Szwoch bawił się swoją zegarmistrzowską precyzją

Pomocnik Wisły Płock Mateusz Szwoch ostatnich tygodni czy miesięcy, podobnie jak „nafciarze”, nie mógł zaliczyć do udanych.


Drużyna z Mazowsza dołowała, pod koniec listopada pracę stracił dyrektor sportowy Marek Jóźwiak. Czarne chmury zaczęły się też zbierać nad trenerem Radosławem Sobolewskim. Na szczęście dla płocczan humory wszystkim przed świętami poprawiły ostatnie gry w tym roku.

Po porażce u siebie z Górnikiem dwa tygodnie temu zespół Wisły nagle się obudził, wygrywając z Lechią w Gdańsku 1-0, a w ostatniej tegorocznej kolejce z Podbeskidziem aż 4-1. Dzięki temu drużyna ma na koncie tyle samo punktów co zdobywca Pucharu Polski Cracovia i o jeden mniej niż mający wielkie aspiracje Lech.

W ostatni meczu z bielszczanami bohaterem, choć nie zdobył żadnej bramki, był bez dwóch zdań Mateusz Szwoch. 27-letni już pomocnik w starciu z „góralami” popisał się wyjątkowym wyczynem, bo zaliczył aż trzy podania otwierające kolegom drogę do bramki!

Po jego zegarmistrzowskim dośrodkowaniach trafiali kolejno Patryk Tuszyński, Alan Uryga i Duszan Lagator. Dotychczas Szwoch na koncie miał dwie asysty, teraz ma ich już pięć i razem z takimi zawodnikami, jak Marcin Cebula, Mateusz Praszelik, Tomasz Prikryl, otwiera tabelę najlepiej podających zawodników w ekstraklasie.

W ogóle jeśli chodzi o dokładne podania, to jest to znaki firmowy Szwocha. Przez lata gry w Arce Gdynia na koncie miał 29 bramek i aż 39 asyst. W Płocku jest podobnie, choć liczby nie są już tak dobre. Na 68 występów w lidze i w pucharach 8 bramek oraz 9 asyst. Trzy z nich zaliczył w piątkowym meczu.

Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus