Renesans po fińsku

Kiedy wiosną 2016 roku w zespole Miedzi pojawił się Jani Petteri Forsell, nikt nie miał wątpliwości, że legniczanie pozyskali prawdziwą perłę. „Korpulentny” Fin od razu stał się postrachem bramkarzy. Zasłynął przede wszystkim z soczystych i precyzyjnych uderzeń z dystansu, po których strażnicy bramki rywali często bezradnie rozkładali ręce.

Forsell nie tylko zdobywał rzadkiej urody gole, ale imponował również dynamiką, bardzo dobrym dryblingiem i zmysłem do gry kombinacyjnej. Po planowanej przeprowadzce do Cracovii (trener Michał Probierz dał mu solidnego kopniaka) jego kariera znalazła się na zakręcie. Wyjechał do Szwecji, a zimą pomocną dłoń podał mu trener Miedzi, Dominik Nowak.

W obecnym sezonie na początku Forsell był tylko rezerwowym, ale zapewnił „Miedziance” w pierwszym meczu w ekstraklasie komplet punktów. W doliczonym czasie gry zmusił do kapitulacji bramkarza Pogoni Szczecin Jacka Bursztyna. Próbkę swoich nietuzinkowych umiejętności dał w ostatniej kolejce, zdobywając dwa gole w meczu z Jagiellonią i zapewniając swojej drużynie komplet punktów.

Powrót na właściwe tory

Czy możemy już mówić o renesansie fińskiego napastnika? – Myślę, że Petteri powoli wraca na właściwe tory – przekonuje Janusz Kudyba, były trener legnickiego klubu. – Początkowo brakowało mu pewności siebie, na treningach nie podchodził do stałych fragmentów gry, strzał z dystansu też mu nie „siedział”. Na boisko wchodził z ławki rezerwowych (wyjątkiem mecz z Wisłą Kraków – przyp. BN), został nawet oddelegowany na mecz rezerw z Polkowicami. Trener Dominik Nowak wpadł na znakomity pomysł, wystawiając go w meczu z Jagiellonią od pierwszej minuty i to na „9”! Idealna dla niego jest „10”, ale na szpicy radził sobie wyśmienicie! Mimo dwóch stoperów Jagielloni obdarzonych słusznym wzrostem, potrafił utrzymać się przy piłce i dać kolegom szansę na podejście wyżej. Na miejscu trenera Nowaka powtórzyłbym ten manewr z Zagłębiem, bo widać, że Forsell jest na fali wznoszącej.

To nie rentierzy

„Miedzianka” sezon 2018/2019 rozpoczęła z czterema Hiszpanami na pokładzie, bo do grających wcześniej w Legnicy Jonathana de Amo, Marquitosa i Omara Santany dołączył Francisco de Paula Cruz Torres, czyli Fran Cruz. Potem sprowadzono dwóch kolejnych piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego, pod skrzydła Dominika Nowaka trafili Borja Fernandez i Juan Camara. Czy nie za dużo tych hiszpańskich grzybów w legnickim barszczu?

– Hiszpanie dają nie tylko jakość drużynie, ale robią też dobrą atmosferę w szatni – zapewnia Janusz Kudyba. – Potrzebują jednak trochę czasu, by się zaaklimatyzować. To fajna grupa, w której rej wodzi Marquitos. To nie są rentierzy, którzy przyszli do Legnicy tylko zarabiać pieniądze. Dzięki nim jest w zespole zdrowa konkurencja, a że często w niej są lepsi od Polaków? W zawodowym futbolu nie ma sentymentów. Gdyby mieli lepsze wykończenie akcji, strzelali więcej goli, Marquitos i Santana nie graliby w Miedzi.

Najsłabszymi hiszpańskimi ogniwami w „Miedziance” są Fran Cruz i Jonathan de Amo. – Hiszpanie są świetnie wyszkoleni technicznie, ale są na pewno słabsi od Bożicia – kontynuuje Janusz Kudyba. – W I lidze tylko co trzeci błąd był wykorzystywany przez przeciwnika, w ekstraklasie każde potknięcie powoduje natychmiastowe konsekwencje w postaci straty gola. Dlatego jestem przeciwnikiem „mieszania” w obronie, ta formacja powinna grać w tej samej konfiguracji. Chodzi o zgranie, skracanie pola gry itp.

Lubin zdobyty!

Dziewiątego listopada 2014 roku w I lidze Miedź pokonała w Lubinie Zagłębie 2:0 dzięki trafieniom Daniela Ferugi i Mateusza Szczepaniaka. Na ławce legniczan siedział wówczas… Janusz Kudyba. – Mieliśmy ogromną motywacje, bo przecież ja, Wojtek Łobodziński i Grzesiek Bartczak graliśmy kiedyś w Zagłębiu – przypomina trener zwycięskiej drużyny. – „Dziki” (Mateusz Szczepaniak) też pochodzi z Lubina (jest wychowankiem Amico Lubin – przyp. BN), był juniorem Zagłębia i grał w Młodej Ekstraklasie. To wszystkich nas nakręcało pozytywnie nakręcało, na boisku nikt nie odstawiał nogi. W moim przypadku zadziałał też efekt „nowej miotły”, Zagłębie zagrało wysokim pressingiem, ale my mieliśmy szybkich skrzydłowych, więc nam to pasowało.

Przy komplecie publiki

Niedzielny mecz na Stadionie im. Orła Białego obejrzy komplet publiczności. Ostatnie wejściówki zostały wyprzedane już we wtorek. – Grałem już w derbach na Białorusi, teraz chcę się przekonać, jak jest w Polsce na takich spotkaniach – powiedział lewy obrońca „Miedzianki”, Łotysz Artur Pikk. – Nie jestem zdenerwowany, ale wyczekuję tego momentu, aż w końcu zacznie się mecz z Zagłębiem i poczuję tę atmosferę.

Przed 37 laty Miedź pokonała w Legnicy Zagłębie 2:0. Trenerem Miedzi był wówczas Stanisław Zagrodnik, który do gry w tym prestiżowym meczu desygnował jedenastkę: Motylewski – Szeroki, Brzeziński, Kita, Samborski – Moroch, Piestrak, Michalak, Bilewicz – Brzyszcz, Rogala. Czy teraz kibice z Legnicy doczekają się nowych bohaterów?