Wydarzenie kolejki. Na co komu darcie szat

Na awans do ekstraklasy kibice w Sosnowcu czekali 10 długich lat. Kiedy cel udało się zrealizować, w mieście zapanowała euforia. Na jej fali zespół z Kresowej miał postarać się o miano „czarnego konia” rozgrywek. Niemal równo rok później pod tym samym adresem zagościła jednak dojmująca gorycz. Zagłębie okazało się bezapelacyjnie najsłabszą drużyną sezonu i runęło właśnie w I-ligową przepaść…

Litania przeprosin

– Jestem rozczarowany, bo trzy razy dochodziliśmy do takiego momentu, w którym mieliśmy wszystko w swoich rękach – mówi dyrektor sportowy Zagłębia, Robert Tomczyk. – Dlaczego zespół wtedy się zatrzymywał? Trudno mi to jednoznacznie ocenić. Nie chcę szukać na gorąco diagnozy i nie zamierzam nikogo obciążać. Nie udźwignęliśmy tego piłkarsko, chociaż graliśmy ładny futbol. Może coś pękło również mentalnie, piłkarze nie są robotami. Do tego parę razy skrzydła podcięli nam sędziowie. Skoro Lechię Gdańsk przeprasza się za jeden mecz, to dla nas tych przeprosin chyba by nie starczyło za cały sezon…

Przy Kresowej nikt jednak nie mówi już o spisku. Wszyscy rozumieją, że zabrakło przede wszystkim gry w piłkę na ekstraklasowym poziomie. A nawet jeśli długimi fragmentami była, to nijak nie chciała się przełożyć na boiskowe profity.

Ociosywanie szoku

Fani ze Stadionu Ludowego czują się dogłębnie rozżaleni przedwczesnym finałem zmagań. Degradacja jest dotkliwym ciosem również dla kierownictwa klubu. Nikt jednak nie spuszcza głów i nie leje rzewnych łez.

To musiało się tak skończyć. „Dzisiaj wygrał strach przed degradacją”

– Rozdzieranie szat jeszcze nikomu nic dobrego nie przyniosło – zauważa prezes beniaminka, Marcin Jaroszewski. – Zagłębie Sosnowiec ma ponad 100 lat. Było przed nami i będzie po nas, do końca świata i jeden dzień dłużej. Zamiast dławić emocje, koncentrujemy się teraz na tym, żeby jak najlepiej przygotować klub na przetrwanie trudnego okresu. Potrwa on nie do końca sezonu, lecz do końca roku. Będziemy musieli dostosować realia do I-ligowego budżetu – nie tylko sportowe, ale finansowe i administracyjne. Chodzi teraz o to, żeby terapia szokowa, która nas czeka, oznaczała jak najmniejszy… szok.

Już tylko lepiej?

– Trzeba zrobić wszystko, żeby nie odbić się od ekstraklasy na dłużej – zaznacza dyrektor Tomczyk. – Musimy wrócić, ale już z innymi standardami, jeżeli chodzi o poszczególne aspekty funkcjonowania klubu. Nie sądzę, by przyszło nam na to czekać znowu 10 lat. Ciężko pracujemy praktycznie dzień i noc. I to się nie zmieni. Skoro dobrze już w tym sezonie nie będzie, to znaczy, że potem… może być tylko lepiej.

Lepiej, ale przede wszystkim inaczej. Żarko Udoviczić, o którym piszemy szerszej w innym miejscu, będzie tylko jednym z kilku lub zgoła kilkunastu zawodników, których w nowym sezonie nie zobaczymy w barwach sosnowieckiego klubu. Nazwiska tych, którzy odejdą, trzymane są jeszcze w tajemnicy. Do rozegrania pozostały trzy mecze ekstraklasy. Odzieranie kogokolwiek z resztek motywacji byłoby strzałem we własne kolano.

– Przetasowania kadrowe na pewno będą poważne – nie ukrywa prezes Jaroszewski. – Nie może być inaczej, skoro większości zawodników kończą się kontrakty. Nie oznacza to oczywiście, że wszyscy oni odejdą. Niektórych zatrzymamy w klubie, inni się na to pewnie nie zgodzą, a jeszcze inni będą chcieli zostać, ale my nie wykażemy takiej woli. Kiedy wrócimy do ekstraklasy? Dopóki ja jestem tu prezesem, Zagłębie zawsze będzie bić się o to, żeby grać o jak najwyższe cele…

 

Na zdjęciu: Piłkarze Zagłębia – w desperackiej akcji Lukasz Gressak – trzymali się ekstraklasy rękami i nogami. Opór materii okazał się jednak nie do przełamania.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ