Rewanżu nie było

W teorii Raków przyjechał do Kielc po spokojne trzy punkty. Korona od początku sezonu zawodzi. Traci najwięcej bramek w lidze, zdobywa najmniej, a jej gra należy do najbardziej topornych w lidze. Jednak pojawienie się Smyły zmieniło grę ekipy z Kielc. W dwóch ostatnich meczach nie przegrali i powoli pną się w górę tabeli. Raków z kolei walczy o górną ósemkę i zwycięstwo w spotkaniu z Koroną, należało do obowiązków.

Spotkanie rozpoczęło się od nokdanu – Kamil Piątkowski otrzymał ogłuszające uderzenie piłką zagraną przez Michaela Gardawskiego. Po chwili zawodnik Rakowa zdobył samobójczą bramkę. Od gola dla gospodarzy na boisku zapanował status quo – obie ekipy wzajemnie się badały. Sporadycznie swoimi strzałami gracze Korony testowali koncentrację bramkarza Rakowa. Jakub Szumski w jednej z interwencji o mało nie doprowadził do podwyższenia prowadzenia. Bramka dla Korony jednak nie padła.

Wystarczył jednak jeden błąd, aby drużyna z Częstochowy była w jeszcze gorszej sytuacji. Dryblującego w polu karnym Marcina Cebulę nieprzepisowo zatrzymał Emir Azemović. Sędzia Musiał nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na „wapno”. Rzut karny wykorzystał Adan Kovaczević. Korona po raz pierwszy od maja strzeliła w meczu o punkty więcej niż jednego gola. Sytuacja Rakowa po zaledwie 26 minutach wyglądała fatalnie i nie zmieniała się mimo upływającego czasu. Zawodnicy Korony kontrolowali sytuację na boisku. Raków bezskutecznie walczył o bramkę kontaktową. Na przerwę w lepszych nastrojach schodzili gracze gospodarzy.

Reakcja trenera Papszuna była zdecydowana – na boisku pojawił się Piotr Malinowski i Miłosz Szczepański. Mimo to Korona na samym początku drugiej połowy miała doskonałą sytuację na podwyższenie prowadzenia. Błędu Jacha nie wykorzystał Papadopulos, tym razem świetnie interweniował Szumski. Równie dobrze obronił strzał Cebuli. Jeszcze kilkukrotnie Korona w drugiej połowie uderzała na bramkę Szumskiego, jednak większość uderzeń była zbyt prosta, by go zaskoczyć.

Zmiany nic nie wniosły do gry Rakowa. Ekipa spod Jasnej Góry prezentowała się nawet jeszcze gorzej. Ogromne przestrzenie między zawodnikami z Częstochowy świetnie wykorzystywali gospodarze, raz po raz uderzając na bramkę Rakowa. Zawodnicy z Częstochowy wyglądali na zrezygnowanych i bezradnych. Depresyjne nastroje narastał. Raków stracił nadzieję na zwycięstwo.

Obraz meczu nie zmienił się do końca spotkania. W samej końcówce gospodarze za sprawą uderzenia Erika Paczindy wbili ostatni gwóźdź do trumny Rakowa. Piłka odbita od nogi Piątkowskiego wpadła do bramki Szumskiego.

Raków zdecydowanie przegrał z Koroną. Zespół z Częstochowy najwyraźniej nie potrafi grać z Koroną. W pierwszym meczu tych ekip Raków zagrał w bardzo podobny sposób – tak jakby zapomniał wsiąść do autokaru, aby dojechać na mecz. Na nieszczęście dla kibiców podopieczni Marka Papszuna ponownie pomylili perony.

Korona Kielce – Raków Częstochowa 3-0 (2-0)

1-0 Piątkowski, 4 min (samobójcza), 2-0 Kovaczević, 26 min (rzut karny), 3-0 Paczinda, 83 min

ŻÓŁTE KARTKI: Gardawski, 36 min (faul), Spychała, 65 min (faul), Smyła 65 min (dyskusje z arbitrem), Żubrowski, 88 min (faul) – Novier 53 min (faul)

KORONA: Kozioł – Spychała, Kovaczević, Marquez, Gardawski – Lioi (76. Paczinda), Gnjatić, Żubrowski, Cebula – Djuranović (85. Radin), Papadopulos (79. Żyro). Trener: Mirosław SMYŁA Rezerwowi: Sokół, Tzimopoulos, Dziwniel, Jukić, Szymusik, Pucko.

RAKÓW: Szumski – Jach, Petrasek, Azemović (46. Malinowski) – Piątkowski, Sapała, Schwarz (73. Domański), Kun – Nouvier, Musiolik, Babenko (46. Szczepański) Trener: Marek PAPSZUN Rezerwowi: Gliwa, Luković, Kościelny, Skóraś, Kolew, Szymonowicz.

Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków) Asystenci: Sebastian Mucha, Jakub Ślusarski Widzów: 4116 Czas gry: 95 min (47+48)

Piłkarz meczu: Marcin CEBULA