Wilczy apetyt Piasta Gliwice

Jak się przełamywać to tylko w taki sposób! Kamil Wilczek od kwietnia czekał na kolejnego gola w barwach Piasta, a w niedzielne popołudnie Stali zaaplikował hat tricka, a gliwiczanie zdeklasowali rewelację początku tego sezonu.


Gdy wiosną tego roku Wilczek przy Okrzei strzelał ostatniego gola, Piast skromnie, bo 1:0 pokonał Górnika Łęczna. Od tamtego czasu minęły ponad cztery miesiące, a snajper gliwiczan się zaciął. Choć okazji nie brakowało, to jednak piłka wpaść nie chciała. Na początku tego sezonu doświadczony napastnik formą nie błyszczał, a krytycznych głosów kibiców nie brakowało.

Mogło być jeszcze więcej

Ale Wilczek odpowiedział w najlepszy możliwy sposób, prowadząc drużynę do cennego zwycięstwa. Zrobił to w sposób… godny zapamiętania, bo strzelając hat tricka. Zwłaszcza piorunujący był początek drugiej połowy w jego wydaniu, bo oprócz dwóch goli obił jeszcze poprzeczkę, raz też fatalnie spudłował. Nic więc dziwnego, że fani długo skandowali nazwisko snajpera. Sam Wilczek, ale też jego koledzy, w niedzielę wykorzystali niesamowitą niefrasobliwość defensorów Stali.

Mielecka drużyna, która nadspodziewanie dobrze wystartowała w tym sezonie, przy Okrzei wyglądała, jak cień samych siebie. Złe interwencje, wybicia pod nogi rywali i błędy w ustawieniu, taka gra Stali musiała zostać skarcona. I została, bo Piast, który przed tygodniem przełamał się w meczu wyjazdowym z Cracovią, chciał iść za ciosem, zarówno bramkowym, jak  i punktowym. Takiego obrotu spraw jednak chyba nikt się nie spodziewał.

Lanie po przerwie

Do przerwy przewaga Piasta była już bardzo widoczna, ale licznik goli wskazywał skromne jeden. Obraz mieleckiej rozpaczy nabrał pełnego wyrazu w drugiej połowie. Goście, którzy do tej pory byli bezradni w ofensywie, chcieli rzucić się do ataku. Nic z tego nie wynikło, a Piast niczym wytrawny bokser zadał serię ciosów i położył na deski zawodników trenera Adama Majewskiego. O wyczynach Wilczka już napisaliśmy, a czwartego gola strzelił Damian Kądzior, który z meczu na mecz wraca do swojej optymalnej formy.

Na pochwały zresztą zasłużyło więcej zawodników, a po prawdzie cała gliwicka drużyna, bo w niedzielę Piast nie przypominał swojej niemrawej wersji z pierwszych kolejek. 4:0 to był najmniejszy wymiar kary, bo gospodarze mogli wygrać nawet jeszcze wyżej. Jeśli po meczu z Cracovią w ekipie z Okrzei odetchnięto z ulga, to wczoraj na twarzach zespołu można było dostrzec uśmiech i powrót pewności siebie z wiosny poprzedniego sezonu.


Piast Gliwice – Stal Mielec  4:0 (1:0)

1:0 – Wilczek, 23 min (bez asysty), 2:0 – Wilczek, 50 min (asysta Tomasiewicz), 3:0 – Wilczek, 56 min (asysta Chrapek), 4:0 – Kądzior, 74 min (asysta Chrapek)

PIAST: Plach – Reiner, Czerwiński, Mosór, Katranis – Pyrka (78. Ameyaw), Hateley, Tomasiewicz (85. Kaput) – Chrapek (74. Felix), Kądzior (86. Sappinen) – Wilczek (78. Toril). Trener Waldemar FORNALIK.

STAL: Mrozek – Wolski, Kasperkiewicz (71. Kruk), Matras, Barauskas, Getinger (63. Leandro) – Gerbowski (71. Maj), Wlazło (71. Vastsuk), Domański – Hamulić, Lebedyński (63. Mateusz Mak). Trener Adam MAJEWSKI.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 3550.

Żółte kartki: Chrapek (43. faul), Katranis (69. faul) – Matras (70. faul),

Piłkarz meczu Kamil WILCZEK


Na zdjęciu: Kamil Wilczek (z prawej) i Damian Kądzior dali w końcu kibicom Piasta sporo radości.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus