Snajper mierzy w mistrza

Od trzech dni z zespołem trenuje najlepszy strzelec Zagłębia Sosnowiec, Vamara Sanogo. W dzisiejszym starciu z obrońcami tytułu niedawny rekonwalescent zapoluje na dziewiątą bramkę w bieżącym sezonie. Gdyby wypadki z ostatnich kilkunastu dni potoczyły się inaczej, równie dobrze mógł jednak usiąść na trybunach. Nawet zupełnie zdrowy…

Ktoś z papierami

Francuz pozostaje piłkarzem Legii Warszawa. Na Kresową został wypożyczony do końca bieżących rozgrywek. W piątej kolejce tego sezonu na obiekt przy Łazienkowskiej nie wybiegł, bo zabraniała mu tego klauzula w kontrakcie. Dzisiaj też nie znalazłby się w meczowej kadrze Zagłębia, gdyby nie fakt, że drużyna nie ma w swych szeregach drugiego nominalnego napastnika.

Po rozwiązaniu umowy z Juniorem Torunarighą i karnym zesłaniu do rezerw Alexandra Christovao jedynym snajperem „z papierami” pozostaje właśnie Sanogo. W minioną niedzielę przeciwko Lechowi Poznań (0:6) nie zagrał z powodu urazu stawu skokowego. Do ostatniej chwili sztab medyczny sosnowiczan robił wszystko, żeby przywrócić czarnoskórego piłkarza do pełni sił. Wysiłki okazały się jednak daremne. Teraz barier zdrowotnych nie ma. By „Sani” zagrał, trzeba było przeskoczyć tylko tę formalną…

Top secret

Wobec braku kandydata do gry „na szpicy” Zagłębie zdecydowało się na wykupienie wspomnianej klauzuli. Kwota w niej zawarta trzymana jest skutecznie w tajemnicy. Udało nam się jednak dowiedzieć, że jak na możliwości finansowe beniaminka jest ona „drastycznie wysoka”. Nieoficjalnie mówi się, że stanowi wielokrotność miesięcznych zarobków zawodnika.

W meczu z „Kolejorzem” do ataku desygnowany został Konrad Wrzesiński, głównie z uwagi na bezcenny walor szybkości. Miał przynajmniej jedną znakomitą sytuację do zdobycia gola, ale ostatecznie przez 90 minut nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Na konfrontację z aktualnym mistrzem Polski sztab szkoleniowy potrzebuje rasowego egzekutora.

Czas pożegnań

Trener Valdas Ivanauskas żywi nadzieję, że największą trenerską traumę, jakiej przyszło mu doznać na polskiej ziemi, ma już za sobą. Plamy z minionego weekendu nie będzie jednak łatwo wymazać w czwartkowy wieczór. Naprzeciw beniaminka staje przecież drużyna, której od sześciu tygodni nikt nie jest w stanie strzelić gola.

– Po takim meczu, jak ten z Lechem, nie jest łatwo się podnieść – mówi szkoleniowiec Zagłębia. – Ale mieliśmy na to cztery dni i staraliśmy się właściwie je wykorzystać. W ciągu dwóch miesięcy mojej pracy zespół zrobił postęp. Pierwsza połowa niedzielnego spotkania była jedną z lepszych w naszym wykonaniu, od kiedy jestem w Sosnowcu. Brakuje nam jednak trochę szczęścia. Również umiejętności, bo zawodnicy wiedzą, co robią źle, ale nie potrafią tego zmienić. Nie wszyscy piłkarze Zagłębia są w stanie walczyć o uratowanie ekstraklasy. Z niektórymi z nich za moment się pożegnamy.
Już jutro beniaminek ogłosi listę transferową. Znajdzie się na niej minimum pięć nazwisk.