Z meczów z Belgią mamy niezłe wspomnienia

Bilans spotkań Polski z Belgią jest bardzo wyrównany, z lekkim wskazaniem na biało-czerwonych. Szczególnie dwa mecze tych ekip zapisały się w historii.


W historycznym ujęciu Polska wcale Belgii nie ustępuje. W 19 dotychczasowych spotkaniach biało-czerwoni byli górą 7 razy, przy 6 porażkach i 6 remisach. Bilans goli również wskazuje na drużynę znad Wisły stosunkiem 26:20. Fakty są jednak takie, że 5 z 6 zwycięstw belgijska reprezentacja odniosła w spotkaniach towarzyskich. Polacy z kolei 5 z 7 wygranych zanotowali w meczach o punkty. Szczególnie dwa przypadki mogły zapaść w pamięć – mistrzostwa świata w 1982 roku oraz eliminacje do Euro 2008.

Człowiek z Marsa

Mundial w Hiszpanii należy do tych, które będą wspominane w polskim futbolu przez cały okres jego istnienia i jeszcze dłużej. Jak wszyscy doskonale wiedzą, kadra pod wodzą Antoniego Piechniczka zdobyła wtedy brązowy medal, z jednej strony się ciesząc, z drugiej – żałując, że nie udało się postawić chociaż jednego kroku więcej. Format mistrzostw świata był wtedy inny niż obecnie.

Na turnieju grały 24 drużyny. W pierwszej rundzie podzielono je na 6 grup po 4 kraje, a z każdej wychodziły po 2 zespoły. W drugiej rundzie znów były grupy, tym razem po 3 drużyny, a dalej – do półfinału – awansowała jedna. Właśnie wtedy Polska trafiła na Belgię, z którą rozegrała pierwszy mecz.

„Mój sąsiad, belgijski dziennikarz, od dłuższego już czasu przestał notować. Ot, siedział nieruchomo, niby tknięty paraliżem, i gryzł zaciekle flamaster. Może to on właśnie wydrukował nazajutrz w brukselskiej gazecie: <Boniek katem belgijskich serc>” – pisał o tym meczu w swojej książce Andrzej Makowiecki. Bo spotkanie to było show jednego gracza. Zbigniew Boniek skompletował hat-tricka, a Polska pokonała Belgię 3:0.

W drugim spotkaniu biało-czerwoni zmierzyli się w dużo bardziej pamiętnym spotkaniu z ZSRR, co miało rzecz jasna ogromny podtekst polityczny. Padł bezbramkowy remis, ale dzięki pewnemu zwycięstwu z „Czerwonymi Diabłami” dalej awansowała Polska. Sowieci również wygrali z Belgią, ale tylko 1:0 i musieli pożegnać się z mundialem. Boniek zaś został okrzyknięty mianem „człowieka z Marsa”.

Na pierwsze Euro

Ostatnie starcia polsko-belgijskie miały miejsce w eliminacjach do Euro 2008, kiedy zespoły spotkały się w grupie A. Dziś taki scenariusz jest nie do pomyślenia, ale jeszcze kilkanaście lat temu Belgia była losowana z koszyka… czwartego, podczas gdy biało-czerwonych rozstawiono w koszyku drugim. W Brukseli – na tym samym stadionie, na którym odbędzie się środowy mecz – Polacy wygrali 1:0 po bramce Radosława Matusiaka, ale to nie tamten występ wspomina się po latach.

W listopadzie 2007 roku Belgowie przyjechali do Chorzowa na Stadion Śląski. Nie grali już o nic, ale i tak nie mieli zamiaru odpuszczać. Polska z kolei wiedziała, że jeśli zwycięży, awansuje na pierwsze w swojej historii mistrzostwa Europy. Mecz nie był łatwy, ale wtedy swój wybitny okres w kadrze przeżywał Euzebiusz Smolarek. To właśnie „Ebi” dwukrotnie pokonał belgijskiego golkipera i spowodował, że komentujący tamto spotkanie Dariusz Szpakowski szalał w ekstazie: – Jesteśmy w finałach mistrzostw Europy! Po raz pierwszy, historycznie!

Selekcjoner Leo Beenhakker zaprowadził Polskę na Euro, a dokąd w Lidze Narodów zaprowadzi ją Czesław Michniewicz? To już zupełnie inna Belgia, zespół znacznie silniejszy niż polski. Ale dopóki piłka w grze…


Na zdjęciu: Euzebiusz Smolarek. To jego pamiętają Belgowie z ostatniego meczu z Polską.
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus