Tarasiewicz bezpieczny? Na alarm nie biją

Z wieści dobiegających z Tychów wynika jasno: pozycja trenera Ryszarda Tarasiewicza na razie jest bezpieczna. GKS – obok swojego katowickiego imiennika – stanowi największe rozczarowanie pierwszej rundy zaplecza ekstraklasy. Zamiast walczyć o awans, w myśl najbardziej optymistycznego scenariusza tyszan czeka co najwyżej powtórka z zeszłej wiosny, do której przystępowali jako drużyna plasująca się tuż nad strefą spadkową, a sezon zakończyli potem na 4. miejscu.

Punktowy deficyt

Mimo serii 10 meczów bez zwycięstwa – co w XXI wieku GKS-owi nie zdarzyło się nigdy wcześniej – szkoleniowiec nie traci optymizmu. Zespół nie gra źle, w wielu meczach ma inicjatywę, ale brakuje mu skutecznego napastnika i lepszej finalizacji kolejnych akcji.

– Seryjnie nie punktujemy, mamy w tabeli deficyt i to nie ulega wątpliwości. Jedno co optymistyczne i pocieszające – choć to może zbyt duże słowo – to fakt, że zawodnicy szybko wracają do równowagi po takich spotkaniach, jak ostatnie z Chojniczanką. Nie jest łatwo przyjmować takie porażki. Gdyby przeciwnik był lepszy, to przyjęlibyśmy to na klatę, bo taki jest sport. Znów jednak rozegraliśmy mecz, po którym moja drużyna powinna punktować, a tak niestety nie jest – przyznaje Ryszard Tarasiewicz.

Teraz będzie lepiej?

– Przed nami jeszcze masa grania, ale tez nie wolno nam czekać do 8-10 ostatnich kolejek. Przed startem sezonu nie byliśmy w gronie głównych faworytów. Nie chodzi o to, że brakowało nam ambicji i wiary, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie jeszcze 6-7 innych zespołów, którym przyświecać będzie walka o awans. My teraz musimy zweryfikować nasze cele.

Nadal jestem jednak zdania, że w ostatnich czterech tegorocznych meczach jesteśmy w stanie zdobyć 10 punktów. Problem byłby, gdybyśmy cierpieli na boisku mentalnie. Gdyby jedna nieudana akcja, jeden błąd, powodowała dezorganizację i pasywność. Wtedy pomyślałbym, że drużynie trzeba dać nowy impuls. Szczerze jednak, to takiego problemu nie widzę.

Patrząc na tabelę, obawy są, ale to nie jest sytuacja alarmowa. Nie może w nieskończoność być tak, że zespół gra poprawnie albo dobrze, a nie jest w stanie wygrać meczu! – podkreśla trener GKS-u, który już pojutrze podejmie przy Edukacji czekającą na pierwsze wyjazdowe zwycięstw Odrę Opole.

– Każdy mówi, że potrzeba nam jednej wygranej na przełamanie. Ja o tym nie jestem przekonany. To nie zmieni diametralnie zespołu, nie będziemy grać o 70 procent lepiej. Tak źle z nami nie jest. Nie mam pretensji do chłopaków. Jest mi po prostu przykro, że przy takiej ich postawie, takiej organizacji gry, determinacji, dyscyplinie, nie mamy punktów – mówi Tarasiewicz.