Kilka „jaskółek”

Wisła Kraków zamiast budować przewagę nad rywalami, zaczęła sezon od strat. Dwa ostatnie mecze wlały w serca kibiców nieco optymizmu.


Zaledwie 2 zwycięstwa w 7 meczach i 9 zdobytych punktów na 21 możliwych. Jak na dłoni widać, że zespół z ulicy Reymonta zaczął sezon dużo gorzej niż przed rokiem. Atmosfera wokół ekipy Radosława Sobolewskiego od początku była napięta. Teraz jest nieco spokojniej, ale efektownie rozbicie Arki Gdynia i remis z Miedzą Legnica nie sprawiły, że kibice zapomnieli o grzechach piłkarzy i wszystko jest idealne.

Wisła zaliczyła ogromny falstart

Rok temu kibice narzekali na styl prezentowany przez „Białą gwiazdę”, ale na tym etapie sezonu zgadzała się liczba punktów. Pięć zwycięstw, porażka i remis na starcie dawały podopiecznym Jerzego Brzęczka pozycję lidera. Teraz zespół był krytykowany za łatwą do przeczytania przez trenerów rywali strategię i nieodpowiednie wykorzystywanie umiejętności zaawansowanych technicznie zawodników ofensywnych. Sporo problemów było też z bronieniem, a bezbłędny w sezonie przygotowawczym nowy bramkarz w meczach o stawkę nie zawsze stawał na wysokości zadania. Pierwszą przerwę reprezentacyjną krakowianie spędzają na początku drugiej połowy tabeli, z czterema punktami straty do strefy barażowej i siedmioma do miejsc gwarantujący bezpośredni awans do ekstraklasy.

Wiślacy zaliczyli falstart i opinii tej diametralnie nie zmieniają nawet cztery punkty wywalczone w dwóch ostatnich meczach. Drużyna miała nie popełnić błędu z poprzedniego sezonu, gdy na półmetku była daleko od awansu i na wiosnę musiała ruszyć w pościg. Długo był on efektowny i krakowianie do rywali się zbliżyli, ale na ostatniej prostej zaprzepaścili szansę na szybki powrót do elity. Dziś 13-krotni mistrzowie kraju muszą odrabiać straty od początku. Spełnił się scenariusz, którego nikt nie chciał.


Czytaj także:


Komplement

Gdyby prezes Jarosław Królewski miał decydować o losie trenera i jego współpracowników na podstawie głosu trybun i opinii w internecie, zwolniłby „Sobola” trzy razy. Notowania 44-latka nie były wysokie po fatalnie rozegranej końcówce poprzedniego sezonu, a lipcowe i sierpniowe wyniki tylko je obniżyły. Włodarz wytrzymał ciśnienie i przynajmniej chwilowo może powiedzie, że było warto, bo Wisła prezentuje się lepiej. 5:1 z Arką zrobiło wrażenie, a remis z mocną Miedzią, po dobrej grze, też trzeba docenić. Mogło być jeszcze lepiej, bo w Legnicy krakowianie zremisowali po swoim błędzie.

Trenerzy mawiają, że są tak dobrzy jak ich ostatni mecz. Dwa ostatnie występy „Białej gwiazdy” są „jaskółkami”, które dają nadzieję, że będzie tylko lepiej. Trener ostatniego rywala Radosław Bella po ostatnim spotkaniu skomplementował Sobolewskiego. Stwierdził, że rywale mieli plan, a jego kolega dobrze przygotował ich też na styl gry gospodarzy. Może Sobolewski nie jest tak zły, jak go niektórzy malują?

Wisła ma sprzyjający terminarz

Ostatnio drużyna lepiej wygląda w środku pola. Duża w tym zasługa defensywnego pomocnika Marca Carbo. Po podpisaniu kontraktu potrzebował ponad trzech tygodni treningów przed debiutem, ale prezentuje się obiecująco. Wygląda na to, że ustabilizował się też skład środka obrony. Wracający do formy po urazach Alan Uryga i bez skutku wypychany w kolejnym okienku sporo zarabiający Joseph Colley wyglądają naprawdę solidnie. Kolejną „jaskółką” dla Wisły jest jej terminarz. Przed październikową przerwą reprezentacyjną drużyna tylko raz wyjedzie z Krakowa, więc będzie mogło wykorzystać atut swojego stadionu. Zobaczymy, czy z tego skorzysta.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus