Świerczok to za mało

Świetny początek meczu, kapitalny gol Jakuba Świerczoka i… to by było na tyle emocji w Gliwicach. Co z tego, że Piast być bardziej konkretny od Zagłębia, jak gospodarze dopisują sobie tylko jeden punkt, a mogły być trzy.


Po pierwszym kwadransie kibice oglądający mecz przy Okrzei mogli mieć wrażenie, że czeka ich niezwykle ciekawe, czy wręcz porywające, widowisko. Gliwiczanie po „covidowej przerwie” zaczęli seryjnie punktować, a „miedziowi” plasują się w górnej połówce.

Bramka kolejki

Sygnał do ataku dał ten, który w ostatnich tygodniach jest w najlepszej formie, nie boimy się napisać, że błyszczy w gliwickiej ekipie. Mowa o Jakubie Świerczoku, który przed sezonem trafił do Piasta po to, by być regularnym snajperem. Pechowy początek naznaczony kontuzją to już przeszłość. Nowa, lepsza wersja „Świeżego” to cztery gole w czterech kolejnych meczach i za każdym razem Piast może dopisywać sobie kolejne punkty. W spotkaniu z Zagłębiem Świerczok miał ogromny apetyt na gole. Bramkarz Dominik Hładun jeszcze poradził sobie przy pierwszej okazji, gdy Świerczk sam wpadł w pole karne i minął defensora, oddając strzał. Po chwili jednak golkiperowi do śmiechu już nie było. Świerczok wyłuskał piłkę w okolicach połowi i momentalnie zdecydował się na strzał z ponad czterdziestu metrów. Uderzenie było najwyższej klasy, a perfekcja oznaczała piękną bramkę. Gol kolejki, a może i miesiąca? W tym momencie nadszedł najtrudniejszy czas dla gospodarzy, bo jeszcze nie „przetrawili” prowadzenia, a na tablicy widniał… remis. Akcja prawą stroną Zagłębia zakończyła się dokładnym podaniem do środka, a tam Samuel Mraz uprzedził gliwickich defensorów.

Za mało konkretów

Z takim obrotem spraw nie mógł się pogodzić Świerczok, który mógł szybko zadać kolejny cios. Tym razem jednak snajper gliwiczan trafił w słupek bramki Zagłębia. Od tego momentu tempo meczu wyraźnie „siadło”, a zwłaszcza zaczęło brakować klarownych okazji. Warty odnotowania był tylko strzał z dystansu Patryka Sokołowskiego. Po zmianie stron niedzielny deser już nie był słodki, ale stawał się coraz bardziej gorzkawy. Zagłębie wymieniało wiele podań, ale nie było w stanie poważnie zagrozić bramkę gospodarzy. Piast choć konkretniejszy już tylko okazji też nie miał. Najlepszej nie wykorzystał ponownie Świerczok, który tym razem trafił w bramkarza Hładuna, zamiast do siatki. W końcówce spotkania obaj trenerzy wprowadzili ofensywnych graczy, kibice gliwiczan zobaczyli w akcji m.in. powracającego po kontuzji Michała Żyrę, ale goli już nie widzieli. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym bardziej można było odnieść wrażenie, że każdy szanuje jeden punk i że lepsze to, niż okrągłe zero. W sytuacji Piasta tak być nie powinno, bo dorobek punktowy, jak i sytuacja w tabeli wciąż nie jest komfortowa i spokojna…


Piast Gliwice – Zagłębie Lubin 1:1 (1:1)

1:0 – Świerczok, 10 min (bez asysty), 1:1 – Mraz, 14 min (asysta Drażić)

PIAST: Plach – Konczkowski, Malarczyk, Huk, Holubek – Milewski (46. Jodłowiec), Sokołowski, Chrapek (75. Alves), Badia (82. Żyro) – Steczyk (82. Pyrka), Świerczok (88. Lipski). Trener Waldemar FORNALIK.

ZAGŁĘBIE: Hładun – Wójcicki, Jończy, Guldan, Bartolewski – Szysz (75. Żivec), Baszkirow, Żubrowski, Poręba, Drażić (82. Bednarczyk) – Mraz (75. Sirk). Trener Martin SZEVELA.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Chrapek (32. faul), Malarczyk (45+1. faul)

Piłkarz meczu – Jakub ŚWIERCZOK


Na zdjęciu: Jakub Świerczok stanowił największe zagrożenie pod bramką Zagłębia, ale sam meczu nie wygra.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus