Ciąg na bramkę

Angel Rodado zaimponował ciągiem na bramkę, instynktem snajpera, siłą i sprytem oraz nieustępliwością z odrobiną szczęścia.


W swoim najlepszym sezonie 2017/2018 w barwach RCD Mallorca B Angel Rodado strzelił 28 goli w 34 spotkaniach. Porównując to osiągnięcie z 8 trafieniami w 27 meczach w barwach Wisły Kraków z poprzedniego sezonu można stwierdzić, że 26-letni Hiszpan ma spore rezerwy. Potwierdził to wystrzałowym występem w spotkaniu z Arką Gdynia, bo w meczu wygranym przez „Białą gwiazdę” 5:1 skompletował hat-tricka. A co najważniejsze, za każdym razem zademonstrował inny walor snajpera.

Przy pierwszym golu zaimponował ciągiem na bramkę. Nie miał zamiaru stać, gdy krakowianie po rzucie rożnym wykonanym przez rywali ruszyli z kontrą. Wystartował ze swojego pola bramkowego. Następnie na pełny gaz ruszył w 80-metrowy sprint z taką mocą, jakby wiedział, że za 8 sekund piłka znajdzie się 10. metrów przed pustą bramką. Dobiegł w to miejsce idealnie w odpowiednim czasie i dobitka po strzale Goku była już tylko formalnością. To się właśnie nazywa instynkt snajpera.

80 metrów sprintu

– Musiałem przebiec całe boisko i znaleźć się na odpowiedniej pozycji – stwierdził Angel Rodado. – Sam strzał na końcu był już łatwy. Jednak 80 metrów sprintu, wyczucie tempa to nie była taka prosta sprawa. Widziałem, że z piłką biegnie Goku i wierzyłem, że skończy się to dla nas golem. Może jemu do końca strzał nie wyszedł, bo bramkarz obronił. Najważniejsze, że tam byłem i całość skończyłem strzałem do siatki.

Za drugim razem dał popis siły i sprytu. Widząc, że Angel Baena przedziera się prawym skrzydłem wychowanek CD Soledad powalczył o pozycję w polu bramkowym gdynian. W walce bark w bark z obrońcą Arki znalazł to miejsce 5 metrów przed bramką, gdzie za moment znalazła się futbolówka. Przyjął ją stojąc tyłem do celu, ale błyskawicznie się odwrócił. Następnie uderzeniem pod poprzeczkę w kierunku długiego rogu nie dał bramkarzowi szans na interwencję.

– To wszystko poszło bardzo szybko, nawet nie pamiętam szczegółów, ale generalnie akcja była bardzo dobra. Taka, jakie lubię – podkreślił snajper Wisły.

Mnóstwo radości

Przy trafieniu numer 3 dały o sobie znać nieustępliwość, technika i szczęście. Gdy David Junca wykonał daleki przerzut spod linii bocznej w okolice pola karnego wydawało się, że wpadający w szesnastkę Rodado będzie miał problem z przyjęciem piłki. Sprowadził jednak skaczącą futbolówkę na murawę, wszedł w starcie z atakującym go obrońcą i najlepiej zorientował się w sytuacji, doskakując do spadającej w pole bramkowe piłki, żeby wolejem z narożnika piątki trafieniem w krótki róg pokonać bramkarza.


Czytaj także:


– Przy tym golu miałem trochę szczęścia, ale dostarczył mi mnóstwo radości, bo przyniósł mi pierwszego hat-tricka w oficjalnym meczu Wisły – dodał goleador „Białej gwiazdy”. – Jestem więc szczęśliwy i bardzo dumny z drużyny, że tak zagraliśmy ten mecz. Wreszcie mogliśmy dać naszym kibicom wielką wygraną, bo tak trzeba patrzeć na ten wynik.

– Myślę, że po tym, co zagraliśmy w tym meczu, po prostu na to zasłużyliśmy. Pracujemy wszyscy ciężko na wygraną i na końcu wszyscy się z niej cieszymy, a ja miałem w tej radości swój osobisty wkład. Dlatego… zabrałem piłkę do domu! Wszyscy mi się na niej podpisali w szatni już po meczu. Dla mnie to świetna pamiątka. Naprawdę dużo to dla mnie znaczy, że strzeliłem trzy gole w jedynym meczu dla takiego klubu jak Wisła Kraków.

Poprawić dorobek

Kibice „Białej gwiazdy” liczą, że to dopiero początek snajperskich popisów wiślackiej „dziewiątki”, która w 6 spotkaniach w tym sezonie strzeliła 4 gole. A najbliższa okazja do poprawienia tego dorobku już dzisiaj w Legnicy gdzie drużyna Radosława Sobolewskiego zmierzy się z liderująca Miedzią.


Na zdjęciu: Angel Rodado zaimponował ostatnio i nie jest mile widziany przez obrońców przeciwnika w ich polu karnym.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus