Urbańczyk: Ta zmiana była mi potrzebna

Czy już podczas świąteczno-noworocznej przerwy zdawał pan sobie sprawę, że przyjdzie się rozstać z Ruchem?
Maciej URBAŃCZYK: – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że nastąpi to tak szybko. Gdy wróciliśmy do treningów, usiedliśmy do rozmów razem z dyrektorem i prezesem. Uznaliśmy, że dla mojego lepszego rozwoju taki ruch będzie wskazany. Klub nie robił mi przeszkód. Doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie zakończyć tę współpracę i rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. To nasza wspólna decyzja. Nikt nie był w tych negocjacjach liderem, a to, od kogo w ogóle wyszła inicjatywa, zostawię już dla siebie.

Jakie to uczucie, opuścić klub, w którym grało się przez 16 lat?
Maciej URBAŃCZYK: – Dziwne. W Ruchu spędziłem całe piłkarskie życie. To bardzo istotny moment. Wiele wspomnień, dobrych i gorszych chwil… Byłem przywiązany do klubu. Wiele zawdzięczam trenerom, działaczom czy kibicom, którym chciałbym podziękować za te wszystkie lata. Nawet nie spodziewałem się, że tych głosów płynących od kibiców będzie teraz tak dużo. To bardzo miłe. Cieszę się, że rozstajemy się w dobrych relacjach. Nikt nikomu nie rzucał kłód pod nogi. Na tym bardzo mi zależało, by pożegnać się w dobrej atmosferze. Zakończył się długi etap. Ta zmiana była mi potrzebna. Przede mną nowe wyzwania, nowe cele. Zaczynam kolejną przygodę.

Czy świetny występ i gol strzelony Legii na Łazienkowskiej w lutym 2017 roku paradoksalnie nie okazał się pana przekleństwem? I był pan potem odbierany tylko przez ten pryzmat?
Maciej URBAŃCZYK: – Żadne przekleństwo. Wręcz przeciwnie. Wspominam to często i mam wtedy świadomość, na jaki poziom mogę wejść. To tylko mnie buduje i daje nadzieję, że za chwilę to może powrócić. Wierzę, że ciężką pracą jestem w stanie nawiązać do tego, co działo się wtedy w Warszawie.

Gdzie się podział tamten Maciej Urbańczyk?
Maciej URBAŃCZYK: – Rozumiem, że chodzi o moją formę? Wpływ na nią miało wiele czynników, na które z kolei żadnego wpływu nie miałem ja. Dużo działo się wokół klubu. No i przeżyć dwa spadki – to nie jest nic przyjemnego i na pewno nie buduje, a raczej przeszkadza w rozwoju. Nie poradziłem sobie z tym i może przez to mój rozwój nie szedł w taką stronę, jak bym chciał. Oczywiście, nie jest też tak, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie potrafię wskazać jednego momentu przełomowego, jednej przyczyny. To suma wszystkich zdarzeń.

Po spadku z ekstraklasy miał pan być indywidualnością, wokół której budowany będzie nowy Ruch. Czy kapitańska opaska ciążyła?
Maciej URBAŃCZYK: – Chciałem się tego podjąć; zmierzyć się z tym. To było duże doświadczenie, być kapitanem takiej drużyny w takim momencie. Starałem się wywiązywać z tej roli jak najlepiej potrafię. Gdybym mógł cofnąć czas, wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Ruch był dla mnie bardzo ważny. Zależało mi, by jak najszybciej wszystko w Chorzowie się poprawiło. Nie wyszło, choć w I lidze mieliśmy dobry moment. Po wygranych derbach w Katowicach wydawało się, że zaczyna się układać, ale nie potrafiliśmy tego pociągnąć. Bardzo żałuję. Utrzymanie w I lidze bardzo by nam wszystkim pomogło. Moglibyśmy wtedy zacząć myśleć o większych rzeczach. Drugi spadek z rzędu był dużym ciosem dla nas wszystkich. Ciężko było się odbić.

Jesień w II lidze zakończyliście na ledwie 12. miejscu…
Maciej URBAŃCZYK: – Założenia były inne. Od początku chcieliśmy punktować i plasować się w czubie tabeli, ale liga nas zweryfikowała. Były mecze, w których po prostu okazywaliśmy się słabsi od przeciwników, z kolei często będąc zespołem lepszym nie potrafiliśmy tego przełożyć na wynik. Nasz skład całkiem się zmienił, przebudował. W kadrze było sporo młodych zawodników. Uważam, że dysproporcja między młodymi a starszymi była za duża. Może trochę brakowało doświadczenia. Niektórym wydawało się, że II liga nie będzie dla Ruchu wielką przeszkodą. Mówiło się o szybkim awansie, ale nie ułożyło się tak, jak chcieliśmy. To nie była wybitna jesień zarówno w wykonaniu moim, jak i drużyny. Patrząc wstecz, myślę sobie, że trudno jest, aby zespół mając zupełnie nowy skład od razu zafunkcjonował – zwłaszcza przy tak dużych oczekiwaniach. Siedziałem w szatni i widziałem ekipę złożoną z fajnych, młodych ludzi. Chcieliśmy bardzo. Może te chęci i presja sprawiły, że zadanie nas trochę przerosło i niewiele wychodziło.

Brakowało panu przez te półtora roku kogoś takiego jak Łukasz Surma?
Maciej URBAŃCZYK: – Powtórzę, że generalnie brakowało bardziej doświadczonych zawodników. Nie tylko na boisku, ale i w szatni. Ważne, by był balans, a on był trochę zachwiany. Z Łukaszem grałem przez dwa sezony w ekstraklasie. Zawsze był moim pomocnikiem, w trudnych momentach brał ciężar na siebie, miałem komfort nauki przy nim. Potem diametralnie się to zmieniło. To ja uchodziłem w środku pola za starszego zawodnika. To, czego się nauczyłem od Łukasza, chciałem przekazać innym. Mam nadzieję, że coś pozytywnego mimo wszystko wyciągnęli.

Z ciekawości: jak wypadają pańskie badania motoryczne w porównaniu z okresem gry w ekstraklasowym Ruchu?
Maciej URBAŃCZYK: – Podobnie. Wydaje mi się, że to też pokazuje, ile siedziało w głowie. Była potrzeba zmiany, nowych wyzwań. W tym upatruję swojej szansy.

Ile ofert po spadku „Niebieskich” z ekstraklasy pan odrzucił?
Maciej URBAŃCZYK: – Kilka. Mogłem w tej ekstraklasie zostać, ale nie ma co już tego rozdrapywać. Sądzę, że to kwestia tygodnia, gdy wszystko załatwimy i będę miał nowy klub. Niemądre z mojej strony byłoby rozstawanie się z Ruchem, nie mając niczego w zanadrzu. Myślę, że znajdę się w lidze wyższej niż II, ale konkretów jeszcze zdradzić nie mogę.

 

Na zdjęciu: Gdy 1 grudnia zeszłego roku Maciej Urbańczyk odbierał gratulacje za 100. występ w barwach „Niebieskich”, chyba mało kto przypuszczał, że będzie nim kończył przygodę z Ruchem.

 

Bogusz, czyli klejnot

„Przy Cichej wstępnie zaakceptowano ofertę wykupu Mateusza Bogusza złożoną przez Leeds United F.C. Czekamy na projekt umowy transferowej” – poinformował wczoraj klub z Chorzowa, odnosząc się do wieści, jakoby przesądzone są już przenosiny 17-letniego ofensywnego pomocnika do przedstawiciela angielskiej Championship. Nieoficjalne konto Akademii „Pawii” – Leeds Youth – określiło Bogusza mianem klejnotu. Rodowity rudzianin ma być członkiem drużyny U-23, ale trenować również z pierwszym zespołem, którego trener Marcelo Bielsa rozmawiał nawet o 17-latku ze swoim rodakiem, byłym szkoleniowcem „Niebieskich” Juanem Ramonem Rochą. Nie bez znaczenia dla tego transferu jest też fakt, że barw Leeds broni Polak Mateusz Klich. Finalizacja transferu jest już formalnością.