Skra spokojniej przystąpi do następnego meczu

Wystarczy spojrzeć na tabelę, żeby zdać sobie sprawę jak ważne zwycięstwo dla układu zespołów w dolnych rejonach tabeli odnieśli 2 maja piłkarze Skry Częstochowa.


Drużyna Jakuba Dziółki, pokonując GKS Tychy 1:0 nie tylko wygrała pierwszy mecz w tym roku, ale jednocześnie zrobiła wielki krok w kierunku utrzymania na zapleczu ekstraklasy. Na 3 kolejki przed zakończeniem sezonu częstochowianie mają bowiem teraz 6 punktów przewagi nad Stomilem Olsztyn, z którym zagrają już w piątek.

– Patrząc na inne wyniki 30 kolejki możemy powiedzieć, że to zwycięstwo z GKS-em Tychy było bezcenne – mówi autor jedynej bramki z poniedziałkowego starcia w Bełchatowie. – Dzięki niemu odskoczyliśmy na sześć punktów od strefy spadkowej i już spokojniej przystąpimy do następnego spotkania, które także jest jednak bardzo ważne. Mam nadzieję, że znowu zapunktujemy Stomilem i tym samym zapewnimy sobie pierwszoligowy byt na następny sezon.

Wrócili do stylu z jesieni

Z tej wypowiedzi wyraźnie wynika, że zawodnicy Skry mają wyraźnie wytyczony cel, który realizują konsekwentnie.

– Na pewno w meczu z tyszanami każdy z nas zostawił na boisku całe serce – dodaje 20-letni napastnik Skry. – Chwała dla całej drużyny, dla sztabu, że wszyscy wspólnie zapracowaliśmy na te trzy punkty. Może rzeczywiście nie zdominowaliśmy przeciwnika, ale paradoksalnie w poprzednich meczach gdy często byliśmy zespołem lepszym, a nasza gra była efektowna, to finalnie nie zdobywaliśmy punktów. Dlatego wróciliśmy do stylu z jesieni i wygraliśmy spotkanie, a to jest najważniejsze.

Na jednego napastnika

W poprzednich meczach rundy wiosennej sztab szkoleniowy Skry stawiał konsekwentnie na grę dwójką napastników, którzy dochodzili do sytuacji strzeleckich i najczęściej zdobywali bramki, ale nie przekuwało się to na wygrane. Ba, od 17 listopada, kiedy to częstochowianie wygrali 1:0 z Sandecją Nowy Sącz nie zaznali smaku zwycięstwa i dopiero po 13 spotkaniach ten impas został przełamany.

Trzeba było więc wrócić do gry na jednego napastnika, a wiadomo, że to wymaga od piłkarza będącego na szpicy niewdzięcznej walki z przeważającymi siłami rywala. Maciej Mas udowodnił, że dobrze się czuje także w takiej roli, a jego natychmiastowy strzał z 16. metra w 41. minucie spotkania z tyszanami przyniósł mu znacznie więcej niż zdobycie czwartej bramki w tym sezonie.

Poświęcić się dla zespołu

– To nie był pierwszy mecz, w którym dosyć dużo czasu byłem bez piłki – wyjaśnia wychowanek Sokoła Aleksandrów Łódzki. – Ale nie przeszkadzało mi to. Potrafię się poświęcić dla zespołu. Jak trzeba staram się też w takich meczach pomóc w obronie. No, ale przede wszystkim jeśli jest okazja, to zawsze staram się szukać bramki i fajnie, że wykorzystałem swoją okazję i udało się strzelić zwycięskiego gola. Nie zastanawiałem się przed strzałem, bo nie było czasu na myślenie.

Uderzyłem i wszyscy możemy się cieszyć. Abstrahując już od zdobytych pierwszy raz w tym roku trzech punktów, to myślę, że to zwycięstwo było nam potrzebne, żebyśmy lepiej poczuli się mentalnie, żebyśmy złapali więcej pewności siebie i mogli wreszcie pocieszyć się w naszej szatni. Fajne jest także to, że następny mecz mamy już w piątek, bo ta radosna atmosfera po zwycięstwie sprawia, że czekamy na kolejne spotkanie z niecierpliwością, żeby ponownie zapunktować.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus