Wszyscy podekscytowani

„Biało-czerwoni” mają za sobą pierwsze treningi w Katarze. Jest ciepło, ale jak przekonują Bartosz Bereszyński i Nicola Zalewski, nie ma tragedii.


W czwartek reprezentacja Polski dotarła do Kataru, a w piątek przeprowadzono na miejscu pierwszą konferencję prasową. Z udziałem Czesława Michniewicza i Roberta Lewandowskiego. Spore poruszenie wywołały słowa kapitana naszej reprezentacji, który stwierdził, że pracuje tak, jakby miał to być dla niego ostatni mundial.

– Czy to będzie mój ostatni mundial? Nie wiem. Przygotowuję się tak, jakby to mógł być ostatni. Nie mówię nie, ani nie mówię tak. Zdaję sobie sprawę, że fizycznie będę mógł zagrać za cztery lata, ale wiele czynników może na to wpłynąć, nie tylko te sportowe – powiedział napastnik reprezentacji Polski. Który następnie, w wywiadzie dla BBC Radio 5 Live nieco zdementował swoje słowa.

– Chciałbym zagrać w następnym turnieju. Teraz cieszę się i jestem szczęśliwy, że zagram przeciwko Argentynie i Lionelowi Messiemu. To ktoś, kto na zawsze zmienił futbol – powiedział as atutowy naszej drużyny narodowej. Wcześniej, jeszcze podczas wspomnianej konferencji, jeden z obecnych na niej argentyńskich dziennikarzy zapytał Lewandowskiego o słowa, których ten nigdy nie wypowiedział. Żurnalista zasugerował, że „Lewy”, w 2021 roku, powiedział, że Messi nie zasłużył na „Złotą piłkę”. – Skąd pan to wziął? Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem – zaznaczył Polak, a dziennikarz z Ameryki Południowej wyraźnie się speszył.

W sobotę gościem na konferencji prasowej był Matty Cash. Który optymizmem, pokorą i wrodzoną sympatią do świata potrafi zarażać. – Kiedy jest się dzieckiem, marzy się o tym, żeby grać w wielkich meczach. Poradzę sobie z presją. Chcę się sprawdzić na wielkiej scenie i teraz nadszedł na to odpowiedni moment – powiedział zawodnik, który zadebiutował w reprezentacji Polski w listopadzie zeszłego roku, w starciu eliminacji MŚ z Andorą.

– Dzień meczu z Andorą zapamiętam na zawsze. To była niesamowita sprawa. Każdy chłopak marzy o tym, aby grać na wielkich turniejach. I w moim przypadku właśnie się to ziściło. Jestem tym podekscytowany, myślę, że podobnie jak moi koledzy. Cała drużyna jest podekscytowana i nie możemy doczekać się meczów. Jesteśmy na nie gotowi; mamy za sobą dobre przygotowania – podkreślił piłkarz, który na świat przyszedł w Anglii. – To naprawdę niesamowite móc tu być, tym bardziej, że fajniej jest trenować w słońcu, a nie deszczu – uśmiechał się Cash.

– Gram w Premier League, gdzie presja jest duża. Ale w reprezentacji Polski jest jeszcze większa. Jestem na to gotowy – zaznaczył gracz Aston Villi, którego słucha i obserwuje się z wielką przyjemnością. Podobno w zespole, mimo iż jego reprezentacyjny staż jest krótki, odgrywa niemałą rolę, jeżeli chodzi o kreowanie atmosfery. Jest wiecznie uśmiechnięty i serdeczny dla wszystkich.

O ile Robert Lewandowski i Matty Cash najpewniej rozpoczną mecz z Meksykiem w pierwszym składzie, o tyle na lewej flance, czy to w roli obrońcy, czy też wahadłowego, najpewniej zobaczymy jednego z duetu Bartosz Bereszyński – Nicola Zalewski. Obaj piłkarze, którzy na co dzień występują w Serie A, również zabrali głos niedługo po dotarciu do Kataru.

– Wiemy, że Meksyk ma bardzo mocną drużynę. Zwłaszcza z przodu, znam Hirvinga Lozano z ligi włoskiej. Jest jednym z najlepszych piłkarzy. – Na pewno w pierwszym meczu wyjdziemy na boisko, żeby powalczyć o trzy punkty. Wiemy, że oni mają bardzo dobrą drużynę. Nie jestem bardzo zestresowany, ale czuję, że to dla nas ważny mecz. Zrobię wszystko, żeby pomóc drużynie – powiedział Nicola Zalewski, czyli jeden z dwóch najmłodszych naszych reprezentantów. On, gracz AS Romy, a także Jakub Kamiński z Wolfsburga, to dwaj nasi kadrowicze urodzeni w 2002 roku. Jeżeli chodzi i Bereszyńskiego, to jest od wymienionych o dekadę starszy, a pod względem liczby występów z orzełkiem na piersi tylko siedmiu spośród powołanych zaliczyło więcej gier.

„Bereś”, podobnie zresztą, jak Zalewski, nie robił tragedii z tego, że w Katarze jest ciepło, choć warto podkreślić, że „szok termiczny” u naszych reprezentantów mógł wystąpić. Otóż gdy w czwartek startowali z Warszawy, to temperatura wynosiła ok. zera stopni Celsjusza. A kiedy wczesnym wieczorem wylądowali w Katarze było, uwaga, 28 stopni. Podczas treningów już na miejscu niektórzy z naszych graczy potrzebują… lodu. Ale nie wszyscy.

– Aklimatyzacja przebiega bardzo dobrze. Każdy z nas spodziewał się dużych upałów. Ja jestem zaskoczony na plus. Pogoda nie doskwiera tak bardzo. Sprzyja, żeby grać i trenować na dużej intensywności – podkreślił gracz Sampdorii Genua.


Fot. PressFocus