Raków Częstochowa. Mecz kilku wątpliwości

Choć liczba spotkań w miniony weekend była mniejsza niż zwykle, to w jednym zebrało się kilka kontrowersji i tak naprawdę mecz Cracovii z Rakowem mógł zakończyć się innym wynikiem niż 2:2.


Los chciał, że we wszystkie te sytuacje był w jakimś stopniu zamieszany obrońca „Pasów”, Matej Rodin. Zaczęło się w 79. minucie, kiedy Chorwat został zahaczony przez Vladislavsa Gutkovskisa po tym, jak łotewski napastnik na skraju własnej „szesnastki” niezbyt dokładnie przyjął piłkę. Gdy futbolówka mu nieco uciekła i przejął ją Rodin, Gutkovskis – chcąc naprawić pomyłkę – trafił w przeciwnika.

– Uważam, że to jest jego błąd, bo źle „zgasił” piłkę, uciekła mu. Do futbolówki doszedł przeciwnik i, jak to się mówi, kij w szprychy. Przewrócił go, karny! – stwierdził bez ogródek sędziowski ekspert telewizji Canal+ Sławomir Stempniewski, choć karnego nie podyktowano.

Najwięcej zamieszania wokół Rodina było jednak w samej końcówce. Na początku 97. minuty Chorwat interweniował na własnej linii bramkowej po uderzeniu Sebastiana Musiolika. W pewnym stopniu pomagał sobie ręką, co można było uznać za paradę obronną, a ona powinna skutkować podyktowaniem jedenastki. Teoria jest jednak bardziej złożona…

– Trudno jednoznacznie stwierdzić. Raczej odbiła mu się od uda i dopiero potem od ręki. Zresztą od ręki, którą ewidentnie próbuje cofnąć i uniknąć tego kontaktu. Na ostatnim szkoleniu mieliśmy tego typu sytuację i jeśli ręka jest ułożona naturalnie, a obrys nie jest zbyt mocno powiększony, to uznajemy, że gramy dalej – wybronił sędziego spokojnie Stempniewski, bo jedenastki nie gwizdnięto.

Oczy wszystkich skupiła jednak sytuacja, która wydarzyła się kilkadziesiąt sekund później, gdy Ivan Fiolić zdobył wyrównującą bramkę dla Cracovii po tym, jak piłkę głową zgrał mu – a jakże!

– Matej Rodin. Dużo było zamieszania, dużo było rysowania komputerowych linii, ponieważ stoper „Pasów” mógł znajdować się na minimalnym spalonym.

– Nasze Houston pokazuje, że pół głowy jest wychylone poza linię i jest po prostu spalony – twierdzi Stempniewski podpierając się kolejnymi liniami nałożonymi na boisko przez Canal+. Sędzia Piotr Lasyk jednak gola uznał, choć znaków zapytania wciąż jest wokół tego trafienia mnóstwo. Decydowały milimetry…

– Ta sytuacja nie jest jednoznaczna, była dziwna w interpretacji i pewnie będzie analizowana przez fachowców oraz ekspertów. Było grubo po czasie, a w dodatku sędzia nie sprawdził nawet tego sam – mówił szkoleniowiec Rakowa Marek Papszun. Do ładu i składu przy tej bramce zapewne nigdy nie dojdziemy…


Na zdjęciu: Sędziowskie decyzje w meczu Cracovii i Rakowa wywołały sporo emocji. Pelle van Amersfoort aż chwycił się za głowę.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus.pl