Reprezentacja Polski. Biało-czerwone finisze

Z różnym skutkiem piłkarska reprezentacja Polski kończyła eliminacje do mistrzostw świata w tym stuleciu.


W XXI wieku biało-czerwoni trzykrotnie wywalczyli awans do finałów MŚ. Jeśli chodzi o ostatnie dwa mecze eliminacyjne w grupach, to różnie z tym bywało, od dwóch wygranych w eliminacjach do rosyjskiego mundialu, po żenujące porażki przed południowoafrykańskim mundialem.

Załatwił nas Wasiluk…

Awans do azjatyckiego mundialu wywalczyliśmy w sobotę 1 września 2001 roku na Stadionie Śląskim, po efektownej wygranej z Norwegią 3:0. Był to 13 mecz z rzędu kadry pod okiem Jerzego Engela bez porażki, rekordowa seria. Kilka dni później przyszło zagrać w Mińsku z Białorusią. Dla nas był to mecz o przysłowiową pietruszkę.

Sąsiad ze Wschodu walczył jeszcze o drugie miejsce w grupie 5 premiowane grą w barażach. Nasi piłkarze tak długo świętowali awans do finałów MŚ, po 16 latach przerwy, że skończyło się katastrofą. Jerzego Dudka w godzinę cztery razy pokonywał pochodzący z Brześcia Roman Wasiluk. Ostatecznie w kompromitującym stylu polegliśmy 1:4.

Na szczęście miesiąc później w prestiżowym starciu z Ukraińcami, którzy wcześniej rywalizowali z nami o pierwsze miejsce, na Śląskim było 1:1, a do siatki trafiali najskuteczniejsi strzelcy w tamtejszych eliminacjach w naszej grupie, z jednej strony Emmanuel Olisadebe, 8 trafień, a z drugiej Andriej Szewczenko, których tych goli na koncie miał dziewięć.

„Franek” i Żurawski

W kolejnych eliminacjach, do mundialu w Niemczech, rywalizowaliśmy jak teraz z Anglikami (który to już raz?). Wyspiarze, z takimi asami w składzie, jak David Beckham, Michael Owen, Frank Lampard czy Steven Gerard, choć zaliczyli wpadkę z Irlandią Północną (0:1) i zremisowali z Austrią (2:2), to pozostałe 8 spotkań wygrali. Podobnie zresztą jak drużyna prowadzona przez Pawła Janasa.

Musieliśmy wygrywać i grać do końca, bo była szansa do bezpośredniego awansu z 2 miejsca, ale trzeba było mieć jeden z dwóch najlepszych bilansów spośród drużyn sklasyfikowanych na drugich lokatach. W przedostatnim grupowym starciu na początku września 2005 pokonaliśmy Walijczyków na starym stadionie Legii 1:0. Łatwo nie było, a zwycięskiego gola z rzutu karnego strzelił wtedy Maciej Żurawski.

Przed ostatnim meczem w grupie 6 mieliśmy szansę nawet na pierwsze miejsce. Niewiele brakło, żeby tak było. W końcówce pierwszej połowy wyrównał Tomasz Frankowski, ale w końcówce szalę na korzyść gospodarzy, mecz odbył się na stadionie Old Trafford w Manchesterze, przechylił Frank Lampard.

Nam ostatecznie ta porażka nie zaszkodziła i razem ze Szwedami świętowaliśmy awans z 2 miejsca w grupie. Powody do zadowolenia miał „Wiślacki” atak Żurawski – Frankowski. Obaj eliminacje skończyli z 7 bramkami na koncie. Szkoda, że „Franka” kilka miesięcy później zabrakło potem w kadrze, która udała się na niemiecki mundial. Ale to już inna opowieść.

Przygnębiające porażki

Choć eliminacje do pierwszego mundialu na Czarnym Lądzie nie zaczęły się dla nas źle, bo zdołaliśmy pokonać na Śląskim m.in. silnych wtedy Czechów, to potem było już tylko gorzej, a po porażce we wrześniu 2009 roku w Mariborze ze Słowenią 0:3 było już po wszystkim. To po tamtym meczu Dariusz Szpakowski wygłosił swoją przygotowaną zawczasu tyradę pod adresem Leo Beenhakkera, dla którego był to ostatni meczu u steru. W dwóch ostatnich grach o punkty w eliminacjach MŚ z naszymi sąsiadami z południa nie było już de facto o co grać, eliminacje z kretesem były przegrane.

Najpierw 10 października 2009 roku w Pradze wyraźnie ulegliśmy Czechom, a kilka dni później na zaśnieżonej murawie i przy prawie pustej widowni Stadionu Śląskiego, ledwie 5 tys. widzów na trybunach, ulegliśmy po samobójczym trafieniu Seweryna Gancarczyka Słowakom 0:1. W tych dwóch ostatnich grach naszą kadrę awaryjnie prowadził Stefan Majewski. Potem nadchodziła era „Franza” Smudy…

Kłótnia w szatni

Równie przygnębiający był finisz eliminacji do kolejnych MŚ. Wtedy też, jak cztery lata wcześniej, przegraliśmy dwa ostatnie spotkania. Grupowe rozgrywki przed mundialem w RPA skończyliśmy na 5 miejscu przed San Marino. Eliminacje do mistrzostw w Brazylii skończyliśmy na marnej 4 lokacie, przed Mołdawią i ponownie San Marino.

Na finiszu drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika najpierw wyraźnie w Charkowie uległa Ukrainie, będąc bezradną z przodu, a potem niewiele miała do powiedzenia w konfrontacji z Anglikami, choć zespół starał się jak mógł. To było pożegnanie z kadrą dla selekcjonera Waldemara Fornalika. Po meczu w Londynie doszło do scysji na linii prezes PZPN Zbigniew Boniek – Kamil Glik.

Ten drugi, na potrzeby książki „Kamil Glik. Liczy się charakter”, tak opowiadał mi o wszystkim. – Kłótnią bym tego nie nazwał. To była raczej sprzeczka. Prezes po meczu zszedł do szatni i powiedział do zawodników, że nie mają sił, żeby biegać przez 90 minut. Dziwił się też, że piłkarz, który gra w Serie A, nie może wybiegać całego spotkania. Mam taki charakter, że wstałem i zapytałem czy prezes mówił do mnie. Odpowiedział że tak. Na to zareagowała reszta chłopaków: wstali i uspokoili sytuację. Na tym się skończyło – opowiadał filar naszej defensywy.

Niesamowity „Lewy”

Sytuację w grupie E do rosyjskiego mundialu skomplikowaliśmy sobie wysoką, wyjazdową porażką na początku września 2017 roku z Danią w Kopenhadze 0:4 i grać trzeba było praktycznie do końca. W ostatnim grupowym spotkaniu mierzyliśmy się z Czarnogórą w Warszawie na Narodowym i było to szalone spotkanie. Prowadziliśmy dwoma bramkami, żeby w końcówce zrobiło się 2:2.

Ostatecznie, głównie za sprawą szalejącego wtedy Roberta Lewandowskiego ponownie wyszliśmy na prowadzenie, żeby w ostatnich minutach jeszcze raz cieszyć się z trafienia. 4:2 i awans, po 12 latach przerwy do MŚ w Rosji. To były wielkie chwile kadry prowadzonej przez Adama Nawałkę i Roberta Lewandowskiego. To były eliminacje naszego kapitana, który w tych wszystkich grach o punkty zdobył aż 16 bramek! Był najskuteczniejszym strzelcem całych eliminacji we wszystkich strefach.

Jak będzie teraz z Andorą i Węgrami przekonamy się w piątek i w poniedziałek, ale – wszystko na to wskazuje – nie będzie to dla nas koniec eliminacji.


Dwa ostatnie mecze biało-czerwonych w eliminacjach MŚ. XXI wiek

2002 MŚ w Korei i Japonii

5.09.2001 rok, Mińsk, Białoruś – Polska 4:1 (1:0)

1:0 – Wasiluk, 7 min, 2:0 – Wasiluk, 46 min, 3:0 – Wasiluk, 52 min, 4:0 – Wasiluk, 61 min, 4:1 – Marcin Żewłakow, 78 min

6.10.2001, Chorzów, Polska – Ukraina 1:1 (1:0)

1:0 – Olisadebe, 40 min, 1:1 – Szewczenko, 81 min


2006 MŚ w Niemczech

7.09.2005, Warszawa, Polska – Walia 1:0 (0:0)

1:0 – Żurawski, 54 min (karny)

12.10.2005, Londyn, Anglia – Polska 2:1 (1:1)

1:0 – Owen, 44 min, 1:1 – Frankowski, 45+1., 2:1 – Lampard, 81 min


2010 MŚ w RPA

10.10.2009, Praga, Czechy – Polska 2:0 (0:0)

1:0 – Necid, 51 min, 2:0 – Plasil, 72 min

14.10.2009, Chorzów, Polska – Słowacja 0:1 (0:1)

0:1 – Gancarczyk, 3 min (samobójcza)


2014 MŚ w Brazylii

11.10.2013, Charków, Ukraina – Polska 1:0 (0:0)

1:0 – Jarmołenko, 64 min

15.10.2013, Londyn, Anglia – Polska 2:0 (1:0)

1:0 – Rooney, 41 min, 2:0 – Gerard, 88 min


2018 MŚ w Rosji

5.10.2017, Erywań, Armenia – Polska 1:6 (1:3)

0:1 – Grosicki, 2 min, 0:2 – Lewandowski, 18 min, 0:3 – Lewandowski, 25 min, 1:3 – Hambardzumyan, 39 min, 1:4 – Błaszczykowski, 58 min, 1:5 – Lewandowski, 64 min, 1:6 – Wolski, 89 min

8.10.2017, Polska – Czarnogóra 4:2 (2:0)

1:0 – Mączyński, 6 min, 2:0 – Grosicki, 16 min, 2:1 – Mugosa, 78 min, 2:2 – Tomasević, 83 min, 3:2 – Lewandowski, 89 min, 4:2 – Stojković, 89 min (samobójcza)


Na zdjęciu: Kamil Glik podczas meczu z Anglią na Wembley, który kończył eliminacje MŚ 2014.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus