LKS Goczałkowice – Ślęza Wrocław. Do… czterech razy sztuka

Beniaminek odrobił zaległości z 3. kolejki, odprawiając z kwitkiem wicelidera tabeli.


Gdy po prawie 97 minutach zabrzmiał ostatni gwizdek arbitra, w Goczłkowicach dało się słyszeć głębokie „uff”. Ale nie ma się co dziwić, bo choć miejscowy LKS na własnym boisku grał w tym sezonie po raz czwarty, to dopiero pierwszy raz zdołał zapunktować. Od razu za całą pulę i z nie byle jakim rywalem. Ślęza przyjechała bowiem w glorii „kompletnego” zwycięzcy. Można więc było sądzić, że będzie uchodzić za faworyta spotkania z beniaminkiem, wygrywającego dotąd jedynie na wyjazdach. Napotkał jednak na zdecydowany opór rywali i ostatecznie musiał obejść się smakiem. Trzeba jednak przyznać, że wrocławianie – zwłaszcza w II połowie – prowadzili grę, często gościli przed bramką rywali, ale jeśli już zdołali przebić się pod bramkę, to na wysokości zadania stawał Patryk Szczuka. Wypożyczony z Rozwoju Katowice 18-letni golkiper jest ostatnio w bardzo dobrej dyspozycji i w kilku sytuacjach to potwierdził. Przed przerwą świetnie obronił dwa uderzenia Roberta Pisarczuka z rzutów wolnych, a po zmianie stron – praktycznie w jednej akcji – znakomicie zatrzymał Piotra Stępnia i Huberta Muszyńskiego. W tym czasie wynik spotkania był już ustalony. Na bramkę Piotra Ćwielonga, który na dwa tempa wykorzystał rzut karny (Łukasz Hanzel został zahaczony przez Muszyńskiego), w podobnym stylu odpowiedział Pisarczuk (Stępień nabił piłkę w ręką Dominika Zięby), a krótko po zmianie stron Zięba świetnie uruchomił Ćwielonga, ten odegrał do Kamila Łączka, którego płaskie dośrodkowanie wślizgiem sfinalizował Bartosz Marchewka. Snajper LKS-u najmocniej wyściskał się ze swym grającym trenerem, niejako przepraszając go za swój egoizm z 33 minuty, kiedy sam chciał wykorzystać błąd Piotra Zabielskiego i posłał piłkę obok bramki, a mógł ją podać lepiej ustawionemu Ćwielongowi.

Dzięki zwycięstwu „Goczały” znacznie poprawiły swą pozycję w tabeli i Łukasz Piszczek, który wyrwał się z Dortmundu, by z ławki wspierać swą drużynę, mógł wspólnie z zawodnikami utworzyć radosny krąg, a na pytanie „kto wygrał mecz?” odpowiedzieć „LKS!”

LKS Goczałkowice – Ślęza Wrocław 2:1 (1:1)

1:0 – Ćwielong, 18 min (karny), 1:1 – Pisarczuk, 45 min (karny), 2:1 – Marchewka, 50 min

LKS: Szczuka – Mońka (67. Dragon), Szymała, Zięba, Łączek – Jonda (90. Maroszek) – Matuszczyk (78. Kozina), Hanzel, Furczyk (90. A. Grygier), Ćwielong – Marchewka. Trener Piotr ĆWIELONG.

ŚLĘZA: Zabielski – Muszyński, Tomaszewski, Samiec – Diduszko (58. Gil), Pisarczuk – Stempin (81. Szydziak), Kluzek, Kotyla – Guilherme (81. Telatyński), Stępień (58. Traczyk).

Sędziował Szymon Mendla (Strzelce Opolskie). Widzów 150.

Żółte karki: Szymała, Dragon, Szczuka – Kotyla.


Fot. Tomasz Blaszczyk / PressFocus