Tajner: Jak w zegarku

Janusz PINDERA: Spodziewał się Pan tak znakomitego występu naszych skoczków podczas inaugurującej nowy sezon Letniej Grand Prix w Wiśle ?

Apoloniusz TAJNER: Znam metody pracy Stefana Horngachera, więc miałem świadomość, że stać ich na wiele. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że już trzy dni po zakończeniu konkursu w Planicy, który kończył poprzedni sezon Austriak rozpoczął przygotowania do kolejnego. Inni mają miesiąc, półtora przerwy, więc dziś są kilka kroków za nami.

Chce Pan powiedzieć, że u Horngachera nie ma czasu na odpoczynek, tylko ciężki trening od rana do nocy ?

Apoloniusz TAJNER: Rozumiem, że to żart. Stefan Horngacher to bardzo dobry i doświadczony trener, który wiec co robi. U niego wszystko działa jak w zegarku, każdy dzień pracy ma rozpisany w najdrobniejszych szczegółach. I ciągle te plany udoskonala, zmienia tak, żeby nie było rutyny, by zawodnicy nie odczuwali nudy i zniechęcenia. Jak widać jest to metoda skuteczna. A co do odpoczynku, Stefan traktuje go jako element treningu. Codziennie na specjalnej platformie badane są parametry zawodników i trener na bieżąco różnicuje obciążenia. Jeśli zachodzi konieczność odpoczynku, to skoczek musi bezwarunkowo odpoczywać.

Wróćmy do konkursów w Wiśle, gdzie nasza drużyna znokautowała konkurentów, a Kamil Stoch w rywalizacji indywidualnej był pierwszy przed Piotrem Żyłą. Dodajmy jeszcze, że Dawidowi Kubackiemu zabrakło zaledwie 0,2 pkt do trzeciego miejsca. A przecież są jeszcze Maciej Kot i Stefan Hula.

Apoloniusz TAJNER: – Stocha stać jeszcze na więcej i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Ale on jest już na takim poziomie, że jak wyraźnie nie spóźni skoku, co wcześniej w okresie przygotowawczym mu się zdarzało, to i tak wygrywa. Po prostu fenomen, wielki mistrz. A co do Żyły to naprawdę jestem pełen podziwu, bo to już jest skakanie na bardzo wysokim poziomie. Najbardziej cieszy, że mimo znanych powszechnie problemów osobistych, pracuje jeszcze ciężej niż zwykle i wciąż robi postępy. Bardzo dojrzał w ostatnim czasie, stał się kreatywny, odnoszę wrażenie, że dopiero teraz wie czego chce. A Kubackiego, Kota czy Hulę też stać na wielkie rzeczy.

Hula dwa tygodnie temu skakał najdalej, w Wiśle miał lekką obniżkę formy. Najważniejsze, że na tej piątce świat się nie kończy. W grupie A jest jeszcze Jakub Wolny, jest też grupa pościgowa w grupie B, która powinna radzić sobie coraz lepiej, a w niej Tomasz Pilch, Bartosz Czyż, Paweł Wąsek, Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł i Przemysław Kantyka. Mamy też bardzo zdolnych juniorów i utalentowane dzieci, które wygrywają prestiżowe zawody, w tym nieoficjalne mistrzostwa świata w swoich kategoriach wiekowych. Tak więc o skoki w perspektywie najbliższych kilkunastu lat możemy być spokojni.

Tak jak o kibiców. W Wiśle przychodziło ich po osiem tysięcy, a niewiele mniej oglądało skoki stojąc za płotem, bez biletów …

Apoloniusz TAJNER: Stamtąd najlepiej widać, proszę mi wierzyć. Wiele osób przychodziło kilka godzin wcześniej z własnymi krzesełkami i spokojnie czekało na rozpoczęcie zawodów. Zresztą podczas kwalifikacji było podobnie.

Co zagraniczni zawodnicy mówią o takich konkursach jak te w Wiśle ? Chyba nie są już zaskoczeni ?

Apoloniusz TAJNER: Bardzo lubią do nas przyjeżdżać, bo tu mogą poczuć się gwiazdami. Niewiele jest miejsc na świecie, gdzie ustawiają się do nich tak długie kolejki po autograf czy selfie. Tym bardziej, że letnie skakanie nie cieszy się taką popularnością jak zimowe konkursy. No może jeszcze w Hinterzarten przyjdzie kilkaset osób. W sobotę tam właśnie odbędzie się kolejny konkurs LGP, a następnie letnie skakanie przeniesie się do Einsiedeln i Courchevel. Będą też konkursy w japońskiej Hakubie, w Rosji i Rumunii i czeskim Libercu, w austriackim Hinzenbach i 3 października, na koniec cyklu, w niemieckim Klingenthal.

Dlaczego Stefan Horngacher podpisał tylko roczny kontrakt z opcją przedłużenia na kolejne lata, chce Was zostawić ?

Apoloniusz TAJNER: Chciał sobie widocznie zostawić furtkę. Początkowo była mowa o czteroletnim kontrakcie, później na igrzyskach w Pjongczangu mówiliśmy o dwuletniej umowie, a w Planicy na zakończenie sezonu powiedział, że po naradzeniu się żoną decyduje się tylko na roczny kontrakt. Przyjęliśmy to do wiadomości, nie naciskamy, ale mamy nadzieję, że zmieni zdanie. Widzimy, że on w Polsce naprawdę dobrze się czuje, patrzy coraz szerzej na nasze skoki, interesuje się młodzieżą, zacieśnia współpracę z trenerem kadry B Maciejem Maciusiakiem.

Uczy się języka polskiego ?

Apoloniusz TAJNER: Bardzo dużo rozumie, ale generalnie z komunikacją nie ma żadnych problemów. Z zawodnikami porozumiewa się po angielsku, z Adamem Małyszem i ze mną po niemiecku.

Jak potraktuje tegoroczną Letnią Grand Prix, którą Polacy zaczęli w mistrzowskim stylu ?

Apoloniusz TAJNER: Jako etap przygotowań do sezonu zimowego w którym mamy Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata w Seefeld i tradycyjnie już walkę o Kryształową Kulę dla najlepszego skoczka Pucharu Świata. A to oznacza, że nasi czołowi zawodnicy nie będą w letnim cyklu zbyt mocno eksploatowani.

Czego Pan oczekuje po nowym, zimowym sezonie ?

Apoloniusz TAJNER: Znając Stefana Horngachera wiem, że będzie walczył o całą pulę, niczego nie odpuści. Ma takich skoczków w kadrze, że o półśrodkach nie może być mowy.