Rozstanie jest formalnością?

Rekordowy budżet na sztab szkoleniowy, wola zatrudnienia zagranicznego selekcjonera otoczonego polskimi asystentami – czy tak będzie wyglądała reprezentacja Polski po kadencji Czesława Michniewicza?


Wbrew dobremu medialnemu samopoczuciu Czesława Michniewicza, który wczoraj na antenie RMF zaprzeczył wszelkim zarzutom i pogłoskom podgrzewającym atmosferę wokół polskiej kadry, trudno dziś wyobrazić sobie inny scenariusz niż jego rozstanie z PZPN. Gdy w poprzednim tygodniu prezes Cezary Kulesza nie skorzystał z klauzuli umożliwiającej automatyczne przedłużenie wygasającego 31 grudnia kontraktu selekcjonera, stało się jasne, że jest co najwyżej jedną z opcji i ruszają poszukiwania jego następcy, który mógłby poprowadzić zespół w eliminacjach Euro 2024.

Wariant zagraniczny

Wedle jednego ze scenariuszy, PZPN decyzję o przyszłości Michniewicza – czyli de facto rozstaniu z nim – miał ogłosić ponoć jeszcze w tym tygodniu, przed świętami, a po powrocie prezesa Kuleszy z Kataru, gdzie na stadionie Lusail oglądał w niedzielę finał mundialu. To, czy tak się stanie, oczywiście z każdym dniem jest coraz mniej prawdopodobne, ale zmianom nie powinny już ulegać założenia preferowane przez część związkowych działaczy. Jak słyszymy, w federacji królować ma przede wszystkim wdrożenie wariantu z zagranicznym selekcjonerem, ale otoczonym m.in. co najmniej dwoma polskimi asystentami. Skład sztabu szkoleniowego miałby być dużo bardziej krajowy niż choćby za kadencji Paulo Sousy, który po burzliwym zakończeniu pracy w naszej ojczyźnie zawinął się wraz z całą swą szeroką świtą i polski futbol nie miał z tego żadnego pożytku, żadnej osoby zbierającej doświadczenie, jak choćby przed laty Adam Nawałka u boku Leo Beenhakkera.

Głębiej do portfela

PZPN liczy się też z głębszym niż zwykle sięgnięciem do portfela, o czym informował już „Super Express”, podając 2,5 miliona euro jako kwotę, którą jest w stanie płacić rocznie nowemu selekcjonerowi. Wedle naszej wiedzy może być ona ciut niższa, liczona w złotówkach i wynosić 10 milionów, ale nie zmienia to faktu, że mowa o rekordowych pieniądzach, jakich dotąd selekcjonerowi jeszcze w Polsce nie płacono. Wedle nieoficjalnych informacji, Leo Beenhakker zarabiał około 1 mln euro, a Paulo Sousa – około 850 tys. euro. Miesięczna pensja Michniewicza ma wynosić mniej więcej 200 tys. zł. Środki na jego następcę są, skoro budżet PZPN na 2023 rok ma być rekordowy i wynosić około 360 mln zł, choć włodarzom pewnie nastrój mącą nieco doniesienia, że pożegnać z reprezentacją Polski m.in. wskutek panującego obecnie kiepskiego klimatu mogą jej dwaj ważni sponsorzy, T-Mobile i Biedronka.

Gdyby koszty sztabu przewyższyły 10 mln zł czy 2-2,5 mln euro, różnicę mieliby pokryć pozyskani w tym celu sponsorzy. Takie kwoty powodują, że szukając selekcjonera można mierzyć wysoko, bo w zasięgu byliby nawet fachowcy pokroju Roberto Martineza. Hiszpan, który po nieudanym mundialu zakończył udaną 6-letnią kadencję w Belgii, wedle różnych źródeł miał zarabiać około 1-1,2 mln euro rocznie.

W marcu Praga, a potem Gdańsk?

Martinez to dziś najmocniejsze trenerskie nazwisko spośród wszystkich wymienianych w kontekście reprezentacji Polski, obok Paulo Bento, Nenada Bjelicy, Claudio Ranieriego, Andrei Pirlo, Vladimira Petkovicia, Andrija Szewczenki czy posiadających zatrudnienie Gianniego De Biasiego (Azerbejdżan) i Herve Renarda (Arabia Saudyjska). Czy któryś z nich zostanie zatrudniony przez PZPN i kiedy to się stanie? Tego nikt dziś nie powie, ale o tym, że wielu reprezentantów Polski nie wyobraża sobie dalszego funkcjonowania drużyny pod wodzą Czesława Michniewicza, jest już dostatecznie głośno.

Do startu eliminacji Euro 2024, które w kontekście walki o udział w turnieju w Niemczech powinny być dla Polski formalnością niezależnie od tego, kto prowadzić będzie drużynę, pozostały 3 miesiące. Zaczniemy je 24 marca wyjazdowym meczem z Czechami w Pradze. 3 dni później zmierzymy się u siebie z Albanią – najpewniej wskutek problemów z zadaszeniem nie na PGE Narodowym, a w innym miejscu (wysoko mają stać notowania Gdańska). Naszymi rywalami będą jeszcze Wyspy Owcze i Mołdawia, ale niezależnie od klasy rywali PZPN chce dokonać wyboru jak najsprawniej, unikając takiej telenoweli, jakiej byliśmy świadkami przed rokiem. Ale warto pamiętać, że tak jak dziś niektórzy z nas zdążyli się już przyzwyczaić do myśli o odejściu Michniewicza, tak w styczniu wielu było pewnych powrotu Adama Nawałki. Kulesza zagrał jednak w swoją grę, a kadra osiągnęła sportowe cele, dlatego dziś żadnego scenariusza wykluczać nie wolno.

Wojciech Chałupczak


Na zdjęciu: Czy selekcjonerowi Czesławowi Michniewiczowi wkrótce pozostanie już tylko… ostatni uścisk w tej roli?
Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus