Rodado wyszedł przed szereg

Angel Rodado poprowadził Wisłę do efektownego zwycięstwa, które ma być początkiem marszu do ekstraklasy.


Po meczu Wisły Kraków z Arką Gdynia najczęściej używanym słowem pod Wawelem było „przełamanie”. Przystępujący do tego spotkania zawodnicy „Białej gwiazdy” mieli pełną świadomość, że po dwóch porażkach z rzędu cierpliwość kibiców jest już na wyczerpaniu. Piłkarze klubu, który w swojej pięknej i bogatej w sukcesy ma 13 tytułów mistrza Polski odpowiedzieli najlepiej jak się tylko dało. Wynik 5:1 przyjęto jako początek marszu w kierunku ekstraklasy.

– Chciałbym, żeby to właśnie taki mecz był – stwierdził trener krakowian Radosław Sobolewski.


Czytaj także:


– Zawsze nowo tworząca się drużyna, a każdy wie o tym, że podczas tego okienka transferowego nastąpiło dużo zmian i tak naprawdę jest to nowa drużyna, potrzebuje takiego można powiedzieć wyraźnego meczu. W rundzie wiosennej takim występem był wyjazdowy mecz z Arką Gdynia, w którym przegrywaliśmy 0:1, a ostatecznie wygraliśmy 3:1. Mam nadzieję, że teraz ten mecz też takim właśnie spotkaniem będzie. Cieszymy się, że wreszcie zaczęły wpadać bramki po sytuacjach, które sobie tworzymy. Mam nadzieję, że wreszcie chłopaków to „puści”. Będą spokojniejsi oraz luźniejsi, a wtedy gdy będą znajdować się w sytuacjach pod bramką, to z chłodną głową będą je wykorzystywać.

Nie wpadają w euforię

Do trenerskiego wspomnienia o lutowym meczu w Gdyni, gdzie „wystrzałowe” 9 minut w drugiej połowie zapewniło Wiśle zwycięstwo dodajmy, że wtedy krakowianie faktycznie złapali znakomity rytm i w sumie uzbierali 7 zwycięstw z rzędu. Passę przerwała porażką z Puszczą Niepołomice, która także w barażach o awans do ekstraklasy okazała się katem zespołu Radosława Sobolewskiego. Nic więc dziwnego, że sympatycy „Białej gwiazdy” na razie nie wpadają w euforię,. Szkoleniowiec zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jego zespół jest w tabeli na 8. miejscu. Do lidera traci 6 oczek.

Pierwszy hat-trick w Polsce

Żeby zniwelować ten dystans potrzebne są gole i w tym kontekście drugi raz pojawia się słowo „przełamanie”. Angel Rodado pierwszy raz na polskich boiskach strzelił trzy gole. Hat-trick 26-letniego napastnika urodzonego w Palma de Mallorca był potrzeby zarówno drużynie jak i wychowankowi CD Soledad. W poprzednim sezonie, choć swoją grę w Wiśle zaczął od gola strzelonego w debiucie Chrobremu Głogów i dwóch trafień w pucharowym starciu z Legią II Warszawa, nie zaliczy do „wystrzałowych”. 8 bramek w 27 spotkaniach ligowych nie zaspokoiło oczekiwań.

Na miarę ekstraklasy

Jeżeli krakowska „dziewiątka” chce zasłużyć na etykietkę „goleador” musi trafiać zdecydowanie częściej. Dzięki hat-trickowi z Arką ma teraz 4 bramki zdobyte w 6 występach. Jednak dopiero gdy na mecie rozgrywek będzie się mógł pochwalić średnią 2/3 gola na mecz to spełni pokładane w nim nadzieje. O tym, że jest w stanie to zrobić świadczy sposób zdobycia pierwszej bramki w meczu z gdynianami. I nie chodzi o to, że posłał piłkę z 10. metra do pustej bramki, ale o to, że najpierw zaimponował pazernością. Biegnąc na najwyższych obrotach pokonał 80 metrów, goniąc kolegów rozgrywających kontrę. Wpadając w pole karne gości „rzutem na taśmę” niczym sprinter na finiszu dopełnił formalności. W tej akcji było widać strzelecki instynkt, a w kolejnych trafieniach, po strzałach z pola bramkowego, zademonstrował zarówno zmysł taktyczny jak i kunszt techniczny. To wszystko razem może dać Wiśle snajpera, na miarę ekstraklasowych planów.


Na zdjęciu: Angel Rodado poprowadził Wisłę do efektownego zwycięstwa.
Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus