Wisła Kraków. Trzeba próbować w następnym meczu

Od ostatniego zwycięstwa Wisły Kraków minęło już ponad 2 miesiące. 31 sierpnia podopieczni Macieja Stolarczyka wygrali 4:2 z Zagłębiem Lubin, a strzelec dwóch goli 36-letni Paweł Brożek był wychwalany za skuteczność. Później przyszła jednak przerwa na wrześniowe zgrupowanie i mecze reprezentacji, z których Jakub Błaszczykowski wrócił z kontuzją, a drużyna pozbawiona lidera zaczęła się staczać.

Po remisie w Kielcach, czyli od 14 września krakowianie siedem razy – wliczając pucharową porażkę z II-ligowymi Błękitnymi Stargard – schodzili z boisk pokonani, a raz wręcz rozbici. Tak trzeba bowiem nazwać wynik 0:7 z Legią w Warszawie i dodać, że tylko raz w swojej historii „Biała gwiazda” przegrała wyżej. Było to w 19 sierpnia 1956 roku także na Łazienkowskiej, gdzie „wojskowi” wygrali 12:0. Po tamtym laniu jednak krakowianie szybko się otrząsnęli i w następnym meczu pokonali Garbarnię Kraków 8:3.

Trzeba bić na alarm

Tym razem przełamania nie było, bo podopieczni Macieja Stolarczyka w Bełchatowie przegrali 0:1 z Rakowem Częstochowa i znaleźli się w strefie spadkowej, mając tylko punkt więcej niż ostatnia w tabeli Arka Gdynia, z którą zmierzą się w sobotę na stadionie im Henryka Reymana.

– Trzeba sobie powiedzieć szczerze. Sytuacja jest bardzo trudna. Odkąd jestem w Wiśle, to tak ciężko pod względem sportowym było tylko jeden raz. Za trenera Wdowczyka przegraliśmy siedem ligowych meczów z rzędu. Uważam, że trzeba bić na alarm. Dla takiego klubu jak Wisła nie jest to sytuacja, obok której można przejść obojętnie – stwierdził Paweł Brożek, który z „Białą gwiazdą” związał się 20 lat temu i w jej barwach świętował 7 tytułów mistrzowskich.

Widział chęci

Na początku sezonu 2016/2017 faktycznie krakowianie przegrali 7 spotkań ligowych i w międzyczasie po rzutach karnych w Sosnowcu pożegnali się też z Pucharem Polski, ale ostatecznie poradzili sobie z problemami i jeszcze z Dariuszem Wdowczykiem odbili się od dna, a po jego rezygnacji pod wodzą trenera Kazimierza Kmiecika oraz Kiko Ramireza zakończyli ligowe rozgrywki na 6 pozycji. Dzisiaj trudno o tak optymistyczne prognozy.

– Byliśmy beznadziejni? To subiektywna ocena. Jestem w środku tego organizmu, widziałem chęci, by rozegrać dobre spotkanie, ale zespół nie wykreował sytuacji. Rywale też i byliśmy blisko zdobycia punktu. Po takim rezultacie jak 0:7 z Legią jest naturalne, że trudniej wziąć odpowiedzialność. To sytuacja, z którą zespół musi się uporać – mówi bez przekonania w głosie Maciej Stolarczyk, mający świadomość z problemów kadrowych.

– Na rozgrzewce w Bełchatowie urazu doznał Basha – wylicza trener Wisły.

– Po brutalnym faulu mocnego rozcięcia nogi doznał Mak. Musiałem więc zrobić dwie wymuszone zmiany. Mam nadzieję, że ci zawodnicy szybko wrócą do zdrowia. Czy w tej sytuacji pomoże Błaszczykowski? Kuba jest w trakcie leczenia. Trudno mi powiedzieć, kiedy wróci. Jest po długiej przerwie, więc zanim zacznie grać, będzie musiał wejść w rytm, a na to potrzeba czasu. To taki moment, że musimy sobie radzić bez niego.

Nie jest łatwo

Gdzie kibice Wisły mogą szukać iskierki nadziei na poprawę sytuacji?
– Po tylu porażkach nie jest łatwo – mówi Maciej Sadlok.

– Frustracja w nas jest ogromna, a ci, którym zależy, okazują złość i zdenerwowanie jeszcze bardziej wyraźnie. Byliśmy blisko przełamania niekorzystnej serii, liczyliśmy, chociaż na remis, niestety znowu się nie udało. Po kolejnej przegranej, trudno o mądre słowa, trzeba próbować w następnym meczu.