„Szafa” ekstraklasy się nie boi

Grudniowy mecz z Legią przy Łazienkowskiej 19-letni napastnik zapamięta do końca życia. Pojawił się na boisku w końcówce, debiutując w wymarzonej przez siebie ekstraklasie. – Nie było to wiele minut, ale zawsze będzie się liczyło, że pojawiłem się w takim meczu, z takim przeciwnikiem. Szkoda tylko, że wynik nie był pozytywny – opowiada Karol Stanek.

Konkurenci pomagają

– Nie spodziewałem się debiutu w Warszawie. Każdy u nas w drużynie musi jednak czuć się ważny i gotowy do gry, gdy wskaże go trener. Tak było w moim przypadku. Jeden kroczek już za mną – dodaje napastnik, który zimowe przygotowania rozpoczął bardzo dobrze, bo od gola w pierwszym sparingu z GKS-em Jastrzębie. – Gole cieszą, także te w sparingach. Mam nadzieję, że w kolejnych też pokażę się z dobrej strony. Chciałbym, żeby to przełożyło się na ligę. Kiedy trener mnie zawoła chcę powiedzieć: jestem gotowy – mówi napastnik, który obecnie w kadrze gliwiczan jest opcją numer trzy, tuż za Michalem Papadopulosem i Piotrem Parzyszkiem. – Każdy, kto jest ambitny, chce wywalczyć sobie skład. Rywalizacja jest ogromna, ale warto marzyć. Wszystko się może zdarzyć, mogą być kartki, urazy… Od Michala i Piotra jestem w stanie sporo się nauczyć, a gdy na treningu zdobędę bramkę, to mogę liczyć, że moi konkurenci podejdą, poklepią po plecach i pogratulują. Wszyscy się napędzamy – zaznacza zawodnik Piasta, mierzący 186 centymetrów. – Za czasów juniorskich wiele się rozpychałem na boisku. Miałem nawet ksywkę „Szafa”. Czuję się mocny. Nie trzeba wyglądać na olbrzyma, by na boisku radzić sobie z teoretycznie większymi i silniejszymi rywalami – zaznacza.

Otrzaskany w Łodzi

Stanek pochodzi z Proszowic, które liczą ledwie 6 tys. mieszkańców i leżą 23 kilometry na północny wschód od Krakowa. – W lokalnej drużynie grałem przez 7 lat. Potem poszedłem do Hutnika, który z czasem wchłonął Progres i tam grałem – opowiada. A co z Wisłą i Cracovią? – Coś było. Wisła swego czasu miała wysłać oficjalne pismo w mojej sprawie, a Cracovia pytała nieoficjalnie, ale nic z tego nie wyszło. Życie potoczyło się inaczej i z Progresu trafiłem do Widzewa – wyjaśnia piłkarz, który czas spędzony w Łodzi uważa za udany. – To był pozytywny okres, bo wywalczyliśmy awans do drugiej ligi. To było dla mnie pierwsze zderzenie z dorosłą piłką. Widzew to wielki klub, na każdym meczu pojawia się niemalże 20 tys. widzów. Dzięki temu doświadczeniu, debiutując w Warszawie nie czułem aż tak wielkiej tremy i stresu – opowiada napastnik. – Wierzę w swoje umiejętności. Transfer do Piasta nie był dla mnie zaskoczeniem. Nie boję się rywalizacji, robię swoje, bo wierzę, że mogę! Atmosfera w gliwickiej szatni jest świetna. Mamy wielu doświadczonych piłkarzy, ale nie czuć z ich strony tego, że osiągnęli zdecydowanie więcej ode mnie. Nie mogłem trafić lepiej – kończy Stanek.

 

Na zdjęciu: Karol Stanek (w środku) strzelił pierwszego gola w tym roku dla Piasta. Miało to miejsce w sparingu z GKS-em Jastrzębie.