Przemysław Szkatuła: Nie boimy się nikogo!

Rozmowa z Przemysławem Szkatułą, obrońcą Pniówka 74 Pawłowice.


Dlaczego zabrakło panu w składzie Pniówka we wtorkowym meczu Pucharu Polski z rezerwami GKS-u Tychy?

Przemysław SZKATUŁA: – Zapewniam, że nie zmogła mnie ani choroba, ani kontuzja. O mojej absencji w tym meczu zadecydowały sprawy rodzinne.

Wasza seria zwycięstw robi wrażenie, wygraliście pięć ostatnich spotkań ligowych. Które z nich było najtrudniejsze?

Przemysław SZKATUŁA: – Na pewno bardzo trudny był mecz ze Ślęzą Wrocław, ale na szczęście rozstrzygnęliśmy go na swoją korzyść. Moim zdaniem najwyżej poprzeczkę zawiesili nam młodzi piłkarze Zagłębia Lubin. Fakt, że trenują w jednej z najlepszych szkółek piłkarskich w Polsce, nie jest dziełem przypadku. Ci chłopcy naprawdę potrafią grać w piłkę. W końcówce mieli nawet okazje, by doprowadzić do wyrównania, ale my wcześniej mogliśmy zdobyć czwartą bramkę i „zamknąć” mecz. Dzięki wygranej w Lubinie złapaliśmy serię zwycięstw i chcielibyśmy ją kontynuować.

Sięgając głębiej, wygraliście dziewięć spośród dziesięciu ostatnich meczów ligowych. Sposób na was znalazł tylko Ruch Chorzów, wygrywając na Cichej 2:0. Skąd wziął się ten patent na regularne kasowanie trzech punktów.

Przemysław SZKATUŁA: – Czym przewyższamy naszych przeciwników? Trudno to zdefiniować lub wyjaśnić jednym zdaniem. Do tego pasma zwycięstw na pewno przyczyniła się szeroka i dobra jakościowo kadra zawodników. Skład jest na tyle wyrównany, że w przypadku kontuzji lub kary za kartki wchodzi na boisko inny piłkarz i daje drużynie tę samą jakość. Można powiedzieć, że na każda pozycję mamy dwóch w miarę równorzędnych zawodników. I to jest chyba klucz do sukcesów.

Konto klubowe wytrzyma waszą „pazerność”? W końcu trzeba płacić premie meczowe…

Przemysław SZKATUŁA: – Sam się nad tym zastanawiam (śmiech). Ale na razie nie mamy powodów do narzekania, a działacze są zadowoleni z naszej gry i zdobyczy punktowej. Jestem przekonany, że nie zrujnujemy finansowo klubu.

Macie zamiar napsuć trochę krwi faworytom wyścigu do drugiej ligi?

Przemysław SZKATUŁA: – Nie wybiegamy tak daleko do przodu, interesuje nas tylko najbliższy przeciwnik i najbliższy mecz. Zobaczymy za kilka tygodni, co z tego wyniknie. Ruchu Chorzów na pewno nie dogonimy, bo strata 11. punktów na tym etapie rozgrywek jest praktycznie nie do odrobienia. Ale kto wie, może uda nam się wskoczyć na podium? I niekoniecznie na jego najniższy stopień. Zostawmy jednak te rozważania, zobaczymy co nam przyniesie życie i… boisko.

W sobotę zmierzcie się z aktualnym wiceliderem, Polonią Bytom. Jesteście w stanie wygrać ten mecz? Jak ocenia pan szanse Pniówka w tym starciu?

Przemysław SZKATUŁA: – Przed pierwszym gwizdkiem sędziego zawsze są one równe, czyli 50 procent na 50. Wynik zależy od dyspozycji dnia, nie tylko całej drużyny, ale poszczególnych zawodników. Zapewniam, że zrobimy wszystko, by wygrać to spotkanie i dopisać do swojego konta kolejne trzy punkty. Nasze boisko jest specyficzne, wąskie, a jego znajomość jest naszym atutem. Czujemy się na nim bardzo dobrze, a przeciwnicy powinni się nas teraz obawiać, bo idzie nam bardzo dobrze. Nie boimy się na boisku twardej walki, jesteśmy gotowi, by wydrzeć przeciwnikowi z gardła zwycięstwo.

Jako dla byłego piłkarza Polonii, to dla pana szczególne spotkanie? Czy nie ma to dla pana znaczenia, kto staje po przeciwnej stronie barykady?

Przemysław SZKATUŁA: – Kiedyś bym się nad tym zastanawiał, tzn. wtedy, gdy byłem młodszy. Teraz to nie ma żadnego znaczenia, chociaż w dalszym ciągu darzę Polonię sympatią i szacunkiem, jej piłkarzy i kibiców. Teraz to jednak dla mnie przeciwnik jak każdy inny, tak samo traktuję Polonię Bytom, Ruch Chorzów czy dajmy na to Piast Żmigród. Po prostu na boisku musimy robić swoje i patrzeć wyłącznie na siebie, a nie zastanawiać się, przeciwko komu gramy. Liczy się tylko zwycięstwo, jemu musi być podporządkowane absolutnie wszystko.

Jest pan zadowolony ze swoich statystyk? W 17. meczach strzelił pan tylko jednego gola. Może liczba asyst rekompensuje panu bramkowe manko?

Przemysław SZKATUŁA: – Rzeczywiście, strzeliłem tylko jednego gola w jesiennym meczu przeciwko rezerwom Zagłębia Lubin. Ponadto mam sześć, albo siedem asyst, nie potrafię tego dokładnie określić. Generalnie ze swoich statystyk nie jestem jednak zadowolony, powinienem mieć zarówno więcej bramek, jak i asyst, bo okazje ku temu były. Może w najbliższą sobotę uda mi się podreperować to konto?


Na zdjęciu: Obrońca Pniówka Pawłowice Przemysław Szkatuła wierzy, że w najbliższej kolejce jego drużyna poradzi sobie z Polonią Bytom.

Fot. gkspniowek74@com.pl