Rozpalić bardzo duży ogień

Jak to ujął trener Tomasz Kaczmarek, Lechia nie jest Bayernem Monachium, ale nie będzie się też Rapidu obawiać. Kto wyjdzie zwycięsko z tej próby pewności siebie?


Czy dzisiaj na trybunach zjawi się wymarzone przez klub 30 tysięcy fanów? To się jeszcze okaże. Pewne jednak jest, że kibice są niezwykle ważnym elementem dla trenera Kaczmarka, który raz za razem podkreśla ich istotną rolę.

Szczery sport

– Nie będziemy się chować, ale nie zagramy też dziko. Nie jesteśmy Bayernem Monachium, od którego zawsze oczekuje się zwycięstw. My dopiero zaczynamy na międzynarodowej arenie – powiedział przed spotkaniem Tomasz Kaczmarek, wyraźnie dając do zrozumienia, że niezależnie od ostatecznego wyniku tych eliminacji, on w kolejnym sezonie ponownie ma zamiar zagrać z Lechią w pucharach.

– Naszym zadaniem jest, aby ludzie w nas uwierzyli. Chcemy pociągnąć kibiców, aby ta iskra z boiska przeszła na trybuny. To fantastycznie, że jest dużo większa wiara w nas niż przed meczem w Wiedniu, gdyż z tego małego ognia chcemy rozpalić bardzo duży. Wierzę, że wspólnie z publicznością wyzwolimy taką energię, że nikt nie będzie w stanie jej powstrzymać – apelował 37-letni szkoleniowiec.

Wiedeńczycy – o czym więcej w tekście obok – są przygotowani na to, że trybuny będą wspierać gospodarzy w każdy możliwy sposób. Ich to nie przeraża, są na to przygotowani. Co natomiast wymyślił na Rapid trener Kaczmarek?

– Chcemy strzelić o jednego gola więcej niż oni. Jak to zrobić? Jest wiele kombinacji. Jednak bez względu na to w takich meczach zawsze trzeba pokazać osobowość, aby coś dużego osiągnąć. Piłka nożna to bardzo szczery sport. Jeśli wybiegasz za daleko, bardzo szybko zostajesz zweryfikowany. Trzeba koncentrować się na najbliższym meczu, gdyż to on zawsze jest najważniejszy – mówił zmotywowany szkoleniowiec.

Gotowi, by walczyć

Trzeba też podkreślić, że Kaczmarek jest w komfortowej sytuacji. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, będzie miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy poza szwedzkim obrońcą Henrikiem Castagrenem. Trudno jednak nazywać 26-latka istotną postacią, skoro jest w zespole od lutego, a jeszcze… nie zagrał ani jednego spotkania.

O komforcie mówił też Christian Clemens, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Lechii. 30-letni Niemiec ma za sobą blisko 150 spotkań w rodzimej Bundeslidze i kilka spotkań w europejskich pucharach w barwach Mainz, Kolonii oraz Schalke (z którym grał w Lidze Mistrzów). Skrzydłowy występuje w Gdańsku od lutego, ale jak na razie nie można powiedzieć, aby spełniał pokładane w nim nadzieje. Może zmieni się to w rewanżu z Rapidem?

– Mamy bardzo dobrą pozycję wyjściową, aby pójść dalej. Czeka nas trudny mecz, ale czujemy się bardzo dobrze przygotowani. Jesteśmy gotowi, by walczyć przez 90, 120 minut, a także w karnych. Na pewno będzie to świetne widowisko dla publiczności. Fajnie będzie czuć, że kibice na nas liczą – przyznał Clemens, również nawiązując do jakże cennego wsparcia trybun.

Problemy na Cyprze

W Wiedniu padł bezbramkowy remis; nie wiadomo, jakim rezultatem skończy się spotkanie w Gdańsku. Mimo tego działacze już zaangażowali się w ewentualne kwestie organizacyjne związane z potencjalną kolejną rundą eliminacji do Ligi Konferencji. „Departament Logistyki Rozgrywek Ekstraklasy SA otrzymał od UEFA informację, że w przypadku awansu Arisu Limassol do 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Konferencji, mecz tego klubu z Lechią Gdańsk lub Rapidem Wiedeń zostanie przesunięty na wtorek 2 sierpnia.

Powodem jest to, że w czwartek 4 sierpnia mogą się odbyć dwa mecze domowe cypryjskich drużyn grających na tym samym stadionie. Zmierzą się w nich: AEK Larnaka z Partizanem Belgrad oraz – w przypadku awansu tego klubu – Aris Limassol ze zwycięzcą dwumeczu Lechia – Rapid. Ponieważ Aris w rozgrywkach UEFA występuje w Larnace, jego mecz musi być wyznaczony na inny termin” – czytamy w oświadczeniu Departamentu.

Oznacza to, że jeśli Aris awansuje do kolejnej rundy – w pierwszym meczu pokonał Neftchi Baku 2:0 – niedzielny mecz Lechii z Widzewem Łódź zostanie przełożony na inny termin. – Rozmawiałem w tej sprawie z kolegami z ligi austriackiej i mamy podobną negatywną opinię na ten temat. Według nas problemy ze stadionami jednej federacji nie mogą wpływać na terminarz rozgrywek w innych krajach – skomentował zajście dyrektor operacyjny Ekstraklasy SA Marcin Stefański.


Na zdjęciu: Tomasz Kaczmarek liczy na to, że trybuny pomogą jego drużynie w awansie.
Fot. Marcin Gadomski/PressFocus