natalia. – W Ostersund miałam okazję rozmawiać z bardziej doświadczonymi i wiele z nich zaczynały jako liniowe. Zdobyły doświadczenie, zmieniły swoje role i teraz prowadzą mecze w prestiżowych imprezach, łącznie z igrzyskami olimpijskimi.

Mistrzostwa świata juniorek to zaledwie przedsionek tego co można osiągnąć jako sędzina i zapewne nasza bohaterka zdaje sobie z tego sprawę. To wymaga pracy, skupienia i… cierpliwości – tego nie powinno jej zabraknąć. Biało-czerwonych już od dawna nie ma w turniejach hokejowych igrzysk olimpijskich, a może w kolejnych będziemy reprezentowani przez sędzinę? Kto wie!


Na zdjęciu: Natalia Witkowska ma wszelkie dane, by znaleźć w elitarnym gronie sędzin, ale to wymaga pokory i cierpliwości!

Zdjęcia: archiwum domowe