Siatkówka. Słoweńska bomba

Życie turniejowe podczas mistrzostw Europy siatkarzy toczyło się w normalnym rytmie i nikt nikomu nie zakłócał spokoju. No i masz babo placek! Nagle ni stąd, ni zowąd Słowenia, jedna ze współgospodarzy imprezy, pokonała Rosję 3:1 i została sprawcą, jak dotychczas, największej niespodzianki. Słoweńscy siatkarze niesieni fanatycznie dopingującą publicznością rozbili obrońców tytułu mistrzowskiego. Na ich drodze stanie reprezentacja Polski, która do tej pory nie miała żadnego problemu z rywalami. Teraz biało-czerwoni będą musieli zneutralizować i rozbroić siatkarską słoweńską bombę, ale w tym sezonie mieli znacznie trudniejsze zadanie i sobie z nim poradzili.

Udany sezon

Słoweńscy siatkarze plasują się na 17. miejscu w światowym rankingu oraz na 8. w europejskim, ale to wcale nic nie znaczy. W tym sezonie Słoweńcy pod kierunkiem Alberto Gulianiego odnieśli spory sukces i wygrali, Challenger Cup i awansowali do Ligi Narodów. Spełniło się od wielu lat marzenie Słoweńców i w końcu awansowali do elity. W 2017 r. reprezentacja Słowenii wygrała II Dywizję Ligi Światowej i krótko cieszyła się ze sportowego awansu. Działacze międzynarodowej federacji (FIVB) zmienili przepisy i powstała Liga Narodów. Jednak po tym sezonie nic nie stoi na przeszkodzie, by w końcu rywalizować z najlepszymi.
Słoweńcy nie odegrali poważniejszej roli w turnieju kwalifikacji olimpijskiej w Gdańsku, przegrywając z Francją 0:3 oraz Polska 1:3, pokonując jedynie Tunezję 3:0. Niemniej z biało-czerwonymi toczyli twardy bój i zdołali wygrać pierwszego seta do 21, z kolei w kolejnych dwóch przegrali do 23. Naszym siatkarzom nie było łatwo, ale byli przecież po rewelacyjnym występie przeciwko Francji, wygranym meczu 3:0 i chyba poczuli się nieco odprężeni.

Drzyzga: Mamy nadzieję, że będziemy wygrywać dalej

Jeden, jedyny…

Siatkarze Słowenii w swoim dorobku mają jeden, jedyny srebrny medal wywalczony w mistrzostwach Europy w 2015 r. Wówczas pod wodzą trenera Andrei Gianiego (obecnie selekcjoner reprezentacji Niemiec) najpierw wygrali Ligę Europejską, a później byli rewelacją ME rozgrywanych w Bułgarii i we Włoszech. W ćwierćfinale Słoweńcy po niezwykle emocjonującej walce wygrali z Polską 3:2, choć już prowadzili 2:0. W półfinale pewnie pokonali Włochów 3:1 i dopiero zatrzymali się na Francji, przegrywając 0:3. 2. lata później na własnym parkiecie w Krakowie przegraliśmy w barażach ze Słoweńcami 0:3. Jednak nasi pogromcy trafili na Rosjan i również pożegnali się z turniejem. Ostatecznie zajęli 7. lokatę. Teraz drugi medal w ich historii jest blisko, ale przed Słoweńcami pojawiła się poważna przeszkoda.

Dla wielu biało-czerwonych (m.in. Michała Kubiaka czy Fabiana Drzyzgi) to wspaniała okazja do rewanżu i na dodatek na parkiecie rywala. Oczywiście, można się spodziewać żywo i głośno reagującej publiczności, a to dla naszych siatkarzy nowa sytuacja. Do tej pory w Holandii występował przed… własną publicznością. Hale w Rotterdamie, Amsterdamie oraz Apeldoorn gromadziły głównie naszych kibiców. Teraz te proporcje zostaną odwrócone.

Żadnego zaskoczenia

O jakimkolwiek elemencie zaskoczenia z jednej lub drugiej strony nie będzie zaskoczenia. Słoweńcy na pewno będą czuli respekt przed Leonem, bo nie kto inny jak właśnie on odmieniły losy II seta podczas turnieju kwalifikacji olimpijskiej i zapewnił nam wygraną. Zresztą, Kubańczyk z polskim paszportem w ostatnich występach zaprezentował się znakomicie w ataku oraz polu serwisowym. Nasz ekipa – oczywiście – to nie tylko Leon, bo posiada wystarczająco dużo atutów, by powstrzymać „bombowych” Słoweńców. Przede wszystkim wierzymy w spokój oraz rozsądek podopiecznych trenera Vitala Heynena, bo – do tej pory – tym imponowali. Wydaje się, że kłopoty z podróżą poszły szybko w zapomnienie, bo trener Heynen od początku je bagatelizował. Jedynie wytykał organizatorom złą logistykę.

Przygotowanie fizyczne oraz mentalne nie zostały, taką przynajmniej mamy nadzieję, zachwiane. Wczoraj o godz. 17.00 siatkarze w dobrych nastrojach trenowali w hali i mogli ją nieco bliżej poznać. Mistrzom świata nie wypada się lękać reprezentacji gospodarzy, lecz od początku podjąć walkę i w każdej zagranej piłce szukać możliwości zdobycia punktu, z kolei w końcowym rozrachunku zwycięstwa.

Na zdjęciu: Jesteśmy zwarci, gotowi i nie boi się Słoweńców – zdaje się mówić kapitan biało-czerwonych.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem