Sławomir Chałaśkiewicz: Własne boisko ma znaczenie

Rozmowa ze Sławomirem Chałaśkiewiczem, byłym piłkarzem, obecnie ekspertem telewizyjnym


Coś pana w ćwierćfinałach zaskoczyło?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Raczej nie. Można się było spodziewać takich wyników. Drużyny, które trafiły do półfinałów, zasłużyły na to i myślę, że każdy to potwierdzi.

Który mecz był według pana najlepszy?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Chyba ten Danii. To było ciekawe spotkanie i sporo się tam mogło wydarzyć, ale Duńczycy po raz kolejny pokazali, że potrafią skutecznie grać w defensywie i umieją wyprowadzać groźne kontrataki. To na pewno był ciekawszy mecz niż Anglików, gdzie wynik rozstrzygnął się w parę minut. W pierwszej połowie Ukraina szybko straciła bramkę i wydawało mi się, że napędzi więcej strachu wyspiarzom, ale jednak pierwsze minuty drugiej części gry mocno nią wstrząsnęły i było po wszystkim.

Były na tym turnieju niespodzianki, jak odpadnięcia Francji czy Holandii, ale w większości meczów faworyci jednak swoją robotę wykonywali. Ćwierćfinały zresztą znów to udowodniły. Wydaje się, że obecne Euro – w porównaniu z poprzednimi turniejami – jest bardzo logiczne. Zgodzi się pan z takim stwierdzeniem?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Chyba tak, ale przede wszystkim ten turniej jest dużo ciekawszy. Dużo meczów było wyrównanych, bo drużyny, które były skazywane na porażkę, potrafiły grać jak równy z równym przeciwko najlepszym, chociaż potem brakowało im co prawda trochę jakości. Można pochwalić np. Węgrów. A czy odpadnięcie Francuzów było niespodzianką? Uważam, że z tych zespołów, które były typowane do zwycięstwa na Euro, Francja prezentowała się najsłabiej.

Wiele jest głosów wskazujących, że w decydującym meczu zagrają Włochy i Anglia. Podpisałby się pan pod tym?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Mimo wszystko nie skreślałbym Hiszpanów. To nie jest ta reprezentacja, która zachwyca oko i cieszy kibiców, robi jednak swoje i pnie się powoli w drabince, chociaż pamiętamy mecze naszej grupy, w których Hiszpania była… słabiutka.

Poza Słowacją nie zagrała nic wybitnego.

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Ze Słowacją, która była już trochę zmęczona i nie mogła się postawić… Ale nie skreślałbym Hiszpanów w meczu z Italią. Oczywiście, patrząc na wszystkie cztery zespoły, to Włosi prezentowali się najlepiej przez cały turniej. Nie mieli słabszych meczów. Musieli się bardziej postarać, ale trzymali poziom i grali najrówniej. Wiemy też, że Anglicy nie stracili bramki, ponadto jest to zespół, który dopiero się rozkręca i któremu pomaga też atut własnego boiska. To będzie miało znaczenie.

Co do własnych boisk, to do półfinału dotarły reprezentacje, które mecze grupowe grały u siebie. Anglicy nawet z Niemcami zagrali na Wembley. Czy gra na własnych stadionach miała znaczenie dla ewentualnego ich sukcesu?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Myślę, że tak. Jeśli te mecze odbywałyby się przy pustych trybunach, jak to było w trakcie pandemii, to atut własnego boiska nie miałby znaczenia. Gdy jednak gra się przy swoich kibicach, nawet jeśli to nie jest pełen stadion, zawsze to ma jakiś wpływ. A wiemy, że na Wembley kibice będą bardzo, bardzo mocno wspierać swoją drużynę.

Znaczenie ma tu też kwestia przebytych kilometrów – lub ich braku. Anglicy poza Wembley zagrali tylko ćwierćfinał – w Rzymie.

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: To też ma wpływ. O wiele dłuższy jest czas na regenerację, można się bardziej skupić na tym, co się robi. Podróże na pewno mają negatywny wpływ na piłkarzy i powodują większe zmęczenie, bo traci się kilka godzin, żeby przelecieć z jednego miejsca w drugie. Nie zostało to zbyt dobrze przemyślane – pod tym kątem, żeby wszystkie drużyny miały jednakowe szanse.

Niektórzy twierdzili, że jeśli już rozdzielać gospodarzy, to lepiej wspierać Węgrów niż Anglików, którzy nie dość, że są potężni, to jeszcze mają dodatkowy atut w postaci Wembley.

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Nie było to równo rozłożone, bo jeśli już, to atut własnego boiska powinny mieć słabsze drużyny. Mogłoby im to pomóc w wyrównaniu poziomu. Ktoś to jednak tak rozplanował i wymyślił, krzywdząc troszeczkę niektóre zespoły.

Przed Euro dużo mówiło się, że to może być turniej drużyn wyeksploatowanych, wycieńczonych niezwykle intensywnym sezonem, napiętnowanym dodatkowo wirusowymi problemami. Czy dostrzegł pan jakieś oznaki tego zmęczenia w ćwierćfinałach?

Sławomir CHAŁAŚKIWICZ: Widać było, że Ukraina wcześniejsze mecze przypłaciła dużym wysiłkiem. Choćby dogrywkę ze Szwedami. Może nie będzie to miało wpływu na Euro, bo mamy już końcówkę turnieju i piłkarze pewnie będą w stanie coś z siebie jeszcze wykrzesać. Zastanawiam się natomiast, jak oni będą wyglądać po powrocie do klubów, kiedy trzeba będzie wyjść na boiska ligowe, a czasu na regenerację będzie bardzo mało. To może odbić się na ich poziomie w końcówce roku, kiedy wrócą jeszcze do tego mecze Ligi Mistrzów.


Na zdjęciu: Mimo wszystko nie skreślałbym Hiszpanii – podkreśla Sławomir Chałaśkiewicz.

Fot. Pressfocus.pl